Dobrze, że we czwartek się w nocy się wyspałem, bo piątek okazał się być jeszcze bardziej pracowity niż dzień poprzedni. Takie coś jest niemal niemożliwe do osiągnięcia, ale nam się udało. Już od samego rana było to bardzo ciekawy dzień. Tym razem udało nam się nie zaspać, ale i tak wstaliśmy trochę późno i w pośpiechu ale z uśmiechami ruszyliśmy ku nowym przygodom.
Odwieźliśmy Panią i tam trochę z Panem zabawiłem. Tak tym razem pomagałem mu w otwieraniu i zamykaniu szaf czy coś takiego. Trochę mnie to nudziło, ale dzielnie Panu towarzyszyłem, ba nawet trochę chciało mi się śmiać, bo jedna szafa postanowiła się rozejść, taki foszek, troszkę jak naszej LaBuni. Kryzys został szybko zażegnany i ruszyliśmy w dalsza drogę. Po drodze zahaczyliśmy o malutki sklepik, gdzie Pan chyba tylko wszedł aby się rozejrzeć i zgarnąć jakieś gratisy w postaci malutkich kawałeczków rurki. Tak malutkich, że mieściły się w dłoni - oba w jednej!
Pojechaliśmy do domku z kafelkami, gdzie okazało się, że nasze gratisy to tak naprawdę jakieś bardzo ważne rzeczy. Pomagaliśmy w doprowadzeniu wody w odpowiednie miejsca. Można powiedzieć, że przez swoją nieuwagę i ciapowatość ocierałem się o gorące urządzenie, które sklejało rury. No po prostu cuda na kiju, a ja wymyśliłem, że można by je wykorzystywać do podgrzewania kiełbaski, oczywiście podgrzewania dla mnie.
Początkowo zapowiadało się na dość spokojny etap prac, ale wszystko się nagle zmieniło. W ruch poszedł młotek i kawał zaostrzonego metalu, którymi wybijane były kolejne kafelki w podłodze na przedpokoju. Pukanie i stukanie powolutku przynosiło rezultaty, ale jednak mizerne. Tak więc Pan z fajką postanowił użyć o wiele głośniejszej rzeczy. Mianowicie młot udarowy. Taka wielka wiertarka, hałasująca niczym pędzący pociąg gwałtownie zwiększyła tempo pracy. Roboty posuwały się tak szybko, że nie nadążaliśmy z odbieraniem uzyskanego gruzy. Na szczęście ten potwór się grzał i wymagał przerw w czasie których Pan znikał z wiadrami gruzu. Tak fajnie się złożyło, że hałasująca maszyna była wyłączana, gdy miały zapełnić się dwa dostępne wiadra i odpoczywała akurat tyle by te dwa wiadra wyrzucić. Ja oczywiście byłem w centrum wydarzeń. Chodziłem po stertach rozbitych kafelek i wąchałem wielki wibrujący ząb wiertarki akurat w miejscu w którym się wgryzał w podłogę. Tak to szybko szło, że nim się obejrzeliśmy a kafelki pozostały tylko pod szafkami w przedpokoju. Tempo prac było tak wielkie, że w przedpokoju zrobiło się siwo od kurzy i ciężko było oddychać. Nie zrażało mnie to jednak aby unikać centrum wydarzeń. No po prostu czasami to Pan się bał, że dostanę młotkiem po uchu, lub wiertarka zrobi mi dziurę w nodze. Ja jednak niczego się nie bałem, nawet hałasu i wibracji, ba nawet czasami pomagałem przenosić kamyki.
No w końcu przyszła przerwa na obiad. Zjedliśmy pierogi z mięsem. Dobrze przeczytaliście, bo ja też zjadłem jednego czy dwa, a potem wyczyściłem wszystkie talerze z tłuszczyku. No i nim się zorientowałem a w przedpokoju szafki się przeniosły i reszta kafelek zniknęła w wielkim worze ze śmieciami stojącym pod klatką schodowa. Wszyscy się trochę uśmialiśmy, gdy największa szafa, w której było wiele rzeczy rozpadła się na kawałki w trakcie przenoszenia w nowe miejsce. Znaczy gospodyni i Pan z fajką początkowo byli przerażeni ilością rzeczy na które musza znaleźć nowe miejsce, ale z czasem gdy wszystko zaczęło znikać i jakoś samo się chować lub wyrzucać na śmieci - wszystkim ulżyło, że tyle aż udało się zrobić i w dobrych humorach pożegnaliśmy się - to była dobra robota.
Nim pojechaliśmy do domku odwiedziliśmy jeszcze na chwilę Freda. W zasadzie to odwiedziny były krótkie i dotyczyły raczej misek Freda, bo on był jakiś taki nie w sosie. Objadłem się zabraliśmy trochę rzeczy i do domku. Siedziałem na tylnej kanapie i słuchaliśmy dla relaksu głośno muzyczki. Nie przeszkadzało mi to w zaśnięciu mimo iż brzuszek cały mi wibrował w rytm basu.
W domku zmęczenie faceci zastali widok bardzo zaskakujący. Nasze Panie leżały na kanapie. W zasadzie to Fuksja spała a przez sen cyckała palec Pani. Chyba bardzo się za nią stęskniła. Po chwili okazało się, że Pani nie najlepiej się czuje z powodu bólu pleców, tak więc ograniczała swoje ruchy do minimum.
obolała i cyckająca
Coś tam zjedliśmy i w zasadzie znowu zabrałem się za spanie. No w sumie chciałem się zabrać, ale jeszcze trzeba było pomóc w szykowaniu kolacji. Nie mogłem się oprzeć zapaszkom jakie dobiegały z kuchni. Nic dziwnego bo jak potem od Pana trochę tego hamburgera spróbowałem to aż z radości uszy mi się trzęsły. Po wieczornym spacerku to już miałem całkowicie wszystkiego dość. Nie miałem nawet siły poprzytulać się do Pani aby ogrzać jej plecki lub ulżyć w bólu moim noskiem. Poszedłem spać na fotelu, licząc że szybko przeniesiemy się do sypialni. Niestety długo musiałem czekać, ale czas ten minął mi szybko bo najnormalniej w świecie zasnąłem jak kamień. Obudziły mnie dopiero przenosiny Borowskich do sypialni. Przeniosłem się tam niemal automatycznie, nie w pełni świadomy! Do ugryzienia!
wieczorna toaleta
Fuksja poluje na stopy pod kołdrą
śpię
Fuksja szuka miejsca do spania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz