niedziela, 23 sierpnia 2015

Duba blada

Rano nie wstawałem za szybko, zwlekałem ze wszystkim jak tylko się dało. Po co spacerować, po co wychodzić, w ogóle po co wstawać. Na szczęście się przekonałem i po wszystkich tych niepotrzebnych rzeczach jak siusianie i inne ledwo wróciłem do domku a już zbieraliśmy się na jakąś wycieczkę czy coś. Zasiedliśmy do dużego autka gdzie całą paczką się mieścimy i ruszyliśmy. Ja na podłodze od razu niema zasnąłem.
jedziemy

Bujało, na wszystkie strony, ale w końcu dotarliśmy na miejsce i po wygramoleniu się z autka i po małym spacerku przez kamienistą plaże w końcu się rozłożyliśmy ze swoimi gratami i człowieki ruszyli do wody a ja za nimi - głównie to za Panią. Już po chwili zrozumiałem, że wchodzenie do wody było wielkim błędem. Ucho bolało i to bardzo, ale w zasadzie było warto popływać i się ochłodzić, w zasadzie to chyba ostatni raz i to w bardzo fajnym zejściu do wody. 
Szybko wyskoczyłem z wody i wiedziałem, że już więcej nie wejdę. Na szczęście już chwilę później byli przy mnie moi Borowscy i starali się jak mogli aby wysuszyć mi uszy. Starali się jak mogli, ale na niewiele się to zdało. Dobrze, że świeciło słoneczko i mogłem się wygrzać na cieplutkich kamyczkach.
do wody i z wody

Z tego wygrzewania i leniuszkowania to korzystałem na całego. Najpierw leżałem blisko Pańcia, który cykał zdjęcia, głównie widokom. W między czasie zaczepiał moje ucho wywracając je na drugą stronę - aby się suszyły. Początkowo było to ok, ale po chwili robiło się irytujące, bo nie mogłem się zrelaksować we śnie. Dodatkowo Pańcio mnie zaczepiał i mnie kamieniował.
tutaj to mogę odpoczywać!

oaza spokoju, ale do czasu

Nie pozostało mi nic innego jak przenieść się do Pani, która czytała zanurzona w wodzie. Ech, że ja o takim ułożeniu wcześniej nie pomyślałem!
przed snem mycie łapek

Pani tam poszła?

drzemię!

no i się doigrałeś, poszedłem do Pani

śpię

śpię trochę inaczej

pozycja "zawinięta łapka"

Moje błogie lenistwo nie mogło jednak trwać wiecznie, bo oczywiście Pańcio coś musiał wymyślić, coś musiał zrobić - bo mu to na plaży się nudzi. Zabrał mnie więc ze sobą a ja chciałem tylko zostać na plaży. Jednak podreptałem za Pańciem. Szliśmy sobie drogą, która wcześniej jechaliśmy. My jednak nie wracaliśmy, my poszliśmy dalej - w kierunku centrum miasta/wioseczki. 
wracamy już!

Ciepełko, przyjemne zapaszki aż chciało się iść, szkoda tylko, że bolały mnie uszka. No, ale dreptałem dzielnie. Na rozdrożu nie skręciliśmy w kierunku morza jak się spodziewałem. Poszliśmy natomiast w stronę gór. Okazało się, że weszliśmy w wioskę. Było to wyjątkowe przeżycie, bo odniosłem wrażenie, że przenieśliśmy się jakieś 30 lat wstecz. Co prawda nie wiem jak wtedy było, ale przypuszczam, że właśnie tak. Kilka kroczków pod górkę i wioseczka z malowniczym kościółkiem została za nami, a my ciągle dreptaliśmy przed siebie. Droga usypana z kamieni wiła się między krzewami i murkami. Gdzieś z oddali dobiegał do nas dziwaczny dźwięk beczenia. Powolutku w jego kierunku wędrowaliśmy i nagle z za krzaków wyłonił się płot za którym stały zwierzęta wszelakie. Owieczki, czy też baranki i duże psiaki zwane konikami. Do tego gdzieś słychać było koguty. Owieczki/barany zbite w kółeczko wyglądały jakby coś knuły. My postanowiliśmy jak najszybciej się oddalić aby nie paść ofiarą tych knowań. Droga wiła się niczym rzeka i w końcu postanowiliśmy zawrócić, bo było już dość późno a chcieliśmy jeszcze zobaczyć nadmorską część miasteczka.  
uciekajmy, coś tam planują!

no weź już wracajmy!

Na szczęście Pańcio zabrał ze sobą wodę dla mnie więc co jakiś czas mogłem sobie łyknąć. Nie potrafiłem tylko zrozumieć czemu nie zabrał nic dla siebie. No ale cóż poradzić, przecież ja za niego nie mogę myśleć, jestem tylko psiakiem. Droga powrotna była trochę a nawet bardzo z górki więc szło nam wyjątkowo szybko i jakoś się mnie zmęczyliśmy. 

jeszcze chwilę i idziemy!

Dotarliśmy do rozdroża i poszliśmy na nową cześć wioski. Domki jak z bajki a inne jeszcze się budują. Było ich ledwie kilka no może kilkanaście a im bliżej morza tym gęściej były ułożone. W końcu dotarliśmy nad wielką wodę jednak nie było tam jak zejść. Rzuciliśmy okiem na kilka starych budynków. No i przyszedł czas na wracanie do reszty ludzi Chwilę nam to zajęło. A gdy tylko dotarliśmy do plażowiczów to zebraliśmy się i wróciliśmy do autka i pojechaliśmy prawie do domku.
no widok zacny

Najpierw pojechaliśmy na taras widokowy. No powiem wam, ze gdyby nie bolące ucho to byłbym zachwycony. Po sam horyzont niemal samo morze. Naprawdę polecam odwiedzić Drače. No i zmęczony wróciłem do domku i mogłem usnąć i odpocząć. Nie na długo, bo poszliśmy do kawiarni na noc. Do ugryzienia!
taras widokowy





1 komentarz: