środa, 25 marca 2015

Znowu u Freda

Poranne słoneczko bardzo szybko nas a raczej mnie obudziło. Borowscy już się też przebudzi, ale nie chcieli jeszcze wstawać, co mi się nie za bardzo podobało. Więc  delikatnie nakłaniałem ich do wstania trącając ich noskiem i trochę piszcząc. Tak cichutko.
dzień dobry!
Borowscy wstali i rozpoczął się nas wesoły dzionek. Spokojnie zjedliśmy śniadanko i ruszyliśmy na podbój świata a raczej odwieźć Panią a potem szybciutko na spacerek po skałce, parku skałce. Tam chwilę się wyczesywałem i było tak przyjemnie. No dobra nie ja się wyczesywałem a wyczesywał mnie Pan. Wtedy podeszła do nas Pani z małym pieskiem. Na moje oko ta biała kulka ważyła mniej niż 8kg. Pani była zafascynowana rękawicą do czesania i obawiała się o życie swojego pieska, bo przecież mogę mu od tak złamać wszystkie kosteczki. Ech dziwna ta Pani strasznie była, zresztą chwilę później od nasz odeszła i kawałek dalej piesek już był na jej rękach bo 50 metrów od niej był pies bez smyczy, który na pewno zmiażdży jej pieska! Głośno skomentowała całe zło tego świata i poszła. My chwilę później wróciliśmy do autka i do domku. Ważne, że wszystko załatwiliśmy
ja z LaBunią

nad jeziorkiem
  
W domku oczywiście zanim położyłem się spać, to szybko odkurzyliśmy i umyliśmy podłogę oraz wynieśliśmy pościel na balkon - tak w ramach ocieplenia i odświeżenia jej wizerunku. Cała nasza trójka uczestniczyła w tych ciężkich pracach. 
Kontrola ułożenia pościeli

Po tej ciężkiej harówce udaliśmy się na zasłużony wypoczynek. Ja wybrałem na swoje miejsce snu mój ulubiony ponton. Co prawda już się w nim za bardzo nie mieszczę, ale i tak jest super. Fuksja natomiast dzielnie próbowała zasnąć na swoim drapaku.
na pontonie

zasypiająca Fuksja

Po chwili wytchnienia przyszedł czas na kosmetykę mojej skóry. Tak więc najpierw zostałem porządnie wyczesany. Trwało to kilka dobrych minut a może nawet i 300000 lat. Ja żeby się nie nudzić bawiłem się odkurzaczem. Ustawiony był na najmniejszą moc i jak miałem go w buzi to tak dziwnie i śmiesznie hałasował. Po pozbyciu się niemal całego mojego luźnego futra przyszedł czas na przemywanie szyi lekiem. Tyle przyjemności na raz aż nie mogłem w to uwierzyć. Fuksja tylko z zazdrością patrzyła na całe to moje spa i od czasu do czasu zabierała nakrętkę od butelki z lekiem.
W końcu poszedłem sobie z Panem na spacerek. Chciało mi się dość bardzo przez co nie musiałem długo nakłaniać Pana na spacerek. Przeszliśmy się w okolicy i szybciutko załatwiłem to co musiałem i szybciutko do domku, ale tylko na chwilkę, bo zaraz musieliśmy iść po Panią.
chodźmy na spacer?

spaceruję!

o część patyczków już zniknęło

Pani szybko odebrana i szybko wróciliśmy do domku i co najważniejsze szybko przyszykowaliśmy obiadek i zjedliśmy. Nawet kilka ziemniaczków dostałem, a wcześniej trochę surowego mięska mielonego. To jednak jakoś mi nie odpowiadało i postanowiłem zostawić je Fuksji.
Z obiadkiem się bardzo śpieszyliśmy i nie miałem pojęcia dlaczego. pod wieczór stało się to dla mnie jasne. Po pierwsze poszedłem z Panem na spacerek co dziwne jeszcze przed moją kolacją. Spacerowaliśmy po okolicy zahaczając o sklep. Spotkałem kilka wesołych piesków z sąsiedztwa i już mieliśmy iść na pole pobiegać trochę, ale okazało się, że czas wracać. Pod autkiem czekała już na nas Pani i gdzieś pojechaliśmy. Pojechaliśmy do Freda. Tam jak zawsze wyczyściłem miseczkę a potem podjadłem trochę naleśników ze słodkim nadzieniem. Trochę tam posiedzieliśmy i z wielką przyjemnością tam podrzemałem.
to dla mnie?

Wszystko co dobre szybko się kończy i pożegnaliśmy się z domownikami i udaliśmy się do autka. Pod domkiem jeszcze malutki spacerek i na fotelik. Z pełnym brzuszkiem nie mogłem robić nic innego jak tylko spać i czekać na przenosiny do sypialni. Gdy kilkanaście minut za Borowskimi udałem się do sypialni, Fuksja była na moim pontoniku, al na szczęście szybko się przeniosła na parapet. Do ugryzienia
moje łóżeczko jest zajęte

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz