sobota, 29 sierpnia 2015

Wiejski spacer

Po ciężkiej nocy wstawałem z wielkim trudem, ale w końcu się udało i po malutkim spacerku zaczął się dzionek. Milka całą noc spędziła poza domkiem, chyba nas nie lubi, czy coś. W okolicy wyjścia znalazłem tylko upolowane przez nie myszy. Powiem szczerze, że nie wiem jak takie paskudztwo można jeść. Próbowałem i po polizaniu były bardzo obrzydliwe. Tak więc zostawiłem je pod stołem. Fuksja jak prawdziwy kot wcinała na śniadanie swoje puszeczki.
ona jest uzależniona

Przed południem w ogóle było bardzo leniwie i raczej spokojnie. Ja starałem się odespać w spokoju tą ciężką noc a Fuksja wychodziła na dworek sama, bez opieki i to przy naszym ogólnym sprzeciwie. No ale na szczęście nie uciekła nigdzie, choć Pańcio z bramy ja zdejmował. Ostatecznie Fuksja zadowoliła się siedzeniem w okienku i nie było to okienko transferowe, bo była w nim siatka.
Panienka z okienka

powęszę trochę

Na szczęście ostatecznie Fuksja jak i ja poszliśmy spać. Choć w upale i duchocie był z tym wielki problem. Jakoś tak z problemami, ale znaleźliśmy swoje wymarzone miejsca do spania. Takie leniwe chwile trwały aż Pan nie postanowił, że czas na spacerek, czas wyjść.
nie śpię czuwam

a ja śpię

no dobra zasypiam

No i skończyło się leniuszkowanie przyszedł czas na spacerowanie, przyszedł czas na spacer. Słońce dawało z siebie wszystko, a my ruszyliśmy na spacer. Długi i męczący spacer, ale bardzo przyjemny spacer. Po kilku krokach miałem dość, ale udało się przemóc zmęczenie i ruszyliśmy dalej.
wracajmy już!

No i powędrowaliśmy polami wzdłuż torów, które w końcu musieliśmy przekroczyć. Co prawda z tego co wiem, to po torach tych jeździ raz na ruski rok pociąg towarowy do pobliskiej cementowni, ale zawsze trzeba zachować maksimum bezpieczeństwa. Przed przejściem przez tory dokładnie rozejrzeliśmy się w lewo i w prawo. Oczywiście w trakcie przechodzenia naszła nas ochota na malutka sesję. Wiedzieliśmy, że żadnych niespodzianek nie spotkamy na torach więc można było bezkarnie pozować.

na tej prostej to ze 120 bym pobiegł

widziałeś pobiegłem i wróciłem!

to ja!

Po uzupełnieniu płynów ruszyliśmy dalej na "miasto" Polna droga przekształciła się w asfaltówkę. Tak naprawdę to nie biegałem po torach, i tylko udawałem, że biegałem aby Pańcio się zlitował i wolniej szedł. Po drodze spotkałem kilka szczekających piesków. 
no to wychodź

Pańcio powiedział mi, że idziemy nad wodę. Cieszyłem się. Już marzyłem o pływaniu, o moczeniu się po same uszy. Te martwiłem się o uszy, przecież się leczą. No ale to co zobaczyłem, to trochę mnie rozczarowało. Woda ledwo do końca skarpetek i to w najgłębszych miejscach. No nie miałem pojęcia jak w tym miałem pływać no ale cóż zrobić.

tu jest płytko, ale tam na pewno głęboko

popływane!

Przez tą rzekę się przeprawiliśmy i przeszliśmy trochę po lesie aby za chwilę wrócić i znowu przeprawiać się. No jakby trochę jeszcze nie padało, to nawet pewnie pazurków bym nie zamoczył. W każdym razie dreptaliśmy sobie wzdłuż kanału, w którym co jakiś czas skoczyła jakaś żabka, jaszczurka a to ptaszek przeleciał aby się wykąpać. No po prostu sielanka. Z dala od zgiełku cywilizacji, ludzi. O tym, ze jesteśmy blisko świata ludzi przypominały nam przewody trakcji elektrycznej oraz beton z którego stworzony jest kanał. Tak mnie czasami nachodziła ochota napicia się a nawet wykąpania w kanale. Woda czyściutka więc czemu nie skorzystać. Skorzystać nie mogłem, bo Pańcio mi nie pozwalał, ze względu na  chorobę uszu. Znaczy napić się mogłem ale o kąpieli mogłem zapomnieć. Woda była nawet głęboka bo do brzuszka a nawet więcej, ale nic z tego.

nad kanałem fajnie jest

no już idę

a tak w ogóle to gdzie idziemy?

może się napije

W sumie w trakcie tego dreptania zastanawiałem się jak daleko jeszcze mamy iść i co jest celem naszej podróży. Chwilę po tym jak naszły mnie takie myśli dowiedziałem się, że jesteśmy u celu - nad zalewem, nad zbiornikiem retencyjnym. Ładnie, ale wody mało. No i nic więcej nie mogę o tym powiedzieć, bo zaczęliśmy wracać do domku. Na szczęście już nie nad kanałem a idącą nieopodal droga. Droga była długa, ale przyjemna. Nawet się napiłem z buteleczki i zobaczyłem piękny domek, w którym z miłą chęcią bym zamieszkał.

daj obejrzeć zalew!

no i piękne!

Gdy dotarliśmy na obiadek to marzyłem jedynie o wypoczynku o spaniu. Chciałem wyciągnąć kopytka. Tymczasem w domku był spokój, Fuksja spała wyciągnięta. Chyba bardzo się zmęczyła spaniem. Tak się złożyło, że Pani wraz z Wiką przenosiły się na dworek. Kotek do nich dołączył, choć za bardzo nie chciał tego. Ja do nich jednak z miłą chęcią dołączyłem do dziewczyn i poszedłem spać.
wróciłem!

zmęczona Fuksja

Po obiadku powolutku cżłowieki moje się pakowały. Dołączyła do nas Wika. Coś czułem, że zaraz będziemy wracać do domku i to w powiększonym składzie. Nie myliłem się, chwile później żegnaliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Do domku. Ja w aucie to głównie śpię, więc nawet nie wiem jak długo jechaliśmy. Wiem, że szybko się pod domkiem wypakowaliśmy i po chwilowej drzemce na podłodze umościłem się na Foteliku, a w nocy po prostu poszedłem spać do Borowskich na swoim foteliku. W zasadzie to pierwszy raz jak nie spałem z Wiktorią, gdy u nas była. Do ugryzienia

chyba będziemy zaraz jechać!

w drodze

zasypiam przy filmie

n a foteliku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz