poniedziałek, 9 marca 2015

Dzień kobiet

Niedziela, czyli dzień kobiet była w zasadzie dniem bez aparatu, bo Pan ciągle zapominał zrobić jakieś zdjęcie przez co opis dopiero co skończonego dnia będzie trochę ubogi. No ale wraz z nastaniem słonecznego poranka, po wyspaniu się i gdy natura zaczęła mnie wzywać, to starałem się obudzić Pana i wyjść na spacer. Trochę to potrwało, ale się udało.

Szybciutko udaliśmy się na zwiedzanie najbliższej okolicy. Dzielnie dreptałem w promieniach słońca.  Przechadzka między blokami była wielką przyjemnością. Jednak gdy tylko wchodziliśmy w zacienione miejsce to zaraz robiło się chłodniej. Tak więc staraliśmy się dreptać w cieplutkim słońcu. Spacerek po załatwieniu wszystkich spraw szybko się skończył i nim się zorientowałem już jadłem śniadanko w domku. Potem wróciłem do sypialni i położyłem się na swoim legowisku i zasnąłem. Wszyscy obudziliśmy się dopiero gdy słoneczko było już bardzo wysoko na niebie. Bardzo miło się drzemało przy lekko uchylonym okienku. Taki powiem wiosny a nawet lata. W zasadzie po pobudce i zjedzeniu śniadania niewiele się zmieniło, bo przenieśliśmy się do salonu gdzie dalej leniuchowaliśmy.
Nale wszystko się ucięło ja masło gorącym noże. Fuksja trafiła w szelki i gromadnie zeszliśmy do autka. O dziwo LaBunia malutko kaprysiła i pojechaliśmy do odwiedzić Panie naszej rodzinki. Pierwszym punktem podróży okazał się domek Freda.
Fuksja się ubiera!

 Ledwo się zatrzymaliśmy i już mieliśmy szybciutko wysiadać bo byliśmy trochę spóźnieni gdy stała się rzecz niespodziewana. Fuksja, które jechała na tylnej kanapie nie zniosła najlepiej podróży i zwymiotowała jedzonym przed samym wyjściem posiłkiem. Uzewnętrzniła się na tapicerce drzwi. Trochę zajęło nam sprzątanie tego bałaganu, ale się udało i szybkim krokiem weszliśmy na pięterko i po otwarciu drzwi od razu wbiegłem do kuchni do miseczek. Pełne miseczki szybko spałaszowałem. Kotek sobie dreptał po mieszkanku a Borowscy zasiedli do obiadku. Potem sobie zabrałem kosteczkę do chrupania, ale Fred mi zabrał, ale nie smuciłem się za długo, po prostu poszedłem po następną, którą również mi zabrał - łobuz. Fuksja tymczasem pozaczepiała chwilę kota domowników (Milkę) po czym wskoczyła do jej domku i tam się zadomowiła.
Po wyłożeniu deserku na stole (bebeczek dla babeczek) i wypiciu herbatki, Pan zabrał mnie ze sobą i poszliśmy odwiedzić budowę, a w zasadzie wręczyć tam babeczki dla gospodyni. Chwilę tam posiedzieliśmy, co pozwoliło mi na wypicie miski wody i głaskanie. W końcu musieliśmy wracać. Troszkę ze smutkiem się pożegnałem i wróciliśmy do Freda, gdzie położyłem się spać. Fuksja tymczasem trochę syczała i atakowała człowieków. Nie zabawiliśmy zbyt długo i zabraliśmy prezenty dla Pani. Ruszyliśmy na malutkie zakupy. Nie jechaliśmy zbyt długo i zostaliśmy w autku. Pozwoliło mi to na pospanie w ciszy i spokoju. Fuksja niemal od razu z tylnej kanapy przeniosła się na fotel kierowcy i również zasnęła. Obudziliśmy się gdy na chwilę Pan nas odwiedził.
Fuksja śpi na fotelu

ja z tęsknym wzrokiem patrzę na Pana

Zakupy trochę się Borowskim przeciągnęły, ale to nic nie szkodzi bo sobie troszkę pospałem. Okazało się, że jeszcze jedziemy odwiedzić Franka a w zasadzie to jego Panią. W trakcie drogi trochę z Fuksja się pobawiliśmy, bo oboje siedzieliśmy na tylnej półce, ale nim dojechaliśmy na miejsce to nam się wszystko znudziło i poszliśmy spać, ja w bagażniku a Fuksja u Pani na kolanach.
kończymy zabawę

U Franka byliśmy wszyscy, tam też było pełno ludzi. Oddaliśmy resztę babeczek i chwilę Borowscy pogadali. Ja oczywiście bawiłem się z Frankiem i to bardzo intensywnie, ale była miła zabawa, bardzo miła zabawa. Fuksja natomiast przechodziła z rąk naszej Pani na ręce opiekuna Franka. W końcu i tam się pożegnaliśmy i pojechaliśmy do domku. W drodze jeszcze nakarmiliśmy LaBunie. No muszę Wam powiedzieć, że karmienie LaBuni jest to co najmniej kosztowne. Ona tyle pije i w dodatku tak drogie picie, że można oszaleć. Za te pieniążki to ja jem przez całe miesiące i to jak król i cały jego dwór a jej to starcza na kilkanaście dni. W domku po malutkim spacerku od razu usnąłem. Nawet nie wiedziałem kiedy skończył się dzionek i wędrowaliśmy spać do sypialni. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz