sobota, 5 września 2015

Ucieczka w pole

Zaraz o poranku, czyli koło dziesiątej zwlekliśmy się z łóżeczka i szybko poszliśmy na spacerek. Przeszliśmy się po najbliższej okolicy, oczywiście starając się zrobić kilka dodatkowych kilometrów, ale musieliśmy się też śpieszyć do domku opiekować się chorą Pańcią. W trakcie spacerku starałem się rozerwać różnymi głupotami. Jak szkoleniem swoich umiejętności maskowania i tym podobne.
wącham dziwne rzeczy


tryb maskowanie

Pani ciężko chorowała, więc spędziła ten czas na kanapie, pod kocykiem. Jadła jedynie bułeczki z masełkiem i ciepła herbatkę. A no i jeszcze jedno jadła biszkopciki. Pyszne i hipnotyzujące, a tam hipnotyzujące, biszkopciki są hipnotajzink! W każdym razem, gdy Pani je otworzyła to my z Fuksją szaleliśmy za nimi. Próbowaliśmy zdobyć choć jeden dla siebie i to wszelkimi sposobami. Na szczęście Pani się z nami podzieliła i to nie jednym biszkopcikiem
mój biszkopcik

Fuksja troszkę kruszy!

Ponieważ Pańcia znowu potrzebowała spokoju to ja z Borowskim postanowiłem udać się na spacerek. Udaliśmy się na dłuższy spacerek na pobliskie pola. Słońce powoli ma się kończyć więc warto było skorzystać z takiej okazji. Spokojnie sobie tam podreptałem ciągnąć Pana na smyczy. Na polu spotkaliśmy wycięte drzewa. Trochę to przerażająco wyglądało jak tak piękne i potężne drzewa padły jak zapałki. Obwąchałem je z należytym szacunkiem. Oby posłużyły do stworzenia czegoś pięknego.
idziemy na pole, przez łąki

ojejku

wielkie a padły, człowieki to jednak mają moc

W każdym razie poszliśmy na spacerek dalej, na polu, spędziliśmy dłuższą chwilę  gdzie biegałem sobie swobodne a Pańcio cykał mi fotki. Ja tymczasem raz chciałem pozować, ale ogólnie starałem się zajmować swoimi sprawami i przybiegać od czasu do czasu bo Pańcio mnie wołał i dawał przekąski.
ale zapaszki

coś tu czuje

chwila dla reporterów

biegnę po przekąskę

no to cykaj fotki

a teraz z językiem

coś tu czuje

gdzieś tam

już nie ma zdjęć

W trakcie zdjęć odkryłem coś w ziemi. Mój nos mnie zagonił do tunelu w ziemi. Taki malutki, że mój nosek ledwo się mieścił. Oczywiście grzebałem, szczekałem, ale nic nie znalazłem. Nie mam pojęcia co w tym siedziało, ale bardzo intensywnie pachniało.
coś tu czuję!

o jest!!!
ale pachnie!!!!!!

Po chwili mi się znudziło, a poza tym zawołał mnie Pańcio. Czasami go słucham, bo wiem, że jak jestem grzeczny to daje mi przekąski. Tak więc przyleciałem do niego na kolejną porcję zdjęć. No trudno za przekąski warto być chwilę grzecznym i spokojnym.
oj coś tam znowu czuje

no gdzie ta moja przekąska

Znowu znalazłem jakiś trop i znowu za nim podążałem. Trzymałem się jednak blisko Pańcia. To pole było pełne jakiś dziwnych zapachów.

co to tam tak pachnie!


chyba tam idziemy

idziemy za tropem!

W końcu rumakowanie się skończyło i na smyczy podreptałem w dalszą drogę. Szliśmy niezły kawałek drogi, ale taki naprawdę niezły. Nóżki to mi wchodziły do tylnej części. Po prostu bolały bardzo, ale dzielnie dreptałem.


no dobra już idę do ciebie!

Dotarliśmy nad kolejne pola. To bardzo dziwne, przechodzić lasem koło hałd i kopalni aby nagle wyjść na piękne pola. No po prostu ten mój kochany Śląsk. Tam złapałem nowy trop i nim poprowadziłem Pańcia. Ten mnie puścił i trzymał się trochę z tyłu, bo chciał zrobić zdjęcie, ale ja wiedziony instynktem w ogóle nie chciałem pozować. Pędziłem jak szalony za tym tropem. Już coś prawie miałem, ale schowało się do norki. Poleciałem dalej tylko od czasu do czasu spoglądając za siebie, czy jest tam gdzieś Pańcio. Ten w końcu stał się bardzo malutki. Nawet chwilę na niego poczekałem, ale tylko ułamek sekund. W końcu dobiegł do mnie i był bardzo zły. Ja stanąłem jak wryty obserwując wypalone kawałki łąki. Po co ludzie to robią, na co! Może to pozwala pozbyć się jakiś robali, albo coś! 
podążaj za ogonkiem!

lecę!

uciekło, to coś

no co się denerwujesz!

Dreptałem już ciągle na smyczy aż do samego domku. Przeszliśmy jeszcze znaczny kawał drogi nim wyszliśmy z pól. W końcu dotarliśmy do głównej drogi, którą doskonale znam. Byłem wykończony, byłem zmęczony, ale dzielnie dreptałem do domku, mimo, że było pod górkę.
zmęczony jestem!


 W domku chwilę bawiłem się z Fuksją, ale ciągle myślałem o meczu piłkarskim, który miał się odbyć za kilka godzin. Oczywiście wspieraliśmy naszych, ale nie chcieliśmy tego oglądać, bo to jest zbyt stresując. W czasie końcówki meczu byłem jeszcze na wieczornym spacerku. Do ugryzienia!
goł nasi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz