czwartek, 31 grudnia 2015

i po świętach kaprys

Przyszła niedziela, przyszedł koniec świąt. Niestety te święta zakończyły się nim przyszedł śnieg. Szkoda wielka, ale dobrze, że przynajmniej wielkich mrozów nie był. Poświąteczne dni miałby być bardzo spokojne a my zamiast leniuchować w domku to pojechaliśmy. Najpierw do sklepu po wyprzedażowe bombki do malowania a potem w odwiedziny do rodzinki człowieków. W drodze coś się stało i LaBunia przestała nas ogrzewać a silniczek zaczął robić się coraz cieplejszy. Pod sklepem troszkę dolaliśmy zakupionego płynu i w dalszej drodze było odrobinę lepiej, a po przyjechaniu do rodzinki postanowiłem zostać w autku i pilnować czy nic gorszego się dziać nie będzie. Nie działo a człowieki wróciły i pojechaliśmy do domku.

niedziela, 27 grudnia 2015

Święta, Święta

Wigilia Świąt Bożego Narodzenia przywitała nas słońcem i ciepłem. Co prawda rano było trochę szronu, ale zaraz zniknął w blasku ciepłego słońca. Wigilia powinna być śnieżna i chłodna a najlepiej mroźna. Tymczasem gorące promienie zapowiadały nadejście innego święta. Choć za mojego życia ta pogoda się podobno bardzo pokręciła. Śnieg przychodzi nie w te święta a zimy potrafią być upalne.  Tęsknię trochę za śniegiem, ale z drugiej strony przynajmniej uszka mi nie odmarzają.
w poszukiwaniu magii świąt!

czwartek, 24 grudnia 2015

Przygotowania

'[;Poniedziałek był bardzo pracowity. Już za kilka chwil mają być święta, więc nie tylko sprzątanie, ale też i gotowanie szło pełną parą. Przy czym kuchenne prace działy się popołudniu, kiedy to do domku wracała Pańcia. Wcześniej mieszkanko było sprzątane. Zresztą sprzątanie odbywało się cały poniedziałek. Pańcio był trochę leniwy w tym swoim sprzątaniu. Przed południem skupił się na kuchni. Raczej na jej górnej części. Ja w tym czasie zajmowałem się  spaniem na kanapie.
na kanapie

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Wampiry w porządku

Sobota miała być dniem wypoczynku po ciężkim tygodniu. No dobra to człowieki byli zapracowani, ale ja przez to wszystko spać nie mogłem tak jak się należy. Tymczasem skoro świt wstaliśmy i ruszyliśmy na spacer. Całe szczęście, że była piękna pogoda. Słońce pięknie świeciło aż chciało się spacerować po okolicznych łąkach. W zasadzie to chciałem przejść pod las i wracać, bo w domku czekało śniadanko. No i na szczęście tak się stało. 
na spacerku

sobota, 19 grudnia 2015

Pasja w rewolucji

Oj dawano nie miałem siły by siąść i coś napisać. Przez to wszystko porobiły się wielkie zaległości. Bardzo wielkie, bo z moich wyliczeń wynika, że dwa tygodnie jak nic. Przyszedł w końcu czas by zasiąść i co nieco napisać. Tak więc na początek, poniedziałek. Oj był to niezwykle standardowy dzień.  Taki normalny, taki zwykły w którym absolutnie nic a nic się nie działo niemal od świtu do samej nocy. No właśnie - niemal. Na koniec dnia działo się bardzo wiele.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Gdzie ta zima?

W poniedziałek obudziłem się skoro świt, czyli chwilę po siódmej rano. Idąc do kuchni po swojej śniadanko rzuciłem oko na kalendarz. Szybko dotarło do mnie, że już za kilka dni śnięta. Za chwilę stanie w domu choinka i będziemy świętować. Już się nie mogłem doczekać. Chciałem jak najszybciej wyjść na spacerek, w poszukiwaniu świąt, w poszukiwaniu zimy. Do LaBuni to niemal zbiegłem i po wyjściu z klatki schodowej. Śniegu nie było. No nic miałem nadzieje, że po wkroczeniu do lasu będę mógł pobiegać po śniegu. Oj bardzo się rozczarowałem, bardzo.
no i gdzie ten śnieg?

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Jarmarkowy maraton

Sobota rozpoczęła się nagle i jeszcze przed wstaniem słońca. Ciemno było jeszcze na dworze, gdy musieliśmy wyjść i pojechać z Pańcią. Okazało się, że jej praca ma jakąś awarię, czy coś takiego. Ech z legowiska to musieli mnie zwlekać niemal za uszy. Tak mi się nie chciało, ale co było zrobić. Wstałem bo inaczej bym głośno płakał i tęsknił sam w domku. Na szczęście tego czasu nie zmarnowałem, bo poszedłem na spacerek i szybciutko do sklepu po jakieś słodkości na śniadanko. Na szczęście słońce szybko nas zaczęło witać. Po chwili byliśmy już w domku. Zjadłem śniadanko i kładłem się spać, ale nie!

sobota, 5 grudnia 2015

Już działa

No i Powiedzcie mi, po co tydzień zaczyna się z samego rana w poniedziałek?. No po co? Przecież tydzień mógłby się zaczynać popołudniu w poniedziałek i nie było by problemu ze wstawaniem. W każdym razie o poranku wszystko odbyło się całkiem normalnie,  z lekkim poślizgiem. No nie był on taki lekki, ale też nie był jakiś taki dramatycznie duży. W każdym razie zostawiliśmy Fuksje w domku na straży i ruszyliśmy. Ta nawet nie zwróciła uwagi na nas jak zamykaliśmy drzwi, tylko przez okno wyglądała za słoneczkiem.
no gdzie to słoneczko?

poniedziałek, 30 listopada 2015

Zabiegany wekend

Sobota była całkowicie szalonym dniem. Dniem w którym aparat ani razu nie uchwycił mnie, ba nawet nie był kierowany w moją stronę. Trochę rozumie Borowskich, bo byliśmy bardzo zabiegani a w zasadzie to zajeżdżeni. Krążyliśmy po sklepach i człowieki pakowali do malutkiego autka kolejne rzeczy. Jak już wspomniałem ostatnio małe, białe autko daje mi wiele miejsca, ale w ogóle nie oddziela mnie od bagaży i ewentualnych zakupów. To wszystko sprawiło, że na wielkie pudła człowieki mieli bardzo mało miejsca i upychali je za foteliki i gdzieś blisko sobie.

sobota, 28 listopada 2015

Tydzień zmian

Poniedziałek nas przywitał piękną pogodą, aż chciało się iść na spacerek, aż chciało się wychodzić. Już nie mogłem się doczekać aż wyjdziemy. Starałem się dyskretnie obudzić Borowskich wchodząc na ich łóżeczko i piszcząc do uszka oraz liżąc uszka. W końcu się udało, wstali. Zjedliśmy śniadanko, chwilę się szykowaliśmy i w drogę. LaBunia nas dzielnie woziła na spacerek! 
idziemy?

poniedziałek, 23 listopada 2015

Leniwość

Ech leniwa sobota była bardzo. Spychaliśmy jak najdalej od siebie wszystkie możliwe obowiązki i potrzebny. Staraliśmy się wylegiwać i leniuchować w swoich miejscach spoczynku. Przed porannym spacerku długo leżeliśmy w łóżeczkach w sypialni. Każdy pomimo potrzeb leżał z zamkniętymi oczami i liczył, że ten błogi stan nigdy się nie skończy. Niestety. Najpierw trzeba było pospacerować, a potem trzeba było zjeść śniadanie. Na szczęście po małym sprzątaniu obowiązki się skończyły i wróciliśmy do spania. Tym razem już w salonie przy grających serialach. Ja w swoim pontoniku pod stolikiem a Fuksja oczywiście w nogach Pańci, na fioletowym kocyku. Takie dni to lubię, takie leniwe dni.
nie budzić

sobota, 21 listopada 2015

To tu to tam

W środę o poranku było dość fajnie. Co prawda nie było możliwości pospania do południa, ale zdawało się, że będzie ładny dzień. Ładny i słoneczny dzień. Niestety to słońce to było tylko i wyłączenie zmyłka, podpucha. Bo gdy poszliśmy na spacerek to powoli zaczęło się chmurzyć i o słońcu można było zapomnieć. Szkoda, wielka szkoda. Park Skałka wyglądał bardzo smutno i to pomimo bardzo dużej ilości ptaków na wodzie.

cześć ptaszki

czwartek, 19 listopada 2015

Leniwy wtorek

Pańcia we Wtorek znowu mnie zaskoczyła. Nie wiem jak to się stało, ale Ona znowu leniuszkowała w wyrku i nie miała zamiaru wstawać, mimo, że starałem się zrobić wszystko by nie zaspała. Ech tylko się denerwowali, ale przecież ja nic nie wiedziałem. Następnym razem powinni mnie informować o takich rzeczach, to nie robił bym całej tej afery.  W zasadzie to nie budziłem ich bo zegarek, budziłem bo na mnie był już czas. Był czas na spacer. Na szczęście wstali. Szybko ich pośpieszałem aby Pańcio się przygotował i poszedł ze mną na spacerek.
ja jestem gotowy a ty?

wtorek, 17 listopada 2015

Mielony wypad

Niedziela to miał być dzień wolny i spokojny i w zasadzie taki był. Rano nikomu nie chciało się wstawać. Niestety przyszedł czas, że potrzeby fizjologiczne przeważyły nad chęcią spania. Obudziłem więc Borowskich, co im się bardzo nie podobało. No ale Borowski wstał i poszliśmy na szybki spacerek. Zanurzałem się w liściach i szalałem na osiedlu. Było naprawdę super. Takie spacerki kocham najbardziej. Szybkie, emocjonujące, pełne przygód oraz odprężające.

kupa liści

niedziela, 15 listopada 2015

Duży czwartek

Po środzie przyszedł czas na czwartek, ten prawdziwy czwartek. Teraz to już tylko chwilka i będziemy cieszyć się weekendem. Ten dzień jednak jeszcze był zwykły. Skoro zwykły dzień to po załatwieniu porannych ważnych rzeczy, ruszyliśmy do lasku na spacerek. Oj było co spacerować, w końcu nie było nas aż jeden dzień w tygodniu. Po zaparkowaniu autka ruszyliśmy na dywan z liści.
las, a w lesie ja

czwartek, 12 listopada 2015

Mały czwartek

Dość gładko rozpoczynałem nowy dzionek i to mimo tego, że był to poniedziałek. Słońce o nas zapomniało za to deszcz a raczej deszczyk się rozgościł w naszych progach. W takich okolicznościach na spacerek nie udaliśmy się do lasu a pojechaliśmy do parku nad jeziorkiem. No i zaczęliśmy dzień.
ruszamy!

poniedziałek, 9 listopada 2015

Nerwy

I po co wstawać w sobotę i na co i komu to potrzebne. Przecież jest wolne, przecież trzeba odpocząć po tak długim i wyczerpującym tygodniu. Nie liczyło się, że w sumie to trochę jestem głodny i trochę chce mi się siku. Po prostu chciałem spać i co z tego, ze było małe słoneczko. Nie miałem ochoty wychodzić i basta.
po co wstajemy?

sobota, 7 listopada 2015

Leśny tydzień

Poniedziałek zawsze przychodzi niespodziewanie. Każdy wie, że jest zaraz po niedzieli, ale jak już się pojawia to wszyscy jesteśmy smutni i zrozpaczeni. Nas szczęście ten ostatni poniedziałek obchodził się z nami niezwykle łaskawie. Słońce, bo o nim mowa, przywitało nas całą swoją mocą i z całą swoją energią i jasnością. Z wielką chęcią zbiegłem do czekającej na nas LaBuni.
jedziemy!

poniedziałek, 2 listopada 2015

Daleka droga

Sobotni mglisty poranek był bardzo przygnębiający. Nie chciało mi się wstawać a tu trzeba było iść i kupić coś do zjedzenia. Przy okazji zrobiliśmy poranny spacerek. Miło, szybko i w dodatku spacerek miał jakiś cel, jakąś misje. Niestety do sklepu wejść nie mogłem , przez co nic nie mogłem sobie wybrać i przysmaczka dla siebie. No nic po powrocie do domku musiałem zjeść swoje zwykłe śniadanko.
coś mi kupiłeś?

sobota, 31 października 2015

Jesień w liściach

Poniedziałek to wielka niespodzianka była. Ku zaskoczeniu wszystkich pogoda jakoś dziwacznie dopisała. Mało tego zapowiadało się, że cały tydzień ma być piękna pogoda. Po wszystkich ważnych porannych sprawach poszedłem z Pańciem na spacerek. Wąchałem cały otaczający mnie świat w poszukiwaniu tego dobrego nastroju, tej dobrej pogody.
idziemy!

poniedziałek, 26 października 2015

Krakowski weekend

W piątek obudziłem się skoro świt, znaczy się zaraz po pierwszym dzwonku z telefonu Pańcia. Od razu byłem gotowy do działania, nim jednak pojechaliśmy to poszedłem szybciutko na spacerek. Nawet pominąłem śniadanko. W trakcie spacerku obejrzeliśmy jeszcze LaBunie, czy aby nic jej nie dolega i szybciutko ruszyliśmy do domku. Raz dwa zjadłem śniadanko szybko ogarnęliśmy mieszkanko z bałaganu. Zostawiliśmy Fuksje na straży i ruszyliśmy w drogę. Pojechaliśmy jednak wcześniej po Wikę. Na tylnej kanapie nie byłem sam a droga nie była krótka. Czekało nas przeszło 90 kilometrów jazdy.

piątek, 23 października 2015

Gotowi

Oj jesteśmy bardzo w plecy, oj bardzo. Cały zeszły tydzień myślałem i marzyłem o wyjeździe do Krakowa. W poniedziałek rano wydawało się to bardzo odległe - ten cel był niemal jak na drugim końcu galaktyki. Oj naprawdę taka perspektywa była straszna, ale jakoś trzeba było zacząć odliczanie i zacząć ten nowy tydzień. W zasadzie to zaczęła to Fuksja, która zaraz po pierwszym budziku przyszła do Pańci pocyckać paluszek. Powiem szczerze, że to jedyne zadanie tego budzika. W końcu jednak i to się skończyło i trzeba było ruszyć w świat - oczywiście zaraz po śniadaniu.
poranek, każdy poranek

poniedziałek, 19 października 2015

Spacerowe obżartuchy

W sobotę o poranku było przyjemnie. Wstaliśmy dość późno, ale niemal od razu poszliśmy na zakupy. Nie śpieszyliśmy się za bardzo, bo chcieliśmy korzystać z chwil w których przez chmury prawie przebijało się słońce. Nie były to, żadne wielkie zakupy, tylko bułeczki, szczypiorek i w zasadzie wszystko. Bardzo żałowałem, że nie był nam dane pospacerować dłużej, ale z drugiej strony byłem głodny i do domku mi się śpieszyło.
no nie wiem czy wracać

sobota, 17 października 2015

Żorło, żorło i zdjęcia

Od poniedziałku, od samego rana zaczął się ciężki tydzień. Zresztą poniedziałki rano zawsze są ciężką walką o przetrwanie. A tu dodatkowo padał śnieg. Na razie to był śnieg z deszczem i topniał od razu w momencie zetknięcia z ziemią. No, ale na razie ten zwykły opad powodował wielkie przygnębienie. Pytam się więc po co i na co?
wącham i tu też śnieg!

poniedziałek, 12 października 2015

Sportowy wekend

Sobotni poranek był bardzo rześki. Mimo, że fajnie się spacerowała i bawiło kijkiem, który znalazłem to jednak wolałem posiedzieć w domku i najnormalniej w świecie sobie pospać. No, ale przecież poranne obowiązki musiały zostać spełnione. Musiałem zrobić to co muszą zrobić psiaki o poranku i od razu chciałem wracać, a co? 
idziemy na spacerek!

sobota, 10 października 2015

Impreza bez stukania

Wtorek o świcie był wspaniały. Słoneczko dawało z siebie wszystko było dość ciepło. Z Pańciem zadecydowaliśmy aby udać się na wspaniały spacerek. Pojechaliśmy do pobliskiego lasu, którego nie udało nam się jeszcze przebyć. Tak więc jest jeszcze dla nas wielką i nieprzeniknioną tajemnica. We wtorek postanowiliśmy trochę ją odkryć.
idziemy na spacer!

wtorek, 6 października 2015

Szybko na plecach

Poniedziałek przyszedł jakoś wcześniej, o wiele wcześniej niż zwykle. O wiele wcześniej niż każdy inny dzień, o wiele wcześniej niż wszystkie inne poniedziałki. Gdy budzili mnie i zwlekłem się z łóżka to zjadłem śniadanie. Tylko ja i pojechaliśmy. LaBunia lekko postukiwała, ale dowiozła nas na miejsce. Nie było to zwyczajowe miejsce. Nie mam pojęcia gdzie byliśmy, ale Pani wysiadła i poszła a my pojechaliśmy. Wróciliśmy pod domek i poszliśmy na spacerek. Szybka rundka po okolicznych łąkach i osiedlowych uliczkach.
ale pchnie

poniedziałek, 5 października 2015

Pszczynny dzień

Niedzielny poranek był podobny jak sobotni. Długo się rozpoczynał, ale gdy zaczął to wszystko jakoś tak przyśpieszyło. Szybkie śniadanko mały spacerek i ku mojemu zaskoczeniu szybkie przygotowanie do czegoś. Pakowanie plecaczka było bardzo dziwne i intrygujące zarazem. W głowach moich Borowskich zrodził się jakiś dziwny i spontaniczny plan wycieczki. Oczywiście pomagaliśmy w tym wszystkim bardzo aktywnie, zwłaszcza Fuksja
weźcie jeszcze to pudełko!

niedziela, 4 października 2015

Fotelowe porzadki

Oj sobota zaczęła się późno, bardzo późno. Już przebierałem nóżkami aby w końcu wyjść, ale Pańcio ciągle spał i nie chciał się przekonać do wyjścia. Mimo iż trochę piszczałem i wchodziłem na łóżko to nic nie osiągnąłem. Musiałem cierpliwie dreptać z nóżki na nóżkę i czekać i czekać. W końcu się udało. Szybko wszamałem śniadanko i ruszyłem na spacerek. Sobotni poranny spacerek.
spaceruje

sobota, 3 października 2015

Stuku puku czyścioszka

Rano zbierając się do autka zabraliśmy ze sobą sporo rzeczy. Większość z nich była do sprzątania, ale też znalazła się jakaś wiertarka czy coś. W każdym razie, gdy tylko załatwiliśmy poranne obowiązki i sprawy najważniejsze ruszyliśmy w drogę. LaBunia dzielnie nas wiozła do miejsca docelowego. Ja go nie znałem, ale Pańcio dobrze wiedział jak kierować autkiem i gdzie jedziemy. Zresztą gdyby było inaczej to byłbym w wielki szoku. Odwiedziliśmy dwa sklepy z narzędziami i innymi takimi. Potem w końcu pojechaliśmy na plac aby zobaczyć co to tam stuka. 

piątek, 2 października 2015

Zwykły nudny dzień

Kto rano wstaje ten robi zakupy i to nie raz, ale dwa razy. Rano szybko załatwiliśmy istotne rzeczy i pojechaliśmy na zakup. Znaczy ja siedziałem w autku i miałem nadzieje, że Pańci zakupi wszystko co było nam potrzebne, bo w przeciwnym wypadku musieli byśmy jechać jeszcze raz a kto wie może i jeszcze raz. Nie żebym tego nie lubił, ale zdecydowanie bardziej wole spacerować, lub po prostu spać w domku. Choć z drugiej strony spanie w autku nie jest złe. Nie widziałem, co tam mój Borowski pakuje do autka, ale miałem przeczucie, że czegoś zapomniał. W każdym razie pojechaliśmy do domku i nim zanieśliśmy zakupy szybko udaliśmy się na spacerek, po naszym lesie
o ktoś tu był przede mną

czwartek, 1 października 2015

Normalność z prezentem

Środa była w końcu w miarę normalnym dniem. Na szczęście. Z wielką ulgą obudziłem się wiedząc, że już wszystko jest ok. Po załatwieniu porannych spraw szybko udałem się na spacerek do parku Skałka. Zrobiliśmy jedno kółeczko wokół jeziorka. To już nie wysycha, ale również nie przybiera. Tak więc wszystko jest stabilne, ale niezbyt dobrze. 

ja i kwiatki

środa, 30 września 2015

Operacja na otwartym sercu

Poniedziałek rano był dla nas wielkim wyczekiwaniem na nasz transport. Poranne obowiązki rozciągnęły się w czasie przez brak czterech kółek, przez brak LaBuni. Ta na szczęście stała bezpiecznie i czekała na naszą pomoc, na nasza naprawę. No więc po szybkim spacerku wróciliśmy do domku aby niecierpliwie czekać na transport który nas zawiezie do LaBuni.

poniedziałek, 28 września 2015

Co za tydzień

Poniedziałek przywitał nas doskonałą i piękną pogodą. Co prawda za ciepło nie było, ale po wszystkich ważnych obowiązkach porannych ruszyliśmy z Pańciem na spacerek po łączkach i po naszym osiedlu. Spacerek był wielką przyjemnością, a wypełniały go zapaszki. Tak doskonale zaczynany tydzień. Czułem, że tak powinien zaczynać się pozytywny tydzień.
rześko

poniedziałek, 21 września 2015

Odwiedziny

Niedziela zwykle jest dniem leniuchowania, ale nie ta ostatnia, nie ta nasza niedziela. Co prawda rano było tak jak być miało. Bo długo spaliśmy i po spacerku wróciliśmy a raczej ja wróciłem do tego cudnego zajęcia. Było tak przyjemnie do czasu aż ruszyliśmy do LaBunia. Ledwo zdążyłem się pożegnać z Fuksją a już siedziałem w autku.

niedziela, 20 września 2015

Chodząc z pierogami

Uwielbiam soboty, można sobie długo pospać i to z całą rodzinką. I to nic ze poranny spacerek jest dość długi bo po powrocie już z obniżonym stanem w zbiorniczku mogę rozkoszować się obecnością wszystkich. Wspólne nieśpieszne śniadanko i ogólny relaks. Było tak fajnie w zasadzie aż do południa, kiedy to zaczęło się pierogowe szaleństwo.
co tam mielisz?

sobota, 19 września 2015

Rude Katowice na desce

Czwartkowe przedpołudnie było cudowne i to nie tylko ze względu na świecące słoneczko, które dawało z siebie wszystko aby nas ogrzać. Najważniejsze było to gdzie byliśmy i co robiliśmy. Po porannych ważnych obowiązkach ruszyliśmy LaBunią w drogę. Co prawda nie daleką, ale jednak bardzo przyjemna. Zaparkowaliśmy niemal pod samym kościółkiem i zrobiliśmy wokół kilka kółeczek. Jedne były większe inne mniejsze.
ale pieski szczekają

czwartek, 17 września 2015

Byle do środy!

W poniedziałek liczyłem na wypoczynek i w zasadzie to się nie przeliczyłem. W zasadzie to byłem z tego dnia bardzo zadowolony. Szybki poranny spacerek i bardzo długie wyczekiwanie. Ogólnie wykorzystaliśmy ten czas przede wszystkim aby naładować baterię na nadchodzący tydzień. Z tym że Fuksja na foteliku Pani wzięła to sobie zbyt dosłownie 
już wychodzimy?

poniedziałek, 14 września 2015

Weekend z pizzą

Sobotni poranek jak zwykle był bardzo, że się tak wyrażę leniwy. W każdym razie gdy w końcu wstaliśmy to z Pańciem szybciutko ruszyliśmy na spacerek. No bo wiecie, o poranku zawsze jest duże ciśnienie i trzeba bardzo szybko się z tym uporać. Najlepsze jest to, że w trakcie tego niezbyt krótkiego spacerku poszliśmy do kwiaciarni.  
wstawajcie!

sobota, 12 września 2015

Pochwaliłem się

To był piątek, od rana na nogach. Lewo wstaliśmy aż już byliśmy szybko w drodze. Krótka droga i szybko z Pańciem poszliśmy na spacerek. Nie oddalaliśmy się jednak za bardzo. Trochę sobie pochodziłem i pozwiedzałem, ale ostatecznie bardzo szybko wróciłem do autka. W końcu nie było po co chodzić skoro już wszystkie psie obowiązku zrobiłem.
spacerowo

piątek, 11 września 2015

Poczta

Poranek był jakiś inny. Wstaliśmy wyjątkowo wcześnie. Słońce też dopiero się leniwie budziło. Pojechaliśmy w jakieś dziwaczne miejsce gdzie człowieki zniknęły zostawiając mnie samego w aucie. Chwilę sobie poczekałem na nich a w zasadzie to na Pańcia, bo tylko ten wrócił. Byłem trochę zdziwiony, no ale takie jest życie - oby tylko nie wyciągnęła kopytek. Szybko się zebraliśmy i pojechaliśmy na do parku nad jeziorko, a tam kilka kółeczek,zrobiliśmy. Takich mniejszych i trochę większych, a najlepsze jest to, że spotkałem ta psa rybaka. Znaczy się pies nie był rybakiem, ale towarzyszył rybakowi. Chwilę z nim pogadałem, ale chyba musiał pomagać swojemu człowiekowi bo ten go wołał.
hej!

czwartek, 10 września 2015

W którą stronę?

Środek tygodnia jak zawsze jest dniem pełnym sprzeczności. Z jednej strony dopiero trzeci dzień tygodnia, ale z drugiej strony to jeszcze kilka dni i będzie znowu weekend. My środę spędziliśmy na szybki spacerku. Dość szybkim spacerku i nie chodzi tu o czas a o tempo tego spacerku. No po prostu te spacerki chyba doprowadzą mnie albo do zawału albo będę wyglądał jak Robert Korzeniowski.  
biegiem!

środa, 9 września 2015

Leżanka

No bardzo dobrze z w nocy z poniedziałku na wtorek się wyspałem, bo przede mną był bardzo męczący i długi dzień. Od rana byliśmy na spacerku, trochę późniejszym niż zwykle, ale jednak. Tym razem spacerowaliśmy po naszej okolicy. Nie chcieliśmy zbliżać się do żadnej wody po traumie z nia poprzedniego. Na spacerku oczywiście poza chodzeniem i wąchaniem szukałem sobie jakiś fajnych rozrywek. Najlepszą ze wszystkich są oczywiście patyczki i kijki wszelkiej maści. 
eeee ale ten cień jest gruby

wtorek, 8 września 2015

Susza!

Osobiście uważam, że poniedziałek powinien być kolejnym dniem weekendu. Bo kto to widział, żeby po niedzieli, po weekendzie zaraz tak zaczynać nowy tydzień. Nie potrafię tego zrozumieć. No ale obowiązki są obowiązkami i musiałem iść, ruszyć przed siebie i do LaBuni. To wszystko po to aby pojechać na spacerek, na Skałkę. Zrobiliśmy tam trzy pełne i dość szybkie kółeczka wokół jeziorka. Powiem szczerze, że przytkało mnie na początku. To co wyrabia się z jeziorkiem to po prostu jakieś niewyobrażalne rzeczy. Poziom wody był tak niski, że łódki przycumowane na środku stały na dnie. Woda cofnęła się o dobrych kilka metrów. Po prostu masakracja jakaś. To pewnie wina tego, że w nocy deszczyk nie pada.


a gdzie ta cała woda?

poniedziałek, 7 września 2015

Legowisko

Leniwa niedziela zapowiadała się na bardzo przyjemną i oczywiście leniwą. Niestety nie było to takie piękne jak mi się wymarzyło. Bo mieliśmy w tą niedziele spełnić nasz obywatelski obowiązek i udać się na referendum. Na szczęście takie referendum nie trwa cały dzień i najpierw po spacerku mogłem poleniuchować na fotelu Pana, gdy tyko on sobie gdzieś poszedł.
przejmuję ten fotelik

niedziela, 6 września 2015

Biszkopcik

W Sobotę Pańcia czuła się o wiele lepiej niż w ostatnich dniach. To znaczyło, że nie wyciągnie kopytków na stałe i będzie mogła się jeszcze nami, znaczy mną i Fuksją nacieszyć. Przedpołudnie zleciało nam na spokojnym, bardzo spokojnym sprzątaniu. Świat przyśpieszył, gdy poszliśmy z Pańciem na spacer, zostawiając dziewczyny w domku. Przy czym przyśpieszył to złe słowo, po prostu świat mnie zmęczył.
aż się muszę otrzepać!

sobota, 5 września 2015

Ucieczka w pole

Zaraz o poranku, czyli koło dziesiątej zwlekliśmy się z łóżeczka i szybko poszliśmy na spacerek. Przeszliśmy się po najbliższej okolicy, oczywiście starając się zrobić kilka dodatkowych kilometrów, ale musieliśmy się też śpieszyć do domku opiekować się chorą Pańcią. W trakcie spacerku starałem się rozerwać różnymi głupotami. Jak szkoleniem swoich umiejętności maskowania i tym podobne.
wącham dziwne rzeczy

piątek, 4 września 2015

do choroby cztery dni....

31.08.2015
W poniedziałkowy poranek byłem podekscytowany, bo miałem iść do weta na kontrole swoich uszu. Co prawda ciężko mi się wstawało, bo też byłem trochę podenerwowany. Co jeśli będzie trzeba mi obciąć uszy? Albo co gorsza amputować?
wstajemy

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

We dwoje raźniej

Czułem, że coś w niedziele się wydarzy i się nie myliłem. Ledwo wstałem a świat zwariował. W zasadzie to nie chciało mi się wstawać, bo pół nocy nie przespałem. Na szczęście do południa spacerek był cudowny. Pogoda dopisywała a spacerowałam z Fuksją.
Fuksja dawno nie była na dworku

niedziela, 30 sierpnia 2015

Judgment Day

W sobotni poranek trzeba było odwieść Wikę do domku, co tez uczyniliśmy, ale najpierw jeszcze odwiedziliśmy na chwilkę Zawadę aby zawieść im wielkie i ciężkie worki do budowania czy coś. Nie wiem nie znam się. W każdym razie dłuższa chwilę tam spędziliśmy na rozmowach i zbieraniu much w aucie. Troszkę mi się tam nudziło, bo chciałem jechać dalej, a przed nami było od groma roboty. 

sobota, 29 sierpnia 2015

Wiejski spacer

Po ciężkiej nocy wstawałem z wielkim trudem, ale w końcu się udało i po malutkim spacerku zaczął się dzionek. Milka całą noc spędziła poza domkiem, chyba nas nie lubi, czy coś. W okolicy wyjścia znalazłem tylko upolowane przez nie myszy. Powiem szczerze, że nie wiem jak takie paskudztwo można jeść. Próbowałem i po polizaniu były bardzo obrzydliwe. Tak więc zostawiłem je pod stołem. Fuksja jak prawdziwy kot wcinała na śniadanie swoje puszeczki.
ona jest uzależniona

piątek, 28 sierpnia 2015

Jazda niespodzianka

Kto rano wstaje ten ma dłuższy dzień, zdecydowanie dłuższy dzień. Tylko ja się pytam, po co? Skoro spanie jest lepszym rozwiązaniem. Często to zazdroszczę naszej Fuksji, która może cały dzień spać i nie musi nigdzie wychodzić. Jak chce jej się spać, to śpi i nikt jej się nie wtrąca w jej cykl dnia. Takiej to dobrze. My zostawiliśmy ją w domku i pojechaliśmy aby wykonać wszystkie poranne rytuały.
spaceruję

czwartek, 27 sierpnia 2015

Wożę się po mieście

Środowy poranek przywitał nas słoneczkiem i pozytywną energią. Ruszyliśmy więc by zdobywać świat. Zmęczona LaBunia mimo wszystko zawiozła nas wszędzie gdzie chcieliśmy. Tak więc po raz kolejny pojechaliśmy do Gliwic. Pewnie zapomnieliśmy coś załatwić dzień wcześniej. Tak więc zaparkowaliśmy z dala od płatnych miejsc parkingowych i po kilku krokach pożegnaliśmy się z Panią, która poszła załatwiać jakieś ważne sprawy. My z Pańciem poszliśmy na spacerek
no i nowe ciekawe miejsce spacerku

środa, 26 sierpnia 2015

Prawo, twarde prawo

Wtorek przywrócił całkowitą codzienność i monotonie. No może nie tak do końca, bo jeszcze w ramach załatwiania pourlopowych spraw. Jednak rano było wszystko normalnie, tak jak przed wyjazdem. Wszystko powolutku się toczyło. Z trudem wszyscy zwlekliśmy się ze spania. Odwieźliśmy Panią i ruszyliśmy na spacerek. Na szczęście szybki spacerek po okolicy. Co prawda ciągnęło mnie aby powąchać jak najwięcej okolicy, ale z drugiej strony chciałem sobie jeszcze pospać.

szybki spacer i do domku

wtorek, 25 sierpnia 2015

wszystko co dobre szybko się kończy

Niedziela to ostatni dzień pobytu w Chorwacji, ostatnie chwile w małym niebie, w miejscu, które Bóg zostawił dla siebie, ale w wyniku swojego gapiostwa musiał oddać Chorwatom. Na szczęście dość sprawnie nam się wstawało. Udaliśmy się na spacerek do centrum miasta po raz ostatni. Zastanawiałem się po co wyjeżdżać z takiego pięknego miejsca. I zaraz sobie przypominałem, że w domku czeka na nas Fuksja. W końcu ostatni raz poszliśmy na plażę po śniadanku. Oczywiście się nie kąpałem a jedynie położyłem się spać.
śpię

niedziela, 23 sierpnia 2015

Duba blada

Rano nie wstawałem za szybko, zwlekałem ze wszystkim jak tylko się dało. Po co spacerować, po co wychodzić, w ogóle po co wstawać. Na szczęście się przekonałem i po wszystkich tych niepotrzebnych rzeczach jak siusianie i inne ledwo wróciłem do domku a już zbieraliśmy się na jakąś wycieczkę czy coś. Zasiedliśmy do dużego autka gdzie całą paczką się mieścimy i ruszyliśmy. Ja na podłodze od razu niema zasnąłem.
jedziemy

sobota, 22 sierpnia 2015

Suszenie

Oj po co mi takie długie uszy, przez nie mam tylko problemy. Ciągle się o nie potykam, zasłaniają mi widok i czasami przez nie boli mnie głowa. Teraz jeszcze mnie bolą i przez nie nie mogę sobie pływać. To wszystko czasami doprowadza mnie do myśli o ich obcięciu. Zwłaszcza, że morze tak kusi do pływania i takich szaleństw wodnych. Na całe szczęście Borowski mi pomógł jak to ma w swoim zwyczaju. Złapał za fraki i szelki i zamoczył cały brzuszek w wodzie. Machałem nóżkami jakbym pływał. To było prawie to samo!
"pływam"

piątek, 21 sierpnia 2015

Z grilla

Na porannym spacerku starałem się nie tylko odbębnić podstawowe obowiązki, ale także dobrze się bawić. Chciałem aby Pańcio lepiej się poczuł z tym, że tak dawno nie widział Fuksji i udawałem kotka. Wdrapywałem się na każdy murek jaki znalazłem na drodze swojego spacerku. Wyglądało to trochę nieporadnie, ale jakaś tam namiastka kota była.
wchodzę

czwartek, 20 sierpnia 2015

Była góra

O poranku znowu mnie naszło, znowu zastanawiałem się po co mam wstawać i dla czego, skoro za oknem jest tak szaro jest tak buro a co najgorsze w kościach czuję, że padać będzie i nie ma sensu wychodzi. Niestety musiałem.
po co wstajemy?