Ech w niedzielę zaraz po pobudce czułem się jakby ktoś ukradł mi czas, co najmniej jedną godzinkę. Na ranem wskoczyłem na łóżeczko potajemnie i pospałem sobie troszkę na nogach Pani. Ta niestety w końcu się zorientowała i musiałem spadać. Ech przed samym południem w końcu poszedłem niechętnie na spacerek a po powrocie od razu szukałem miejsca do drzemania. A to podusia, a to legowisko a nawet zahaczyłem o krzesełko.
dobra drzemka
Cała ta miła i leniwa atmosfera trwała aż obiadku. Z resztą gdyby nie spacerek po nim to tak wspaniale było by cały dzień. Nawet Fuksja była jakaś taka zaspana. Ona zresztą ostatnio nie pozwala Pani wstać rano, bo cycka palce. Ech ta mała to ma wspaniałe życie, wszędzie może wejść i nikt nie krzyczy, ba nawet nikt się nie denerwuje.
Spacerek był bardzo męczący, ale również bardzo ożywiający, choć po nim padłem ze zmęczenia. Takie przewietrzenie było mi bardzo potrzebne. Przeszliśmy się po mieście, a przeszliśmy się bardzo mocno. Znaczy w nogach i łapkach miałem kilka dobrych kilometrów. Spacer był fascynujący już od pierwszych metrów. Znaleźliśmy jakieś ukryte i zamurowane zejście do schronu lub jakiejś piwnicy i to ledwie kilka metrów od chodnika którym niemal codziennie się przechadzam, no dobra raz w tygodniu. Niestety nie mogłem pokazać swojej duszy odkrywcy, bo nigdzie się zejść nie dało a w dodatku każdy schodek był zaśmiecony prawie niewyobrażalną ilością śmieci.
Spacerek był bardzo męczący, ale również bardzo ożywiający, choć po nim padłem ze zmęczenia. Takie przewietrzenie było mi bardzo potrzebne. Przeszliśmy się po mieście, a przeszliśmy się bardzo mocno. Znaczy w nogach i łapkach miałem kilka dobrych kilometrów. Spacer był fascynujący już od pierwszych metrów. Znaleźliśmy jakieś ukryte i zamurowane zejście do schronu lub jakiejś piwnicy i to ledwie kilka metrów od chodnika którym niemal codziennie się przechadzam, no dobra raz w tygodniu. Niestety nie mogłem pokazać swojej duszy odkrywcy, bo nigdzie się zejść nie dało a w dodatku każdy schodek był zaśmiecony prawie niewyobrażalną ilością śmieci.
ojej zamurowane!
Porzuciliśmy to miejsce i ruszyliśmy dalej, bo kilka kroków dalej czekała nas kolejna przygoda. Skakałem sobie po murku jak mała gazela. Raz na jednej stronie, raz na drugiej. Najlepiej jednak było na murku. Ech nie wiem co jest we mnie, że tak bardzo lubię chodzić po tych murkach.
ojej murek?
na murku
Zostawiając ze smutkiem murek ruszyliśmy dalej. Bardzo dawno nas nie było w tej okolicy, jakoś było nam nie po drodze. No ale teraz nadrabialiśmy zaległości. W zasadzie to ja nadrabiałem bo musiałem sporo czytać i tez niejedno zostawić po sobie. Chodziłem sobie obwąchując wszystko. Przechadzaliśmy się między blokami, wzdłuż ruchliwej ulicy a nawet niedaleko opuszczonych, a przynajmniej tak wyglądających fabryk. Bardzo było to fajne i mimo, że widziałem te miejsca nie raz i nie dwa, to czułem się jakbym widział to wszystko pierwszy raz.
na trawce
opuszczona?
chyba przy walcowni, huty Batory
parczek przy ulicy
Najfajniejsze było to, że gdy powolutku sobie wracaliśmy w kierunku domku spotkałem pieska na służbie, albo w pracy. Kiedy ja sobie zwiedzam, to inne pieski musza pracować. Choć muszę powiedzieć, że taka pracę jaką miał ten owczarek niemiecki to i ja z miłą chęcią bym chciał. Siedział sobie na placyku, zamkniętym placu i obserwowała co się dzieje dookoła. Pewnie dostaje sporo jedzenia i ma swój daszek nad głową. Oczywiście sporo czasu spędziliśmy na przywitaniu i mimo, ze przez płotek to zapamiętam to na długo - było w tym coś bardzo duchowego.
tam jest piesek
przywitanie
Dość długo spędziliśmy czasu przy tym płotku, ale w końcu musieliśmy się pożegnać i ruszyć przed siebie. Wróciliśmy do centrum Świętochłowic a stąd to już tylko chwilka i już w domku. Z wielką radością przywitałem się z pięknym pieskiem jakiego spotkałem w trakcie drogi do domku
no cześć
Nim weszliśmy do domku musieliśmy zrobić jeszcze zakupy, a że uciekła nam godzinka to okazało się, że sklepik pod naszym domkiem jest już zamknięty i musieliśmy jeszcze się kawałek przejść do innego sklepiku. Na szczęście nie było daleko i na szczęście szybko to załatwiliśmy.
W domku przywitanie i sprawdzenie sytuacji, to znaczy misek i stołów oraz blatów. W końcu przyszedł czas na pielęgnacje mojej sierści, czyli czesanie i przemywanie. Po chwili zabawy z kotem nim się zorientowałem to była już ciemna noc i trzeba było jeszcze odbyć malutki spacerek i iść spać.
zabawa!
Niestety w żaden sposób nie byłem w stanie się wyciszyć, więc znalazłem sobie swojego pluszowego pieska. już miałem go ciamkać, gdy Pani mi go zabrała i coś w nim szyła czy coś takiego. Podobno coś z jego łapek leciało, ale pewnie to Oni coś z nim zrobili.
co ty robisz mojemu misiowi?
W końcu dostałem go z w swoje ząbki i mogłem się relaksować a w końcu zasnąć. Nawet nie wiedziałem kiedy się przeniosłem do sypialni. Do ugryzienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz