poniedziałek, 31 sierpnia 2015

We dwoje raźniej

Czułem, że coś w niedziele się wydarzy i się nie myliłem. Ledwo wstałem a świat zwariował. W zasadzie to nie chciało mi się wstawać, bo pół nocy nie przespałem. Na szczęście do południa spacerek był cudowny. Pogoda dopisywała a spacerowałam z Fuksją.
Fuksja dawno nie była na dworku

Spacerek z nią był wielka przyjemnością. Chodziliśmy sobie razem i obok siebie. Wspierałem ją w jej oswajaniu się ze światem. Początkowo była bardzo niepewna i taka wycofana. Ciągle trzeba było ją ciągnąć za sobą, aż w końcu coś w niej się przestawiło i było widać, ze spacer zaczyna jej się coraz bardziej podobać. Rozglądała się i obwąchiwała wszystko co trafiło pod jej nos. Każdy ptasi śpiew powodował u niej euforię. Dodatkowo każdy przelatujący w pobliżu motyl był obiektem polowań. Mijaliśmy po drodze kilka psiaków i za każdym razem Fuksja szybciutko lądowała na rękach. Upał trochę dokuczał i Fuksja dość szybko zaczęła dyszeć i trzeba było wracać. Wracać do domku spać, choć na chwilke


chodźmy tędy

widzisz a to tutaj to trwa

nie bój się siostra jestem przy tobie!

gdzie my z tą kamerą!

Fuksik w liściach

kamuflaż

coś czuję!

Fuksja dzielnie idź!

Wracajmy!

Zasłużony wypoczynek nie był zbyt długi i zbyt odprężający. Bo nim się zorientowałem a już żegnałem się z Fuksją, która zgodnie z poleceniem Pańci miała pilnować domku. Chwilę później już siedziałem w LaBuni i jechałem. No właśnie, gdzie jechałem? No w zasadzie to nie wiedziałem gdzie jechaliśmy do czasu. Okazało się, że jechaliśmy do domku, do którego dzień wcześniej zawoziliśmy worki z budową. Na miejscu był Franek ze swoimi opiekunami, więc się nie nudziłem. O co to to nie. Biegaliśmy i szaleliśmy razem. Raz jeden gonił drugiego, raz drugi pierwszego. No po prostu szaleństwo i wielki hałas. 

no cześć

no nie wiem czy będziemy biegać!

biegamy!

dawaj uchola!

W końcu się skończyłem, w końcu się zmęczyłem. Upał dały mi się we znaki. Już taki młody nie jestem. Na szczęście był tam bardzo dobry dostęp do pitnej wody i to bieżącej wody pitnej. Tylko musiałem prosić mojego Człowieka o odkręcenie wody. Piłem aż brzuszek był pełny a poziom wody sięgał uszu. Przyszedł czas więc na odpoczynek. Na leżenie w trawie i nawet na krótką drzemkę. Z dala o dyskutujących ludzi. Takie życie to ja mógłbym prowadzić. Rano w ogródku, popołudniu w ogródku na słoneczku. Bieganie po swoim terenie i szczekanie na przechodzących ludziów. No po prostu moje marzenie!
mam dość, wody!!!

człowiek odkręcił ja piję!


chwila relaksu

drzemka

Coś jednak nie dawało mi spokoju. Gdzieś z dala dochodziły interesujące odgłosy i zapaszki. Tak więc postanowiłem sobie pozwiedzać i pospacerować a przede wszystkim sprawdzić źródło tych hałasów. Gdzie to ja ze swoim noskiem nie byłem. Na schodkach, pod płotem, koło drzewek. W końcu gdzieś miedzy sztachetami dostrzegłem wystającą głowę dziwnego czegoś. Poleciałem tam od razu sprawdzić co się dzieje, o co chodzi! Niestety nieśmiałe stworzenie szybko uciekło i gdakało zza sztachet. No nic obwąchałem wszystko co się dało i się oddaliłem do człowieków aby pożebrać trochę o jedzonko dla siebie. Troszkę się udało. Troszkę kiełbaski zjadłem, troszkę ziemniaczków. No i pełen serwis się skończył i można było na chwilę przysnąć. W tak zwanym między czasie byłem nawet na malutkim spacerku. Zwiedziłem troszkę wioseczkę a po powrocie już z pustym brzuszkiem w zasadzie zebraliśmy się do domku. LaBunia dzielnie pojechała.
o widzę głowie

hej głowo!!!!

Wróciliśmy do domku i po przywitaniu Fuksji i chwili rozrabiania  i w końcu zasłużony wypoczynek, pod stołem jak prawdziwy Polak. Na szczęście chwilę później już szliśmy do sypialni. Do ugryzienia!
pod stołem

dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz