czwartek, 5 marca 2015

Jak w garncu

Za każdym razem jak się budzę ostatnimi czasy to pogoda mnie zaskakuje. No można powiedzieć, że kto rano wstaje ten zimę widzi. No właśnie, środowy poranek przywitał mnie śniegiem. No powiesz szczerze, że byłem tym trochę mniej zaskoczony niż ostatnim razem, ale mimo wszystko, śnieg o tej porze roku mógłby sobie zniknąć i zostawić miejsce na kwiatki, zieloną trawkę i robaczki. Odwieźliśmy Panią i wróciliśmy pod domek na malutki spacerek.
Pada śnieg!
W domku chwilkę się relaksowałem na foteliku i ułamek sekundy na kanapie. W końcu dzień jak co dzień, ale do czasu. Potem było już tylko lepiej. Najpierw ja i Fuksja byliśmy wyczesywani furminatorem, czy jak to się tam nazywa. Jest to bardzo przyjemne, zważywszy, ze było połączone z konsumpcją przysmaków. Nie wiele było tych przysmaków, ale zawsze. Potem zostałem przemyty borasolem, bo ostatnio znowu zacząłem się drapać pod szyją. Miałem nadzieje, że całkowicie mi to przeszło ale niestety - wróciło.  Fuksji natomiast czesanie średnio się podobało, ale Panu się trochę udało ją oskubać gdy ta zajadała się przekąska.
Po moim czesaniu przyszła pora na sprzątanie mieszkanka. Wielkie i długotrwałe odkurzanie spowodowało pozbycie się całej sierści z całego mieszkanka, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wykończony po czesaniu i odpoczywaniu przyszła pora na spanie. Ostatnio najlepszym podbródkiem jest odkurzacz wiec go wykorzystałem. Niestety chyba się na mnie obrażał, bo jak tylko moja broda lądowała na białym przycisku to zaczynał buczeć. Troszkę bylem zdezorientowany tą sytuacją, ale w końcu się odpowiednio ułożyłem.
ale bucz

Nagle Pan znikła na klatce schodowej zamykając mi drzwi przed nosem. Zabrał ze sobą miotłę, szufelkę i wiadro z mopem. Cierpliwie i w ciszy na niego czekałem aż wróci. Nie trwało to zbyt długo, bo jak się okazało po prostu poszedł umyć schody. Ech i był ze mnie taki dumny, że nie szczekałem, a to przecież jest normalnie, że pieski nie szczekają jak są same w domku.
W końcu zabraliśmy się za szykowanie obiadku, a w zasadzie za krojenie ziemniaczków na frytki. Tak pierwszy raz mieliśmy okazje przygotować domowe fryteczki. Jednak smażenie było duże później, bo wcześniej zabraliśmy Fuksje i poszliśmy przewietrzyć się. Chodziliśmy sobie po zielonej trawce. Fuksja jak zawsze powolutku się oswajała z tą sytuacją. Najważniejsze jednak, że pogoda zmieniała się o 180 stopni w porównaniu z porankiem. Zero śniegu, słońce i ciepełko, tylko ten zimny wiaterek nie chciał zniknąć. Najpierw się lekko przeszliśmy po osiedlu aby rozprostować kości i załatwić psie sprawy. Fuksja oczywiście była na rączkach.
spacerujemy 

między blokami

i pod drzewkiem

W końcu dotarliśmy pod nasz blok. Tam siedzieliśmy na trawce, pod drzewkiem. Ja sobie spokojnie wąchałem, czasami zagadałem do powoli oswajającej się z dworkiem Fuksji. Ona zawsze tak powolutku się przystosowuję. Dodatkowo nieopodal nas dwaj panowie trzepali dywan, wywołując przy tym sporo hałasu, który początkowo nas interesował, ale z czasem stał się tłem w naszym relaksie na zielonej trawce.
na trawce

no nie tremuj się

gdzie ona jest?

o idzie

noski noski

To nasze relaksowanie powoli mi się nudziło, więc zająłem się obgryzaniem gałązek. Zabawa całkiem fajna i bardzo przyjemna. W ogóle takie masowanie ząbków sprawia, że jakoś tak błogo mi się robi.

ooo gałązki

Nagle przerwałem to jak trafiony piorunem, albowiem zobaczyłem Panią na horyzoncie. Byłem gotowy do niej biec i uczyniłem to zaraz po odplątaniu się od drzewka. Fuksja natomiast siedziała zdziwiona. Ja szczekałem i cieszyłem się jak szalony. Gdy Pani mnie pogłaskała bardzo miło mi się zrobiło na serduszku. Za to, że chwilę nie skakałem wszyscy byli ze mnie dumni. Fuksja dopiero na rękach Pani się chyba trochę ucieszyła i razem poszliśmy do domku. 
W domku głównie zajęliśmy się oglądaniem tv i smażeniem fryteczek. Grubo krojone smażyły się dość długo na patelni. niestety mimo iż były smaczne, to nie uzyskały chrupiącej skórki. Od razu to mówiłem Panu, ale on się uparł. Chyba trzeba będzie kupić frytkownice - tylko gdzie ją postawimy? 
Oczywiście kilka frytek udało mi się dostać, za bycie grzecznym i dobrym pieskiem. Do końca dnia był jeszcze jeden spacerek, ale głównie to spałem na fotelu. Na chwilę się Pan na mnie wściekł za wskakiwanie na niego jak robił coś na komputerze. Po prostu masakra, za kare spędziłem czas w kagańcu i na swoim legowisku. Widać było w oczach Pana, że miał mnie serdecznie dość. Na szczęście sobie wszystko wyjaśniliśmy na późniejszym spacerku - głaskanie, tulenie i smutne patrzenie to dobry sposób na rozwiązywanie wszystkich konfliktów. Po ostatnim spacerku fotel Pana był zajęty przez Fuksje, która nie chciała z niego zejść. Ja nie czekając na rozwój wypadków zasnąłem na fotelu. Do ugryzienia!

eeeeeeeee ten fotel jest zajęty!

Fuksja ignoruje obecność Pana

ja śpię

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz