wtorek, 25 sierpnia 2015

wszystko co dobre szybko się kończy

Niedziela to ostatni dzień pobytu w Chorwacji, ostatnie chwile w małym niebie, w miejscu, które Bóg zostawił dla siebie, ale w wyniku swojego gapiostwa musiał oddać Chorwatom. Na szczęście dość sprawnie nam się wstawało. Udaliśmy się na spacerek do centrum miasta po raz ostatni. Zastanawiałem się po co wyjeżdżać z takiego pięknego miejsca. I zaraz sobie przypominałem, że w domku czeka na nas Fuksja. W końcu ostatni raz poszliśmy na plażę po śniadanku. Oczywiście się nie kąpałem a jedynie położyłem się spać.
śpię

Na plaży oczywiście człowieki się kąpali, ja nawet łapek nie zamoczyłem. Oczywiście powodem było to bolące ucho. Szkoda, że nie mogłem pożegnać się z morzem tak jak chciałem, no ale chociaż powąchałem. W końcu w spaniu dołączył do mnie Pańcio. Nie ma się mu co dziwić, w końcu będzie kierował LaBunią przez kilkanaście godzin. Ja oczywiście byłem w pełni czujny i gotowy w każdej chwili wstać i iść się pakować

nie śpię, czuwam!!

a nie, jednak śpię.. 

W końcu jednak się stało. Trzeba było się zebrać z plaży iść spakować, autko pożegnać się i ruszyć w drogę. Na szczęście nie jechaliśmy za długo, bo ledwo dojechaliśmy do centrum miasta a znowu się zatrzymaliśmy w niewielkiej kolejce. To była kolejka na prom. Panie poszły po bilety i prowiant na prom a my z Pańciem pilnowaliśmy kolejki. Tak oglądałem trochę to nasze autko i wydawało się jakieś takie cięższe i bardziej wypakowane. Chyba to przez te wszystkie pamiątki i kamyczki.
no gdzie ten prom?

Gdy prom przypłynął, pojawiła się pizza i bilety. Zaparkowaliśmy między innymi autkami i poszliśmy na górny pokład aby popatrzeć ostatni raz z łezką w oku za Trpanj. Gdy prom ruszył zaczęliśmy konsumować zawartość pudełka. Co prawda byłem bardzo śpiący ale te końcówki zwane brzegami dałem radę jakość zjeść. Rejs był długi a ja bardzo senny i nawet nie wiedziałem kiedy wsiedliśmy do autka i jechaliśmy.
ze mnie morski suseł

aż się łezka kręci w oku na takie widoki

a już dopływamy!

Jechaliśmy przed siebie a uciekało przed nami słoneczko. Księżyc natomiast nas gonił. Nasz wyścig jednak był jednak rozstrzygnięty. Kolejne postoje na stacjach i parkingach  pozwalały odetchnąć od drogi. Na jednym z postojów już późno nocnym pojawił się przy naszym autku znikąd koteczek. Pojawiła się Fuksja tylko na krótszych nóżkach i taka jakaś młodsza. Bardzo pocieszny i odważny koteczek dostał od nas sporo biszkopcików i przekąsek. Z wielkim żalem się z nim żegnaliśmy. No po prostu kociak skradł nasze serce. Szkoda wielka, że jej nie zabraliśmy, w końcu miejsce dla niej było. No ale koteczek wyglądał na takiego, co to już sobie w życiu radę daje. Poza tym ochocza się chciał ze mną bawić.
jeszcze Cro

czuję małego koteczka

Jechaliśmy tak sobie i dość długo. Nie byłem świadom upływającego czasu i gdy nagle otworzyłem oczka to był już świt. Jak to kiedy? No i dowiedziałem się, że jesteśmy już w Czcechach. I mało tego już prawie w połowie. Co oznaczało, że już za chwilkę przywitamy się z Fuksją.
co już Czechy?

Śpiący byłem bardzo, ale z utęsknieniem wypatrywałem znaków mówiących, że wjechaliśmy do Polski. Niestety przespałem i to a obudziłem się dopiero jak wypakowywaliśmy towarzyszkę z mojej kanapy. Potem szybciutko do domku i się wypakowaliśmy niema w całości. Znaczy Pańcio biegał z torbami a Pani i ja pakowaliśmy luźne produkty.
Jeszcze przed nami było sporo do roboty. Tak więc pojechaliśmy do Weta aby obejrzał moje uszko. Weszliśmy z biegu i od razu z uszkiem wylądowałem na stole "operacyjnym" Przy okazji podnoszenia dostałem w nos. Zahaczyłem nim o kant stołu. Po wstępnych oględzinach okazało się, że w uszach jest stan  zapalny, ropny czy coś takiego. Patrzył się na moich Borowskich jak na morderców czy coś. No nie był zadowolony ze stanu moich uszów. Przejrzał je kamerą a potem wyczyścił porządnie. Trochę było to nieprzyjemne, ale trzymali mnie Borowscy i tulili, więc w cale źle nie było. Potem lekarstwo do uszu, do oczu i zastrzyk w tyłek, którego nawet nie czułem.
W końcu po zapłaceniu niemałego rachunku pojechaliśmy odebrać Fuksje do wyremontowanego mieszkanka. Tam oczekiwaliśmy jakiś wybuchów radość z jej strony a tu zupełny klops zupełna olewka. No nic po dłuższym czasie odpoczynku i pogawędek zapakowaliśmy jej rzeczy do autka i pojechaliśmy do domku - spać!
ej już wróciliśmy a ta obrażona jakaś

Po długim śnie i długim wypoczynku i wstępnym porządkowaniu poszedłem z Pańciem pozwiedzać najbliższe okolice. Było co wąchać było w końcu musiałem nadrobić tyle dni nieobecności. Po urlopie zawsze jest masa roboty i dużo nadrabiania zaległości. Fajnie, że już wróciliśmy, ale w serduszku żal, ze takie piękne widoki i miejsca odwiedzimy najwcześniej za rok. No i jeszcze ta uszna pamiątka. Do ugryzienia! 
wącham!

1 komentarz:

  1. Szkoda Furiacie, że nie mogłeś być wraz ze swoim Państwem na kocio-hiszpańskiej imprezie w Gliwicach, ale za to bardzo się cieszę, że mile spędziłeś wakacje w Chorwacji! :) Jak wrócisz to pozdrów i obliż Fuksję! ;)

    OdpowiedzUsuń