wtorek, 24 marca 2015

Znaleziono

W poniedziałek obudziło mnie słoneczko. Od razu wiedziałem, że to będzie wspaniały dzień. Po śniadanku szybciutko zbiegłem na dworek to płaczącej za nami LaBuni. Jednak nie jechaliśmy od razu a poszliśmy na malutki spacerek, po najbliższej okolicy. Na ziemi były jeszcze ślady nocnego przymrozku co w sumie tworzyło niezwykle malowniczy obraz.
musimy gdzieś jechać?
Niestety musieliśmy jechać i już chwilę później byłem w bagażniku autka i ruszaliśmy. Zdążyłem tylko obniżyć troszkę poziom w zbiorniczku a tu już byłem w aucie i nie wiedziałem ile czasu w nim spędzę. Jak się okazało spędziłem w nim sporo czasu. Nie martwiłem się tym jednak bo jeszcze natura mnie tak bardzo nie przyciskała. Po prostu się zdrzemnąłem. Nagle zostałem obudzony otwarciem bagażnika i zaproszony do spacerku. 
Przeszliśmy się z Panem wzdłuż "leśnej" drogi. Miałem przeczucie, że to krótki spacerek więc szybciutko załatwiłem co musiałem aby potem nie żałować, że straciłem czas na wąchanie. Po drodze spotkaliśmy pieski, które mnie obszczekały. Ja chciałem z nimi się dogadać i pobawić, ale niestety były za płotkiem i jakoś tak lekko nieprzyjaźnie nastawione. 
szybko 

zaprzyjaźnić się?

Wróciłem do autka i grzecznie się w nim rozgościłem. Już spokojny mogłem się całkowicie zrelaksować w drodze do domku. Niestety jeszcze nie wracaliśmy, a ja musiałem spędzić w autku kilka godzinek. W końcu jednak wrócił Pan trochę zmęczony i z brudnymi łapkami. Ruszyliśmy do domku pozostawiając po sobie wielką plamę. Tak więc LaBunia płakała nad moim losem bardziej niż mi się wydawało. 
Nim dotarliśmy do domku to jeszcze byliśmy w naprawialni autek aby zakupić jakieś uszczelki. Potem dwukrotnie odwiedziliśmy myjnie. Na każdej z nich głośno szczekałem pozostawiony samym sobie w autku. Też chciałem pomóc w myciu a musiałem się kisić. W końcu jednak wróciliśmy do domku i mogłem z czystym sumieniem pójść spać. Wcześniej jednak chwilę poganiałem się z Fuksją a moja szyja została obmyta lekarstwem. 
Do wieczorka prawie nic się nie działo no może oprócz wyjścia po Panią i na malutkie zakupy. W zasadzie te zakupy były naprawdę super. Bo potem nasza trójka przeszła się na spacerek i zjedliśmy lody pyszne lody na patyku. Pan prawie całego zjadł sam tylko moja kochana Pani się ze mną dzieliła. Ech co ja bym bez niej zrobił. 
Wieczorową porą trochę Fuksja pobuszowała po mieszkaniu, ja zresztą też, ale niestety za moje łobuzowanie, głośne i szczekliwe łobuzowanie przypadła mi w udziale kara. Więc położyłem się spać na kocyku obok swojej drzemiącej siostry. Ta za każdym razem gdy ją dotknąłem musiała się koniecznie umyć, co mnie budziło i się kręciłem dotykając ją. To błędne koło przerwał Pan wyciągający mnie na spacer.
Fuksja podziwia kwiatki

śpimy razem

Na ostatnim spacerku Pan zaskakiwał mnie podbiegając kilka kroków. Ja oczywiście goniłem go próbując złapać za nogawkę. W końcu wspiął się po schodach na jakiś podest aby przede mną uciec, ale tylko na chwilkę, bo szybko znalazłem drogę do niego. Dostało mi się dużo głaskania i miziania. Jeszcze tylko musieliśmy wrócić do domku i mogliśmy iść spać.
zaplątany

Przed snem aby się zrelaksować musiałem jeszcze pobawić się ze swoim pieskiem. Dawno tego nie robiłem i zapomniałem jakie to jest relaksujące. Tak mocno i intensywnie go gryzłem, że niechcący zrobiłem w nim malutką dziurkę na szwie przy uchu. Takie ciamkanie uszka bardzo mnie uspokaja, ech to taki mój dziwny dawno zapomniany rytuał. Dopiero po odpowiedniej dawce uspokojenia dołączyłem do śpiącej Fuksji. 
Acha muszę jeszcze wspomnieć, że okulary schowane przez Fuksje się znalazły. Wcisnęła je tak pod łóżko, że wyciągnęliśmy je dopiero za pomocą bardzo długiej linijki. Wszyscy się ucieszyliśmy, że zguba się znalazła. No to tyle z naszego poniedziałku. Do ugryzienia!

chwila relaksu

ja na foteliku

Fuksja na legowisku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz