poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Może nie jest takie złe

Podczas porannego spacerku, który odbył się w czasie gdy słońce jeszcze nie świeciło za mocno przeszliśmy w okolicy naszej LaBuni aby zewnętrznie sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Nie pojawiły się żadne plamy i nic nie odpadło. LaBunia się nie rusza i odpoczywa w końcu przez tyle godzin wiozła nasze bagaże i pupki pokonując przy tym ponad 1200km. Namęczyła się prawie jak ja na porannym spacerku. Nie odszedłem za daleko i przeszedłem tylko kilka kroków załatwiając co trzeba i do domku.
wyczuwam, że ktoś tu się kręcił

ciśnienie ok!

Po powrocie do domku ledwo zdążyłem przyłożyć uszy do podłogi a już wychodziliśmy popływać, wychodziliśmy nad morze, na naszą plażę. Tam już zdecydowanie mniej razy trzeba było mnie prosić o wejście do wody i w zasadzie gdyby było tylko płycej to z wody bym nie wychodził. No ale popływałem sobie jak dziki. Po rundce wychodziłem i znowu dostojny i daleki skok do wody i płynę do Pani, która pewniej radzi sobie w wodzie, mały powrót i znowu na brzeg, przy pomocy Pana. W zasadzie to wskakiwałem w ramiona każdego kto chciał mnie przyjąć, a robili to nawet Chorwaci.
wskoczyć, czy nie wskoczyć?

najlepsze pływanie na świecie.

a basset pływa tak

Po dobrych kilkunastu minutach pływania byłem wykończony i przyszedł czas by wygrzać się w słońcu. Nie korzystałem ze specjalnie przygotowanego dla mnie namiociku i najnormalniej w świecie przespałem się na kamieniach.
wygodna podusia

śpię jak suseł

Z czasem jednak wraz z lekkim podsychaniem i wzrostem nudy postanowiłem pospacerować, eksplorować okolice - postanowiłem być normalnym psiakiem, a nie bassetem, leniwą kluską. Tak więc obwąchiwałem i zwiedzałem, ale szybko się zmęczyłem i wróciłem do swojej ulubionej czynności, do spania. No tak jest jeszcze przecież jedzenie i tak naprawdę ciężko mi zdecydować, która z tych rzeczy jest ważniejsza. Spanie jednak nie było łatwe bo na horyzoncie pojawił się hałasujący statek, który mnie na długo wybudził.
czy ktoś otworzył jakieś jedzenie?

spacery

rozciąganie kości

podziwianie widoków

spanie jednak lepsze!

co to za hałasy!

Po plaży szybko wróciliśmy do domku i na spacerek a w zasadzie na lody i coś zjeść. Nim jednak dotarliśmy do centrum do restauracji to odwiedziliśmy prysznic ze słodką wodą, gdzie Pańcio opłukał mnie z soli, która osadza się na moim wspaniałym futrze.
płukanie

Potem rozgościliśmy się w restauracji, gdzie dość długo czekaliśmy na smaczne pizze i dość długo je konsumowaliśmy. Ja przez cały ten czas spałem i tylko od czasu do czasu dostałem coś od Borowskiego na spróbowanie. Podkreślam słowo trochę i na spróbowanie. Wielce żałowałem, że nie zamówili mi choć jednej pizzy. Potem szybko skoczyliśmy na spacerek Promenadą otaczającą jedną z atrakcji miasta. Kościółek położony na wzgórzu kiedyś na pewno zdobędziemy. Nasza trasa trochę zboczyła z promenady i odwiedziliśmy plaże. Zupełnie inną niż nasza. Dno delikatnie opada, jest kamienista i bardzo bardzo duża. Od razu łapki same zanurzały mi się w wodzie i szybciutko się ochłodziłem. No nawet sobie popływałem. Podkreślam mam coś ze swojego Pana, który pływa doskonale, gdy w każdej chwili może dotknąć dna!
dużo jeszcze chodzenia?

w centrum między ładnymi domkami

ładne domki i ja!

no to jest plaża

pływam jak mała motorówka

Po powrocie na promenadę z wolna sobie dreptaliśmy i podziwialiśmy widoki oraz delektowaliśmy się wspaniałym aromatem lasu iglastego. Przede wszystkim jednak spotykałem inne pieski.

chwila odpoczynku

pozuję do fotki

Gdy kończyliśmy to słońce praktycznie już leżało w wodzie. Wcale mu się nie dziwie, tak cały dzień świecić to musi być męczące. Postanowiliśmy jeszcze z Panią zrobić sobie Fotkę i szybciutko do domku. Szybciutko do spania i odpoczynku. Do ugryzienia
słońce zachodzi i my!

powrót do domku

2 komentarze: