poniedziałek, 9 listopada 2015

Nerwy

I po co wstawać w sobotę i na co i komu to potrzebne. Przecież jest wolne, przecież trzeba odpocząć po tak długim i wyczerpującym tygodniu. Nie liczyło się, że w sumie to trochę jestem głodny i trochę chce mi się siku. Po prostu chciałem spać i co z tego, ze było małe słoneczko. Nie miałem ochoty wychodzić i basta.
po co wstajemy?
No i mój sprzeciw na nic się zdał. Poszliśmy szybko na okoliczne łąki. Dobrze, że chociaż nie było ponuro. No ale jakoś daliśmy radę. Na szczęście spacerek szybko się skończył i równie szybko jak wyszliśmy to wróciliśmy do domku na odpoczynek. Chwilka snu została przerwana przez przez przygotowania człowieków do wyjścia. 


no i na co był nam ten spacer?

Nie mogłem nie pojechać z nimi i ruszyliśmy do LaBuni a ta zawiozła nas do Katowic, na targi książki. Oczywiście nie mogłem wejść do środka, ale w zasadzie to nie chciałem się ruszać z autka, bo jak się okazało zaczął padać deszcz i bym zmókł a tego przecież nikt nie chce - zwłaszcza ja. Na szczęście dość szybko wrócili i pojechaliśmy do domku. Tam było trochę sprzątania, ale głównie spanie. Dużo spania. Na równe nogi zerwałem się gdy znowu Borowscy wychodzili. Szybkie pożegnanie z Fuksją i w drogę. Zawieźli mnie do Gliwic, do mieszkanka z kafelkami i zostawili. Dodali na odchodne, że ma być grzeczny. Otóż nie byłem. Nie dałem chwili wytchnienia mojej opiekunce. Skakałem, chciałem się z nią bawić. W zasadzie robiłem wszystko byle tylko nie spać. Z niecierpliwością czekałem na powrót Borowskich. Gdy się pojawili to gospodyni powiedziała im co o mnie myśli. Jaki byłem niegrzeczny. Ech zupełnie nie wiedziałem o co jej chodzi. Witałem się w tym czasie z Pańciem i to bardzo skacząco i z zębalami. Skończyło się to dla mnie szybkim ubraniem kagańca. Ech w końcu musiałem wrócić do domku. Koniec końców w domku smutny od razu położyłem się spać, ale tylko na chwilkę, bo moja kara się w końcu skończyła. Mało tego dostałem cieplutką jeszcze kosteczkę z dużą, bardzo dużą ilością mięska. Nawet podzieliłem się nią z Fuksją. Też jej to mięsko smakowało. Tak ją obgryzałem, że na koniec dnia niewiele zostało a ja byłem wyczerpany i w końcu zasnąłem.

kosteczka

W niedzielę obudziłem Borowskich. Tym razem nie czekałem na nich. Wstałem przed nimi i tak dałem im trochę czasu na sen. W końcu jednak wgramoliłem się na ich łóżko i zmusiłem do otwarcia oczu i  wstania i do napełnienia mojej miseczki. A co skoro oni potrafią mnie budzić to i ja muszę się zemścić i w dodatku stęskniłem się za nimi po poprzednim dniu.

wstawać!

No i wstaliśmy i poszliśmy na spacerek. zaraz po napełnieniu mojego brzuszka chrupkami suchej karmy. Wiatr szalał po dość słonecznym świecie. Nie był to byle jaki wiatr. Moje uszy same unosiły się, jakby szykowały się do startu. One żyły swoim własnym życiem. Postanowiliśmy pójść na najbliższą łąkę. Chwila drogi. Ja dreptałem wąchając cały świat, Pańcio zatracił się w telefonie. 

idziemy na spacerek

Z tego letargu wyrwał nas głośny hałas kilkanaście metrów za nami. Z niedowierzaniem i trochę z bezsilnością obserwowaliśmy upadające na ścieżkę (którą chwilę wcześniej szliśmy) wielkie drzewo. Zamurowało nas. Nie wydając żadnego odgłosu patrzyliśmy na właśnie zakończone widowisko i destrukcje, które po sobie zostawiło. Nagle oboje zdaliśmy sobie sprawę, że w zasadzie to już nie chce nam się spacerować i pora wracać. Obchodząc szerokim łukiem powstały zator. Z wielką nieufnością patrzyliśmy otaczające nas drzewa. Wysoko zadzieraliśmy głowy i obserwowaliśmy kołyszące się drzewa. Szczęśliwie wróciłem do domku i nawet nie miałem ochoty przeszkadzać Borowskim w ich śniadaniu.
Do końca dnia nie chciało mi  się w zasadzie wychodzić. Nie chciało mi się wychodzić do końca dnia. Tak więc ograniczałem czas poza domkiem do absolutnego minimum. Siusiu i inne takie i szybko wróciliśmy do domku. Za to, dużo czasu spędzałem z Panią. Chciałem się tulić. W zasadzie to nie wiem czemu. Może było to spowodowane tym, że byłem niemal na krawędzi śmierci. Pańcia oczywiście wykorzystała to na czyszczenie mnie i odślinianie.

chciałem się przytulać a tutaj?!

tulmy się!

Gdy Pańcia odrzuciła moje miłości, po prostu przeniosłem się do Pańcia. Ten trochę dłużej mnie pogłaskał i pomiział. Ta końcówka niedzieli minęła mi bardzo fajnie, bardzo przyjemnie. Tulasianki, mizianie i ogóle wielka bliskość z człowiekami. Ten weekend obfitował w wiele wydarzeń, ale bardzo brakował zdjęć. Ktoś zapomniał je po prostu robić. Na koniec niedzieli przyszedł czas na relaks, na szczęście, w końcu przed nami był PONIEDZIAŁEK. Do ugryzienia


misiaj

no miziaj jeszcze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz