poniedziałek, 14 września 2015

Weekend z pizzą

Sobotni poranek jak zwykle był bardzo, że się tak wyrażę leniwy. W każdym razie gdy w końcu wstaliśmy to z Pańciem szybciutko ruszyliśmy na spacerek. No bo wiecie, o poranku zawsze jest duże ciśnienie i trzeba bardzo szybko się z tym uporać. Najlepsze jest to, że w trakcie tego niezbyt krótkiego spacerku poszliśmy do kwiaciarni.  
wstawajcie!
Tam poczekałem przy słupku na Pańcia i słyszałem tylko jak kwiaciarka namawia mojego człowieka do tego aby mnie przyprowadził. Borowski się jednak nie zgodził. Gdy wyszedł to za nimi wyszły Panie i tak się do mnie przymilały i chwaliły jaki jestem super i mam takie fajne łapki, uszka i oczka. W końcu wróciliśmy do domku z kwiatuszkiem dla Pańci. Troszkę się ucieszyła podobnie zresztą jak Fuksja. Z tym, że Fuksja interesowała się nią trochę inaczej. Ona najnormalniej w świecie chciała ją zjeść!


ja tu nic nie robię!

Po spacerku przyszedł w końcu czas na odpoczynek na relaksik. Co prawda na chwilę moje łóżeczko zostało zajęte przez Fuksję to jednak do południa udało mi się wypocząć. Trochę jej pomogłem opuścić mój kocyk. Z tym, że nie martwcie się, po chwili do mnie dołączyła i tak sobie spaliśmy, długo spaliśmy. W końcu jednak poszliśmy na długi, bardzo długi spacerek.
złaź

idziemy na spacerek?

No i poszliśmy, ale to nie był jakiś zwykły malutki spacerek. To był wielki spacer gigant. Na szczęście dreptaliśmy z dala od zgiełku i ruchu samochodowego. Oj szliśmy dalekimi między łąkami i polami. Miałem wiele okazji do powąchania. Doszliśmy na nóżkach do kościółka do którego zwykle jedziemy autkiem. Całe szczęście, bo tam sobie chwilkę przycupnąłem i odetchnąłem. Pańcio narzucił takie tempo, że ledwo nóżkami zdążałem przebierać. Wpadliśmy tez na chwilkę na rozbierane tory, abym trochę po pozował do zdjęć. No dobra naprawdę, to Pańcio chciał zrobić ładne ujęcie kościółka, ale oczywiście nic z tego nie wyszło. W drodze tak się poskładało, że dotarliśmy do miejsc których wcześniej nie widziałem i nie miałem okazji obwąchać. Ba nawet mijał nas pociąg. Zatrzymali nas na przejeździe kolejowym i musieliśmy czekać, aż z hukiem nas minie. Myślałem, że nigdy nas nie minie. Taki długi był i tak hałasował. Dobrze, że Człowiek był przy mnie i mnie głaskał i uspokajał. Gdy minęła nas tylna lokomotywa to nasza wyprawa mogła ruszyć.
o a co to ja tu czuje

o a co tam!

 
wszędzie te kamienie, ziemia, nogi mnie bolą

uffff chwila wypoczynku, człowiek robi zdjęcia

na torach

W drogę powrotną z opuszczonego i rozmontowywanego torowiska zabraliśmy porzucona wielgachną śrubę. Droga do domku była zdecydowanie szybsza i krótsza, bo nie kręciliśmy się po nieznanych terenach, tylko jak strzały pędziliśmy w stronę domku aby odpocząć. Ponieważ czułem, że powrót idzie nam dobrze, więc sporo czasu poświęciłem na zabawy patyczkami, które znajdowałem po drodze. Była nawet przerwa na łyk wody. Znaczy ja piłem a Pańcio nie, bo zapomniał sobie wziąć. 
wracamy!

o słońce zachodzi

do domku!!!

z tym kijkiem wracam!

łyk wody dla ochłody

Po dotarciu do domku padłem na legowisko i poszedłem spać, oczywiście wcześniej coś jedząc. Nie minęła chwila jak zaczęło się coś dziać i Pańcio zniknął. Wrócił po kilkunastu minutach z wielkim pudłem. Ciepłe i pachnące pudło bardzo mnie intrygowało. Jak okazało się co w niej było, to już mało nie wyszedłem z siebie. Po prostu super pizza. Niestety nie było mi dane je spróbować i początkowo tylko patrzyłem jak człowieki jedzą. Na całe szczęście końcówki mogłem sobie zjeść ze swojej miseczki. Zbierali je dla mnie specjalnie.
oooo pizzzzzzzzzzzzaaaaaaaaaaaaaaaaa

to dla mnie!!!

Po spacerku i z pełnym brzuszkiem radośnie kładłem się spać, gdy Fuksja jak zahipnotyzowana wpatrywała się w różyczkę. Widać było wyraźnie, że jest w niej zakochana, czy coś. Próbowała podgryzać i lizać płatki, ale wszystko przerwało głośne i stanowcze "przestań" wydobywające się z ust Pańcia. No jak ten już coś powie, to tak być powinno inaczej robią się problemy. W końcu wszyscy poszliśmy spać po męczącej sobocie, tak aby przywitać niedzielę, która też do nudnych nie należała. Oby tylko łapki przestały mnie boleć. 
zakochana!
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa padam!

obrażona Fuksja idzie spać.

Całe szczęście, że Pańci się zlitował a w zasadzie to wszyscy się tak zgranie nad sobą zlitowaliśmy. W niedziele bardzo długo pospaliśmy, ale tak naprawdę bardzo długo spaliśmy. Ostatecznie poszliśmy na poranny i "krótki" spacerek w okolicy naszego mieszkanka. Zrobiliśmy kilka odświeżających i rozciągających kilometrów. Po powrocie znowu wróciliśmy do spania. Moim łapką jeszcze potrzebny był wypoczynek.
coś tu pachnie

i tu też

kurcze wszędzie tu pachnie!

idziemy

na łące

Do późnego popołudnia niemal nic nie robiliśmy. Na obiadek była Pizza, ale ja się nie załapałem, Fuksja za to cały dzień próbowała dostać się na wysoką szafką z naczyniami i kieliszkami. Dobrze, że jest ten nowy fotel Pańci, bo jest zdecydowanie wyższy niż kanapa i łatwiej jej jest wskoczyć. No już jej się udaje całkiem sprawnie tam wskakiwać. Nie wiem po co skoro tam nic nie ma.
nikt nie patrzę, to wskakuję!

Popołudniu ruszyliśmy na spacerek przez centrum miasta do parku skałka. Nad jeziorko. Pełno ludzi tam się kręciło. Do tego bardzo dużo piesków. Całe szczęście, że woda była jeszcze, bo już się bałem ze wyparowała i nie będę miał czego się napić. Gdy tak sobie piłem gdzieś z oddali dochodziły do mnie wielkie hałasy. Oczywiście Pańcio musiał to sprawdzić. Ja nie byłem taki chętny no ale niestety. Pogodzony z losem dreptałem w kierunku stadionu, bo to z niego dochodziło przeraźliwe huczenie i buczenie. Po chwili gdy weszliśmy na koronę zobaczyliśmy szybko jeżdżące w kółko motocykle. Fajnie to wyglądało. Ledwo za nimi nadążałem i praktycznie widziałem tylko kurz wydobywający się spod ich kół. To byli żużlowcy. Chwilę posiedzieliśmy patrząc jak śmigają. W zasadzie fajnie, że tu przyszliśmy. Mogłem odsapnąć i mogłem pooglądać ciekawe i fajne rzeczy. Niestety jazda się skończyła, bo to był trening lub jakaś pokazówka dla mediów. Było na płycie kilku reporterów. Wróciliśmy do domku dość okrężną drogą, ale w miarę szybko. Tak minął nam weekend. Niedziela się już kończyła. Do ugryzienia!

nad wodą po picu

ale hałasują te "motury"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz