piątek, 21 sierpnia 2015

Z grilla

Na porannym spacerku starałem się nie tylko odbębnić podstawowe obowiązki, ale także dobrze się bawić. Chciałem aby Pańcio lepiej się poczuł z tym, że tak dawno nie widział Fuksji i udawałem kotka. Wdrapywałem się na każdy murek jaki znalazłem na drodze swojego spacerku. Wyglądało to trochę nieporadnie, ale jakaś tam namiastka kota była.
wchodzę



jestem na murku

Po tych wygłupach szybko udaliśmy się na plażę, W zasadzie do wody wskoczyłem tylko na chwilkę, bo już moje ucho bardzo mocno o sobie dawało znać. Pańcio je szybko obejrzał, szybko rzucił na nie okiem i okazało się, ze jest zaczerwienione. Więc dałem sobie spokój z pływaniem.
naprawdę?
obraziłem się

Po chwili jednak przypomniałem sobie, że czytam doskonałą książkę o dzielnym bassecie lub jak kto woli bassetto. No więc siadłem w cieniu przy Borowskim i nasłuchiwałem co on tam czyta. Było tego sporo i żadnego obrazka, poza tym z okładki, więc zacząłem się nudzić i chciałem najnormalniej w świecie być głaskanym i kochanym.

czy ty będziesz czytał?

 
ale ciekawa!
głaskaj mnie!

no tutaj 

o tak jest super

Po wygrzewaniu się i leniuchowaniu z Pąńciem postanowiliśmy trochę pobiegać. Motywatorem do gimnastyki była fioletowa świnka - chrumka. Chwilę za nim pobiegałem i chwile ją ponosiłem, ale przecież jestem już dorosłym psem i takie śmieszne zabawy mnie już dość szybko nudzą. Zresztą Pani wyjęła ciasteczka z lodówki. Tak więc próbowałem na maślane oczka próbowałem coś ugrać i powiem szczerze, że się troszkę udało.
biegnę ze świnką

gracja i biegi

już mi się znudziło

no bardzo mi się znudziło

ale zjesz całe ciasteczko i się nie podzielisz?

Z pełnym brzuszkiem naszła mnie chwili refleksji nad pięknymi widokami w trakcie której wiatr delikatnie smagał moje malutkie uszka. Przerwał tą chwilę uniesienia Borowski słowami idziemy się przejść. Tak więc poszliśmy, na szczęście był to spacerek po najbliższej okolicy plaż. 

wiaterek mnie smaga

coś niewyraźnie się czuję

Spacerek okazał się swego rodzaju przymiarką. Tak się śmiał Borowski. Moje kocie zapędy wchodzenia na murki i kamyczki Pańcio wykorzystał do sprawdzenia, czy mieszczę się w grillu. Powiedział, że w zasadzie to chorego basseta nie ma co wieźć z powrotem do Polski. Ech dobrze wiedziałem, że żartuje. Chwilę później już wracaliśmy do domku na toaletę

grill w sam raz

Po porządnym wypucowaniu moich usu i ich osuszeniu ruszyliśmy a na miasto. Oczywiście w między czasie był obiadek. Wypad na miasto jak zawsze był bardzo przyjemny, lody i spacerek w blasku zachodzącego słońca oraz zakup winka i spotkanie z kumplem. Bardzo się cieszę, że tak spędzanego czasu zwłaszcza, że po myciu uszko jakby mniej bolało. Po powrocie do domku niemal od razu walnąłem się zmęczony spać. Dobrze, że noce są przyjemniejsze. Niestety w trakcie snu moje uszko dawało o sobie znać i próbowałem dołączyć do Borowskich w łóżeczku. Do ugryzienia!

tam jest moja ekipa i lody

trawka w porcie

ciągle szukamy pamiętek

z kumplem

na deptaku

mnie tu w ogóle nie ma!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz