niedziela, 1 marca 2015

Załatwianie

Odwieziona Pani a więc mogliśmy pojechać załatwić różne, różniste sprawy. Najpierw na mieście. Po dłuższej drodze i bardzo długim poszukiwaniu miejsca do parkowania Pan na chwilkę zniknął i poszliśmy na ma spacer poszliśmy w miasto.
Dreptaliśmy sobie spokojnie acz stanowczo przez ulice kolorowego miasta załatwiałem swoje sprawy, i akurat gdy musiałem zrobić coś bardzo ważnego zaczepiła nas Pani z pytaniem, czy może mnie pogłaskać. Nie zastanawiałem się długo - przecież to oczywiste, że można mnie pogłaskać. Miła Pani głaskała mnie a ja skakałem aby jej pomóc jak najbardziej w głaskaniu mnie. Po dłuższej chwili komplementowania mnie i mówienia jakie to bassety są piękne i jaki ja jestem piękny, ale w końcu pożegnaliśmy i poszliśmy dalej. Pan zostawił mnie pod budynkiem dorzucił do tego całe jabłuszko i zniknął za wielkimi drzwiami. Czekając na Pana próbowałem zjeść jabłko ale m uciekło spoza zasięgu i żadne próby odzyskania nie dawały żadnych rezultatów. Byłem zmartwiony, ale i zdeterminowany i nim się zorientowałem to wyszedł Pan i po odpięciu mnie od słupka dopadłem do "zakazanego" owocu i mając go w mordce wracałem dzielnie z Panem do autka. Po drodze co chwilę jabłuszko mi wypadało i w końcu Pan się zlitował i mi potrzymał je abym mógł zjeść. Działo się to gdy czekaliśmy na zmianę świateł. Ludzie się na nas patrzyli z zainteresowaniem i z uśmiechami, ale w końcu udało mi się zjeść połowę smakowitego owocu, którego wcześniej jedynie mogłem posmakować. Po przejściu ulicy dostałem resztę jabłuszka do zjedzenia we własnym zakresie - to oznaczało chwilowy postój.
pyszne jabłuszko

Szybciutko wsiedliśmy do autka i pojechaliśmy na remont. Tam przede wszystkim byłem głaskany, znaczy zmuszałem Pana z fajką do głaskania mnie.  Gdy wróciła gospodyni to przyłączyłem się do niej towarzysząc jej w niemal każdej czynności. Nagle drzwi do pokoju się zamknęły, ze mną i Panią  w środku. Słyszałem tylko dziwne dźwięki i chodzenie. Po długim czasie wyczekiwania w zdewastowanej remontem kuchni pojawiły się wielkie płyty. W drugim pokoju natomiast pojawiło się wiele pudeł z twardymi płytkami, tylko Pana nigdzie nie było. Po chwili stało się jasne gdzie jest! Był na dworze i widziałem go wyglądając przez balkon. Podawał nam długie metalowe coś powodując przy tym wiele przeraźliwego hałasu. Na szczęście wszystko się szybko skończyło. Jeszcze trochę posiedzieliśmy, zabraliśmy jakieś metalowe rzeczy i pojechaliśmy do domku, a raczej po Panią. Raz dwa trzy wsiadała do autka zabierając ze sobą kilka rzeczy. Nasze autko byłe pełne wszystkiego. Podjechaliśmy jeszcze do sklepu po coś na obiad i do domku. Pani poszła a Pan zorientował się, że LaBunia znowu kaprysi, bo coś światełka cofania nie świeciły a co najważniejsze żadnego dźwięku nie wydawały czujniki. No po prostu super. Na szczęście światła szybko wróciły, podobnie jak Pani, która zapomniała czegoś z biura i musieliśmy się wracać, oczywiście LaBunią.
Szybko wróciliśmy do domku i szybciutko zjadłem i położyłem się spać, wcześniej witając się z Fuksją, która stęskniona na nas czekała. Nawet nas nie zaczepiała a jedynie się tuliła do nas. Zdaje mi się, że nasza kotka prawie w ogóle nie jest jak nas nie ma oraz chyba nie korzysta z kuwety. Tak więc gdy wracamy to te dwie rzeczy dzieją się bardzo szybko i z wielką pasją. Fuksja powoduje przy tym wiele, bardzo wiele hałasu. No i w końcu ona też poszła spać. Ja to na swoim fotelu lub w nogach Pani a Fuksja na swoim drapaku, ale także u Pani w nogach. W ogóle wczoraj zauważyłem, że Fuksja pod noskiem ma wymalowany uśmiech. 
Zasypia na drapaku

Reszta dnia mijała nam spokojnie. Wraz z upływem kolejnych godzin spałem w najróżniejszych miejscach, tylko po to aby pójść spać do sypialni. W między czasie były dwa spacerki, szybkie ale i treściwe. Do ugryzienie!
śpię!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz