poniedziałek, 23 marca 2015

ale za to niedziela

W niedziele pogoda się na chwilkę popsuła. W zasadzie od rana było trochę chłodniej, trochę zimniej. Raniutko z Panem szybciutko udałem się na spacerek. Zimno nas przegoniło i w trybie ekspresowym załatwiłem wszystkie sprawki. Szybciutko zjadłem śniadanko w domku i od razu do legowiska spać.
Dzionek tak sennie leciał i spokojnie wszystko się toczyło aż przedpołudniem jak się nie zacznie gwałtowna nawałnica wydarzeń, jak nie ruszymy z Panem na zakupy. No po prostu ledwo łapkami przebierałem. Zrobiliśmy zakupy w trzech sklepach. Wszystko poszło sprawie i szybko. Nawet nie zauważyłem jak zleciał czas oczekiwania na Pana. Siedziałem sobie w autku i mogłem odetchnąć na chwilę od tej gonitwy od tego całego pędzącego świata. W drodze powrotnej do domku nakarmiliśmy LaBunie i jak się później okazało chyba za dużo zjadła bo aż jej się ulewało cały dzionek. No ale nie ma się co dziwić jak je zbiorniczek ma pojemność jakieś 70 litrów a po tankowaniu było mniej więcej 74. Ech a szczekałem, że starczy, to Pan się upierał i teraz ma!
Gdy wróciliśmy do domku to dowiedziałem się, że Fuksja wylegiwała się z czytającą Panią w łóżeczku. Zupełnie nie wiem kiedy zrobiły pyszna jajecznicę która już na nas czekała. My tylko dostarczyliśmy pieczywko. Udało mi się jej troszkę spróbować z pyszną bułeczką. PYCHA, Pani robi najlepszą jajecznicę na świecie.
relaksik na łóżku

Po późnym śniadanku i dłuższej chwili relaksu przed telewizorem, Pani zabrała się za robienie babki na deserek a ja z Panem poszedłem na spacerek z nowa zabawką. Tutaj mowa jest o frisbee. Długo nie wiedziałem co to jest, ale po dojściu na pole wszystko stało się jasne. 
no weź daj mi tą zabawkę

Frisbee, koloru fioletowego (a jakże by inaczej) było naprawdę super zabawką. To, to latało wyjątkowo wolno i trochę nieprzewidywalnie. Super się za tym biegało a jeszcze lepiej się to przynosiło. Zabawa była naprawdę cudowna, ale niestety dość krótka.
ty rzuciłeś a ja biegnę

no rzucaj!!

ze mną nie poleci to muszę przynieść

Po dwóch rzutach nowa zabawka się trochę popsuło. Po szkodach wnioskuję, że spowodowane to było upadkami. Na szczęście nie straciło nic ze swoich zdolności latających i toczących się.
no jak rzucasz, że się popsuło?

przynoszę

W zasadzie chwilę później frisbee nie nadawało się do niczego. Oczywiście popsuło się od niefortunnego rzucania a nie od mojego delikatnego gryzienia.
popsułeś to teraz się tym zajmij! 

a nie teraz zwalasz winę na mnie za swoje rzucanie! To nie moja sprawka

Po tym delikatnym incydencie przyszła pora na powrót do domku, ale wcześniej sobie pochodziłem obwąchując całe pole. W końcu wróciliśmy do domku, bo pogoda w dalszym ciągu była raczej ponura i smutna a przede wszystkim zimna. W domku zjedliśmy obiadek. Wiecie ja ze swojej miseczki a Borowscy ze swojej - mieli fryteczki. Kilka takich fajnych też się mnie dostało. Z Fuksją podzieliłem jedną. Zresztą wczoraj była wielka zabawa w poszukiwanie okularów Pani, które to najprawdopodobniej Fuksja schowała. Borowscy przeglądali wszystkie szafki, ba nawet przesuwali łóżeczko. Okulary niestety się nie znalazły, ale jakoś nikt wyjątkowo się tym nie przejmował. Na szczęście Pani miała zapasowe.
kładę się spać

Fuksja jak to kotek w ogóle nie przejęła się poszukiwaniami a nawet nie chciała powiedzieć gdzie je ukryła.  Po tych wydarzeniach dzień  sporo zwolnił, do czasu aż odezwała się we mnie natura. Musiałem koniecznie wyjść i głośno się tego domagałem. Piszczałem i wymownie ułożyłem się na przedpokoju. Moja chęć wyjścia wzmogła się jeszcze bardziej gdy zza chmur wyłoniło się słońce.
no chodźmy już!

Na szczęście chwilę później poszliśmy. Chciałem tu zaznaczyć, że ciągle czułem się ociężały i obolały z przejedzenia w dniu poprzednim. Spacerek odbył się w najbliższej okolicy naszego bloku mieszkalnego i tu spotkała mnie niespodzianka. Ktoś przystrzygł niektóre z otaczających go drzewek. Wszędzie leżało pełno ładnie poukładanych stert patyczków. Jednak powiem szczerze, że nie miałem ochoty na zabawę nimi, bo brzuszek ciągle mi dokuczał.
słoneczko!

wspomniane sterty patyczków

Załatwiłem wszystkie swoje sprawy i udałem się do domku a tam zastał mnie widok bardzo miły. Śpiąca i wygrzewająca się w słoneczku Fuksja. Leżała tak ładnie na swoim legowisku. Resztę dnia w zasadzie chciałem spędzić na jakiejś wyjątkowo miękkiej powierzchni aby się spokojnie zrelaksować
wygrzewa siętrochę

Wieczorem w końcu mi  się udało po wielu próbach ładnie ułożyć na kanapie, a w zasadzie to na jednej z poduszek. Poleżałem sobie dumnie i z wielka radością. Pani nie była z tego faktu za bardzo zadowolona, że jestem na kanapie, ale w końcu czasami i mnie się należy.
na kanapie

W końcu po kolacji przyszedł czas na wieczorny spacerek. Przeszliśmy całe nasze małe osiedle i po powrocie spokojnie położyłem się spać na swoim fotelu, czekając na przeprowadzkę do sypialni. Do ugryzienia!
śpię

1 komentarz: