sobota, 3 października 2015

Stuku puku czyścioszka

Rano zbierając się do autka zabraliśmy ze sobą sporo rzeczy. Większość z nich była do sprzątania, ale też znalazła się jakaś wiertarka czy coś. W każdym razie, gdy tylko załatwiliśmy poranne obowiązki i sprawy najważniejsze ruszyliśmy w drogę. LaBunia dzielnie nas wiozła do miejsca docelowego. Ja go nie znałem, ale Pańcio dobrze wiedział jak kierować autkiem i gdzie jedziemy. Zresztą gdyby było inaczej to byłbym w wielki szoku. Odwiedziliśmy dwa sklepy z narzędziami i innymi takimi. Potem w końcu pojechaliśmy na plac aby zobaczyć co to tam stuka. 

LaBunia szybko pozbyła się przednich kółek. Oczywiście wszystko z nasza pomocą. Po dłuższej diagnozie i po kilku próbach dokręcenia i odkręcenia diagnoza była oczywista. Niestety popsutej części nie mieliśmy, więc na pewno przyjedziemy tu jeszcze raz aby to naprawić.
jak to nie masz tej części?

No, ale nie skończyliśmy na tym naszej pracy. Zabraliśmy się za pucowanie LaBuni w środku. Odkurzacz ciężko się napracował, bo nadrobić trzeba było zaległości, znaczne zaległości. Nasze czterokołowe wozidełko nie było sprzątane od czasu wyjazdu na wakacje. Ciężko to policzyć i ogarnąć pamięcią, że nie wspomnę o tym, że aby to policzyć to prawie brakuje mi pazurków. 
no to teraz odkurzaj

Gdy Pańcio tak sobie sprzątał ja postanowiłem mu nie przeszkadzać i lekko się oddaliłem aby przypadkiem nie do czegoś nie zatrudnił albo mi czegoś nie zlecił. Co prawda czasami mi się przysypiało, ale oficjalnie to szczekałem na kota sąsiadów i pilnowałem czy nikt nam nie zagrozi. Stałem na warcie.

ja tu pilnuje

sprzątasz jeszcze?

po co mnie obudziłeś jak nie skończyłeś

W końcu wszystko się skończyło, znaczy się skończyło się sprzątanie. Podejrzewałem, że coś jest na rzeczy, bo nie hałasują już sprzęty sprzątające. Ostateczne potwierdzenie uzyskałem, gdy Pańcio mnie zawołał słowami "auto już wysprzątane, teraz pora na ciebie?" 
Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale mimo wszystko poleciałem za nim. Wylądowaliśmy w łazience, gdzie Pańcio wrzucił mnie do wanny. Znaczy się delikatnie mnie tam usadził. Poleciała woda i trochę mi się to nie podobało, bo raz była gorąca a raz zimna. Jednak gdy w końcu się unormowała to zrobiło się całkiem przyjemnie. Głaskanie i mydlenie a później płukanie i picie wody to naprawdę super sprawa. Bardzo lubię się kąpać, bo potem mam taką miłą i ładnie pachnącą sierść.
 o tak

Pańcio mnie porządnie wytarł i potem na własnych rękach przeniósł do autka, gdzie czekałem i wyglądałem przez okienko jak Pańcio się uwija i zbiera do domku. Pojechaliśmy więc szybko, ale nie do domku, do wyremontowanego mieszkanka, gdzie miałem okazje spróbować szyneczki. Potem jeszcze udaliśmy się odwiedzić Freda, gdzie wyczyściłem miseczkę, zjadłem kilka smakołyczków.
jedziemy już?

W domku nim jeszcze wyszliśmy po Pańcię to trochę posprzątaliśmy i w końcu przesypaliśmy nowo zakupioną karmę, do nowo zakupionego wiaderka. Pańci zawsze zostawia kilka chrupek w worku więc postanowiłem to sprawdzić. Worek szybko się poddał w walce ze mną i wybebeszyłem go niemal na wskroś. Okazało się, że nic nie zostało. Cała moja ciężka praca poszła na marne. Do ugryzienia!


a gdzie chrupki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz