poniedziałek, 16 marca 2015

Porządny spacer

Jak ja nie lubię jak piękny i długi sen jest mi przerywany przez moje potrzeby, z którymi nie zawsze mogę się wstrzymać. Potem ja muszę budzić Borowskiego, bo nie mogę sam wychodzić na dworek. Na szczęście szybko wstał nałożył mi jedzenie i poszliśmy na dworek. Wyszliśmy na dworek a tam taka piękna pogoda, że aż uszy same stawały dęba. 
i spacerek się zaczyna
Przeszliśmy się po najbliższej okolicy, mijając dobrze znane mi bloki i dobrze znane zapachy. Szybciutko załatwiliśmy wszystkie sprawy. Dużo radości sprawiło mi najnormalniejsze w świecie wygrzewanie się w słoneczku i cieszeniu się ciepłymi promieniami słoneczka. Oby takich chwil było bardzo dużo.
wącham

słoneczko

Szczęśliwy i pełen energii wróciłem do domku. Naładowany endorfinami od razu zabrałem się za wygodne ułożenie na legowisku i zasnąłem, podobnie zresztą jak Pan. Tak sobie spaliśmy aż w końcu nam się znudziło i to mimo otwartego okienka, przy którym warte miała Fuksja - siedziała jak zaczarowana na parapecie i wpatrzona w widok za oknem. Wcale jej się nie dziwie, w końcu  taki piękny tam dzień się dzieje.
Wstaliśmy i lekko podkurzaliśmy oraz umyliśmy podłogę. Znaczy podłogę to mył sam Pan bo mnie i Fuksje zamknął w sypialni z Panią.  Gdy spokojnie podłoga schła to ja trochę rozpaczałem aby być przy Panu. Niestety musiałem wyczekać aż wszystko będzie sucho i się wtedy zaczęło. Szybkie śniadanie przy którym siedzieliśmy z Fuksją i prosiliśmy się o swoją dole, o swoją część. Zazwyczaj udaje nam się zjeść końcówkę kanapki. Te ostatnimi czasy są bardzo pyszne, naprawdę bardzo pyszne bo takie jakieś wiosenne z sałata, rzodkiewką i innymi kolorowymi i smacznymi warzywami. Pycha, ale szkoda, że tylko troszeczkę dostaje. Po śniadanku chwila zabawy z Fuksją w okolicach kanapy
zabawa w najlepsze a kanapka jeszcze na stole!

W końcu gdy włączyły się seriale w telewizorni to mnie zmogło zmęczenie i wyłożyłem się jak długi na wspaniałej podusi, którą kilka chwil wcześniej magicznie pojawiła się za sprawą Pana. Bardzo długo się na niej relaksowałem, no dobra wspaniale się na niej wyspałem. Jednak w końcu jak lunatyk wędrowałem po całej podłodze, ba nawet wdrapałem się na fotelik i nawet nie wiedziałem jak i gdzie.
wspaniały powrót do przeszłości - moja podusia, fioletowa podusia

Z mojego wypoczynku wyrwało mnie zamieszanie w salonie. To była Pani, która zabrała się za obieranie jabłek. Oznaczać to mogło tylko jedna, że w naszym domku po raz kolejny pojawi się szarlotka. Z obierania i krojenia zawsze dostaję kilka kawałków do schrupania. Postanowiłem się trzymać trochę z dala aby się na mnie nie denerwowali. Za to Fuksja była w centrum, no można powiedzieć w misce. Chodziła to tu to tam, próbowała ukraść jakieś jabłuszko.
Fuksja w jabłuszkach

Potem miseczkę pełną jabłuszek przejął Pan i udał się z nią do kuchni. Ja spokojnie nasłuchiwałem z fotelika co się dzieje a Fuksja jak przyklejona do jabłek poleciała za Panem. Oczywiście po czasie ja też dołączyłem, ale nie byłem w centrum uwagi. W czasie szykowania szarlotki tylko z suchych składników Pan szykował zapiekanki na obiadek. W kuchni było wielkie zamieszanie i wszędobylska Fuksja na pewno pomagała w zamieszaniu. Ja natomiast spokojnie spod lodówki obserwowałem co się dzieje i czekałem czy się ze mną czymś podziela.
szarlotka się robi (spokojnie bez kocizny)

Obiadek się zrobił a szarlotka wylądowała w piecu. Po konsumpcji zapiekanek i po zjedzeniu ostatnich kawałków mięsa z ryżem poszedłem z Panem na spacerek. Zabraliśmy ze sobą sznur, kilka przekąsek, rękawice do czesania. Niestety nie było aparatu bo ciągle jeszcze jest w naprawie, ale po cichutku liczymy, że to się szybko zmieni.
Spacerek w sprzyjających warunkach atmosferycznych był samą przyjemnością pomimo, że dystans naszego spaceru był bardzo duży. Coś czuję, że powolutku trzeba odzyskiwać kondycje spacerową, bo po zimowym przestoju zmęczenie przychodzi bardzo szybko. No więc przed nami był pierwszy, naprawdę długi spacerek wiosny. Ledwo przeszliśmy kilka kroków a już chciało mi się pić i zaczepiałem Pana aby skombinował jakąś wodę. Swoją złość przekierowałem na podgryzanie sznura. Miałem się na co złościć, bo Pan ciągle powtarzał, że musimy dojść do wody i za kilka chwil tam będziemy. Te kilka chwil zrobiło się kilkunastoma minutami, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Dotarliśmy do parku nad jeziorkiem. Po przejściu przez tunel pod drogową trasą średnicową moim oczom ukazała się zatłoczona "Skałka" Pełno ludzi i pełno piesków. Tyle zapachów rozpraszało moją uwagę, ale się nie dałem i od razu dopadłem do wody.
pyszna woda,  bardzo pyszna woda

Po uzupełnieniu zbiorniczka powędrowaliśmy wkoło jeziorka. Wykonaliśmy dokładnie półtora okrążenia po drodze spotykając wielu wesołych i pozytywnych ludzi, którzy zwracali uwagę na moje uszka i łapki, ale także wiele piesków. Jedne z nich na mnie warczały i szczekały, ale większość z nich witała się mniej lub bardziej otwarcie a nawet chciała się ze mną bawić. Niestety spacerowałem na smyczy i nie było to takie bardzo łatwe jakbym chciał. Dziarsko maszerowałem w poszukiwaniu jakiegoś jedzonka i czytając różne wiadomości pozostawione przez inne pieski na drzewach, murkach i ławeczkach. Po drodze uzupełniłem jeszcze płyny i byłem wyczesany. Ponadto podczas mojego spacerku, kontem okaz zauważyłem jakaś fotografkę, która na pewno uchwyciła mnie w swoim obiektywie i to nie raz. Niestety zrobiła to tak szybko i się zmyła, że nie miałem okazji "zapozować" a bardzo to lubię. Ostatecznie trochę zmęczony i oszołomiony ogromem ludzi udałem się z Panem w drogę powrotną, co jakiś czas zaczepiając go.  

oj ale piesek!
ciekawe wiadomości

coś sam zostawię!

picie nr dwa

Nim jednak doszliśmy do domku to odwiedziliśmy jeszcze sklepik. Po wdrapaniu się na pięterko w drzwiach przywitała nas Fuksja a chwile później na stole pojawiła się szarlotka z kupionymi przez nas lodami. Ciepła szarlotka obłędnie pachnie. Dodatkowo dowiedzieliśmy się od Pani, że Fuksja gdy tylko usłyszała domofon otwierający drzwi to poleciała pod drzwi i głośno nas wołała. My niestety nic nie słyszeliśmy, więc chyba jednak tak głośno nie wołała.
Szarlotki trochę dostałem i zmęczony położyłem się spać na podusi. Niestety była jakaś taka dziwnie wygnieciona i ciepła, jak się okazało ze zdjęć, to spała na niej Fuksja. Ech przez taką małą babę musiałem tak cierpieć. Na szczęście Fuksja się do mnie dołączyła w ramach przeprosin, chyba.
śpimy!
jak bliźniaki

W między czasie Borowscy rozłożyli jakąś dziwną grę, czy coś takiego. W zasadzie mnie to trochę nic nie interesowało, więc zupełnie to olałem. Fuksja natomiast była znowu w centrum. Siedziała na pudełku, w pudełku i obok powstającej planszy. W końcu i to jej się znudziło i poszła spać na swoim legowisku.
co tam robicie?

o jakieś pudełko, dajcie siąść

ech czy to dla mnie?

Borowscy tak grali w najlepsze i na samo zakończenie Fuksja wskoczyła jednym susem ze swojego miejsca do spania na stół. W powietrzu pokonała dobre dwa metry i wylądowała z gracją na stole. Pech chciał, że wylądowała na jednej z kart do gry i przejechała się po stole wywracając do góry nogami wszystko co się dało aż w końcu dojechała do szklanki z herbatą. W efekcie cała Pani była w herbacie, podobnie jak niektóre elementy do gry oraz podłoga i stół. Fuksja przeżyła chyba coś na kształt zawału i na pewno straciła jedno ze swoich dziewięciu żyć. Ewakuowała się szybciutko do czasu aż wszystko się posprząta, a potem najnormalniej w świecie przyszła się przytulać do Pani - to chyba taka forma jej przeprosin, czy coś. 
W tym czasie Pani oglądała i opisywała książkę jakąś i Fuksja trochę z zazdrości postanowiła zaanektować książkę i sprawić aby Pani znowu interesowała się tylko swoją kotka.
ja tu jestem najważniejsza!!!

Ja w tym czasie byłem przez Pana pielęgnowany, znaczy się mył mi szyję, która ostatnio mnie bardzo swędzi oraz przecierał mi fałdki na łapkach i same łapki. Bardzo to lubię jak się Pan mną zajmuję, bo zazwyczaj na końcu tego procesu dostaję przekąskę. Taka kumulacja, dwie przyjemności za jednym zamachem i wszystkie praktycznie za darmo. Potem poszliśmy spać do sypialni. Poszedłem za Panem, który niósł moje legowisko. Wpasowałem się w nie jak ręka w rękawiczkę i zasnąłem, skromnie i dostojnie. Fuksja jak to ona rozwaliła się na całym łóżku i Borowscy ledwo się w nim zmieścili. Do ugryzienia!
to łóżko jest zajęte!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz