niedziela, 16 sierpnia 2015

Imprezka

Od rana był to aktywny dzień. Dzień z aparatem. Rano powędrowaliśmy na sam  koniec naszej drogi do bardzo urokliwej plaży. Spacerek jednak nie był takim zwykłym spacerek. Bo drogi było sporo przy okazji było sporo wspaniałych widoków i obiektów do fotografowania. Dobrze, że po początkowych oporach zdecydowałem się na wyjście, było warto!
musimy iść?


no było warto, piękne widoki i nowe zapaszki


Po powrocie do domku była chwila wytchnienia i szybkie uzupełnianie płynów.  Miałem nawet okazje pobawić się z "wiecznie nietrzeźwiejącym kucharzem z polski" Wielki facet tak mnie zaczepiał, że wolałem nie wchodzić mu w drogę i najzwyczajniej w świecie uciekłem najdalej jak się da. Głośno, przy tym szczekałem pokazując swoją wyższość i moc.
tu mnie nie złapiesz!

 Wszystko w biegu bo jak zwykle udaliśmy się na plaże. Tutaj znowu się pomoczyłem, ale nie było czasu za wiele na schnięcie i leniuchowanie, bo poszliśmy ponownie zwiedzać okolice naszej plaży, tym razem z aparatem
schnę

gdzie znowu idziemy?

Okolice naszej plaży okazały się być całkiem fajne. To nie tylko widoki, ale także drzewka, krzewy i ścieżki. Wszystko to okraszone aromatycznym zapachem iglastych żywic i dźwiękami chrabąszczy, czy też czegoś takiego. W każdym razie towarzyszą nam te dźwięki od przyjazdu i pewnie będą aż do wyjazdu. Na szczęście z czasem się do nich przyzwyczaja i gdzieś w świadomości znika to jazgotanie. Na tej malutkiej wyprawie udało mi się znaleźć patyczek, mój ulubiony patyczek, dzięki któremu mogłem troszkę poszaleć. Ponadto byłem puszczony samopas, przez co mogłem sobie pochodzić i powąchać w swoim tempie, a nie gonić za Borowskim.
no idę przecież

ojej ty już tak daleko?

jakie fajne zapachy

pozuje do zdjęcia

mam patyczek

Po powrocie na plażę jeszcze na chwile wskoczyłem do wody sobie popływać. Odświeżenie w ciepłej wodzie zawsze jest doskonałym pomysłem, zwłaszcza w upalny dzień. Gdybym tylko ja wiedział wtedy co n nastąpi wieczorem to bym siedział dłużej w wodzie.
no popływałem

Wróciliśmy z plaży i chwilę, dłuższą chwilę się relaksowaliśmy. W sam raz by mieć sporo siły na wieczorny wypad na miasto. Sobota to obowiązkowe wyjście na miasto. Tym bardziej, ze zapowiadało się na wielką i wspaniałą imprezę. Troszkę się już chmurzyło, ale dalej było ciepło i duszno. W mieście oczywiście podziwialiśmy starsze autko, które tam zawsze stoi. Poszliśmy na lody i malutki spacerek aby w końcu zasiąść w porcie z nogami niemal w wodzie. Znaczy się kto mógł moczyć nogi to mógł, dla mnie było by to niezwykle trudne więc się przytuliłem do Pani.
super fura

chodzimy po porcie

lody!!

siedzimy w porcie

Chwilę później zrobiło się bardzo tłoczno, a na scenie obok nas zaczęła grać kapela. Skoczna muzyka wszystkich wprowadzała w imprezowy nastrój a dodatkowym "czasoumilaczem" było wiśniowe piwo, które ze względu na młody wiek mogłem jedynie powąchać. W między czasie przewinęło się wielu miłośników moich uszu i łapek. Głaskali mnie, co mi się bardzo podobało. W końcu zmęczenie wróciliśmy do domku zostawiają za sobą gdzie ten cały gwar.
a tam gra muzyka

głaskać

piwko

Gdy już położyłem się spać a było to bardzo trudne, ze względu na wielką duchotę w porcie zaczęli strzelać fajerwerkami. Hałas był tak wielki, tak bardzo się wystraszyłem i tak bardzo szczekałem. Na szczęście nikogo nie pobudziłem bo nikt nie spało. Gdy tylko to się skończyło to z nieba dobiegły grzmoty i błyskawice. Tak potężne i tak donośnie, ze aż podłoga drżała i robiło się jasno jak w dzień na dobrych kilka sekund. Wszyscy wyczekiwaliśmy tego deszczu, który długo nie chciał spać. W końcu zmęczeni poszliśmy spać a rano za oknem był zupełnie inny krajobraz. Mokry i deszczowy. Do ugryzienia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz