czwartek, 17 września 2015

Byle do środy!

W poniedziałek liczyłem na wypoczynek i w zasadzie to się nie przeliczyłem. W zasadzie to byłem z tego dnia bardzo zadowolony. Szybki poranny spacerek i bardzo długie wyczekiwanie. Ogólnie wykorzystaliśmy ten czas przede wszystkim aby naładować baterię na nadchodzący tydzień. Z tym że Fuksja na foteliku Pani wzięła to sobie zbyt dosłownie 
już wychodzimy?


Fuksja i jej dosłowność

W końcu jednak Fuksja przyszła do mnie na moje legowisko. Odstąpiłem jej kocyk i tak sobie razem pospaliśmy. Niech wie, że jestem dobrym starszym bratem. W zasadzie to przespaliśmy tak całe przedpołudnie i nawet nie zawracaliśmy sobie głowy pomaganiem w sprzątaniu. 

wspólny odpoczynek

Poszliśmy dopiero koło południa na malutki spacerek. Poszliśmy po panią tak w ramach rozprostowania kości i uzyskania kolejnych kilometrów, tych malutkich do mojego małego wyzwania dziennego. Na szczęście szybko to nam poszło a po powrocie szykowaliśmy się na obiadek a Fuksja szykowała się na zabawę. W zasadzie to troszkę się ganialiśmy a ona się chowała pod fotelikiem Pańci. I co chwila jakby nigdy nic wyskakiwała ze swojej kryjówki i nas atakowała po czym dokonywała szybkiego odwrotu po łóżeczko. No po prostu niezły szał.
atak z ukrycia!

Po wieczornym spacerku, który był dość długi i dość wyczerpujący nie marzyłem o niczym innym jak o spaniu. Mimo iż po kolacji, która była już całe godziny temu byłem już głodny to bardziej marzyłem o spaniu niż  jedzeniu. Całe szczęście Pancio sprawił mi a w zasadzie to nam wielką niespodziankę. Dostałem od niego a w zasadzie dostaliśmy wspaniały prezent na dobranoc. Dostaliśmy pyszne pachnące uszko z paczki od Nasze Bassety. Nie tylko wspaniale pachniało, ale także i doskonale smakowało. Przez tą całą zawieruchę z tym uchem to nie mogłem pójść spać. Spędziłem wiele godzin ciamkając je na swoim łóżeczku. Gdy próbowałem się przenieść bliżej Borowskich to okazało się, że im ten zapaszek się nie podoba. Nie rozumie jak to możliwe.

masz dla nas uszko?


dawaj je!

ale pyszne!

Całą tą moją ciężką prace nad uchem obserwowała Fuksja, która szybko zrezygnowała z gryzienia i położyła się na swój drapaczek. Ja w końcu późno w nocy po z bolącą o żucia szczęką położyłem się spać.

W końcu po długiej nocy przyszedł wtorek. Ten dzień to naprawdę wybawienie po poniedziałku. Dzięki niemu już wszyscy wiemy, że tydzień pędzi do przodu i coraz bliżej jest do weekendu.  Skoro świt, no dobrze, może nie o świcie, ale wstaliśmy zaraz po kilku dzwonkach. Po załatwieniu porannych ważnych spraw poszliśmy z Pańciem na spacerek. Oj było to przyjemne i miłe a przy okazji się dość dobrze bawiłem. Szliśmy sobie okolicznymi łąkami a wróciliśmy do domku już naszym osiedlem gdzieś przy głównej i ruchliwej ulicy. Powiem szczerze byłem trochę niegrzeczny. Podgryzałem smycz i w ogóle nie reagowałem na słowa i prośby Pańcia. Ja po prostu chciałem wrócić do domku i spać. Spać jak najdłużej
ruszamy na spacerek

trochę pogryzę!

gryzę smycz

Popołudniu pogoda była niezbyt wyrafinowana. Ni to zimno ni to ciepło. Tak jakoś dziwnie i tak jakoś niepewnie. Zastanawiałem się czy spadnie deszcz, czy może nie spadnie. Mimo wszystko pojechaliśmy po Panią i ruszyliśmy w drogę do centrum handlowego. Pani poszła przez sklep a my na około. I wylądowaliśmy w restauracji. W takiej, której już nie raz byłem. Strasznie lubię tam być. Fajni ludzie tam pracują. Zsiedliśmy do stolika i film mi się urwał. Zasnąłem i nawet nie wiedziałem co i kiedy. Obudziłem się dopiero gdy wychodziliśmy. Ja zostałem odprowadzony do autka i musiałem chwilę poczekać, aż Borowscy zrobią zakupy. Nic mi to jednak nie przeszkadzało, bo spałem dalej!
idziemy do Pańci, która na nas czeka

ale jestem śpiący

Dość późno wróciliśmy do domku. Po kolacji od razu zabrałem się za spanie. Nie minęło jednak wiele czasu, aż natura zaczęła mnie wzywać aby wyjść na dworek. Po dłuższym przekonywaniu Pańcia w końcu poszliśmy na spacerek. Mogłem szczęśliwie wrócić do domku i iść spać.  Fuksja siedząc na swoim legowisku zastanawiała się czemu muszę wychodzić a nie mam swojej kuwetki!

idziemy!

ale warijuje

nie śpię!
no jednak śpię!
idziemy do sypialni?

W końcu przyszła środa. Cały ten dzień osiągnął swój punkt kulminacyjny po tym jak pojechaliśmy po Panią. Cała nasza trójka pojechała do Bytomia. Miasto bardzo odległe od naszych Świętochłowic. Cała droga zajęła nam 15 minut, z czego po 5 już byliśmy w docelowym mieście. Tam po zaparkowaniu autka przeszliśmy kawałek z Panią i pożegnaliśmy się z Nią. Coś gdzieś poszła, nie wiem nie wnikałem. My z Borowskim wędrowaliśmy miastem. 

Pani poszła a my idziemy!

No szliśmy sobie dość długo. Szliśmy sobie przez ładne miasto w którym obok wspaniałych i odrestaurowanych budynków straszą takie delikatnie mówiąc ruiny. Po prostu jest to miasto pełne kontrastów. Nasza wycieczka odbywała się w dość ładnej pogodzie. No tak to u nas jest wesoło, że w jeden dzień pada a w drugi jest upał. Na szczęście nam się udało i było słonecznie ale nie gorąco. Po prostu idealnie na przechadzkę. Nim się zorientowałem to wylądowaliśmy na placu na końcu którego była fontanna. Jak zahipnotyzowany dreptałem w jej kierunku. Musiałem się z niej napić. Musiałem. Próbowałem wody z każdej jej strony. I gdyby nie Pańcio to pewnie bym się wykąpał. No niestety nie zawsze mogę robić co chcę. Gdy już odchodziliśmy do spotkałem wspaniałego koteczka drzemiącego na murku. Miał tak twardy sen, że nawet nie drgnął gdy go próbowałem obwąchać i szczeknąłem aby się ze mną pobawił. Choć jak przyjrzałem się jego łapkom, to może lepiej, że nie wstawał. Troszkę obrażony ruszyłem w drogę powrotną zostawiając po sobie mokre ślady.
ale tu kolorowo

napiję się!

no dobra nie napije się!

z tej strony jest smaczniejsza!

no co, przecież nie jestem mokry!

halo obudź się koteczku!

ślady mokre, moje ślady

odchodzę obrażony na koteczka

W drodze powrotnej przeszliśmy oczywiście inną trasą, trochę dłuższą. Minęliśmy wielu ludzi zachwycających się moimi uszami i łapkami. Spotkaliśmy też na swojej drodze wielu barwnych osobników, takich raczej zaprawionych w piciu tanich wyrobów alkoholowych. W zasadzie cieszyliśmy się, że po okolicy kręciło się sporo pieszych patroli policji. Jakoś tak bezpieczniej się czułem. Najfajniejsze w drodze do miejsca spotkania z Panią było przejście kładką nad bardzo ruchliwą droga. W pewnym momencie przejechał nieopodal tramwaj i cały mostek się zabujał i zatrząsł. No wrażenie nie do opisania. W te pędy ewakuowałem się z tego miejsca. Już pod samym punktem zbornym znalazłem miejsce, gdzie człowieki nie lubią bassetów. Ech trochę popsuło mi to humor, ale na szczęście zaraz pojawiła się Pani i autkiem szybciutko wróciliśmy do domku.
na kładce

tu nie lubią bassetów!

W domku mimo przejścia wielu kilometrów dzielnie pomagałem w robieniu pizzy. No tak, żeby nie było, że coś było na niej niedobre. To wszystkiego musiałem spróbować. No może poza surowym ciastem - tego nie jadłem, ale wszystkie dodatki na pizze sprawdziłem. Był to pyszny sos, który sczyściłem z łyżki oraz cztery rodzaje serów. Po moim zatwierdzeniu wylądowało to wszystko w piecu roznosząc po całym mieszkaniu pyszny aromat. W końcu zmęczony i zadowolony z swojego dnia mogłem iść spać. Tylko Fuksja przez wtuleniem się w podusie musiała po cyckać palec Pańci. 
dobry ten ser
sen w legowisku

no nie rób mi zdjęcia jak zasypiam!

Cyckacz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz