środa, 15 października 2014

Nocne marki

KONKURS
Z okazji urodzin proponuję również konkurs. Do wygrania będą zakładki, do powstania których przyłożyłem nie tylko łapę, ale i ślinę. Co trzeba zrobić, aby wygrać. To proste!
KRÓTKO I ZWIĘŹLE ZAREKLAMUJCIE MNIE, CZYLI BASSETA O IMIENIU FURIACIK!

Propozycje proszę podsyłać na maila sfuriatowani@gmail.com

Spośród wszystkich nadesłanych propozycji wybierzemy najładniejszą, a jeśli to będzie niemożliwe,  to po prostu wylosujemy! Rozstrzygnięcie konkursu zostało przeniesione na poniedziałek 20.10.2014

Dla rozjaśnienia podaję przykład
Dużo je i rozrabia nasz Furiat to niemała sprawa

___________________________________________________________________________________________________________________
Rano stało się coś, czego bardzo dawno nie było. Pojechałem do Bojkowa. Tam zostałem całkowicie sam i w dodatku się rozpadało. Ja oczywiście, nie czekałem w altanie, gdzie zostałem zostawiony a położyłem się przy bramie z mordką między szczebelkami. Tak czekałem na Pana, nie załatwiałem żadnych swoich spraw a na padający deszcze w ogóle nie zwracałem uwagi. Na nieszczęście nie zrobił mi zdjęcia jak wrócił, ale to musiało być bardzo zabawne. Na przywitanie trochę poskakałem brudząc go, ale przecież się nie gniewa na mnie bo tak po prostu okazuje swoją radość. W drodze do domku odwiedziłem mieszkanko z kafelkami. Wpadliśmy na parówki. Potem już tylko do domku. Na szczęście już nie padało, ba nawet się wypogadzało, ale nie miałem ochoty na żadne spacery. Po prostu chciałem zasnąć, chciałem pójść spać!
śpię na legowisku, swoim legowisku


Fuksja też śpi w swoim nowym kocyku

Potem przyszedł czas na małą zabawę i szykowanie obiadku. Na chwilę te obowiązki musieliśmy porzucić, bo trzeba było jechać po Panią, przy okazji zabraliśmy jakieś wielgachne pudło, jak się później okazało była to drukarka, ale o niej później bo to bardzo mocna historia.
gonitwy za kotem - Fuksja trafiła do pudła

Wracając do domku odwiedziliśmy jeszcze dwa sklepiki. Ech niestety siedziałem w autku i czekałem sobie na ich powrót. Grzeczny byłem bo dostałem pyszne acz bardzo pikantne chipsy. W domku nie było wiele do roboty więc poszedłem spać. Czekałem tylko na wieczorny spacerek. Wraz z końcem Faktów w szklanym ekranie poszliśmy na spacerek.. W ogóle wydaje mi się, że ta audycja jest dla Pana bardzo ważna, bo cały dzień organizuje w ogół 19.00. Często jak jedziemy gdzieś autem to wraz z pojawieniem się na zegarku godziny 19.00 pada pytanie: kochanie a Fakty nagrywasz? A potem cała litania : o nie, to jak ja się dowiem co dzieje się w świecie? i tym podobne.
No, ale poszliśmy na spacerek. Wieczorne spacerki mają w sobie to coś. Świat kładzie się spać, coraz mniej widać i słychać wiec można spokojnie skupić się na swoich psich sprawach. Przeszliśmy wzdłuż ruchliwej ulicy, która o tej porze była jakby spokojniejsza. Zostawiłem po sobie pamiątki, ładnie w trawie, to mi ten natrętny Pan musiał to zapakować do woreczka i wyrzucić do kosza. No czy ja mu tak robię? Trochę wstydu mi robi, ale patrząc na otaczający nas świat to nie trudno wdepnąć w minę. Tak więc mam pewność, że żadna z nich nie jest moja i nikt nigdy nie będzie mnie przeklinał. Po tych dramatycznych wydarzeniach ruszyliśmy ruszyliśmy w dzikie ostępy naszej pobliskiej łąki. Mgła i niemal egipskie ciemności wprowadzały grozę. Mówię Wam scena jak z horroru. Czułem, że zaraz coś na nas skoczy i zagryzie. Na szczęście Pan zwykle biega wolniej niż ja, jak się mocno spręże. Chyba, że do tej pory udawał? Na szczęście co jakiś czas te nieprzeniknioną czerń rozświetlała lampa błyskowa lub inne światełka aparatu. My zamiast wracać do domku, dreptaliśmy w tę otchłań. Chyba się zgubiłem, na szczęście Pan sprawiał wrażenie, że wie co i jak. Chyba tak było naprawdę, bo nagle pojawiliśmy się pod naszym blokiem.
no nawet w takiej chwili ? 
Noktowizor? ech  przestań bawić się aparatem i rób normalne zdjęcia. Chcę coś widzieć! 
Błyskaj i błyskaj przynajmniej coś widać. Jestem przerażony
to nie dym, to mgła

Szczęśliwie dotarliśmy pod domek i mogliśmy się wdrapać na nasze trzecie pięterko. Na szczęście co chwilkę zatrzymywaliśmy się i byłem miziany i głaskany po grzbiecie i główce.
no miziaj mnie!

W domku Pan zabrał się za czyszczenie drukarki, która podobno szwankuje. Pootwierał ją z każdej strony i zaczął myć. Ponieważ najlepiej było by jakimś zmywaczem, a takowego nie mieliśmy to użył do tego alkoholu - weselnej wódki Borowskich. Tak sobie pucował wnętrze tego pudła, a że miseczka była nisko to nie byłbym sobą gdybym nie spróbował, co to tam jest. Nim się zorientował co robię, kilka razy języczek zamoczyłem. No powiem było to przeżycie nad wyraz ekstremalne. Piekło i próbowałem się tego pozbyć wycierając pyszczek o podłogę. Wszystko to przy akompaniamencie śmiechy Borowskiego. Gdy pieczenie ustało chciałem więcej. Niestety Pan już zabrał poidełko, a drukarka chwilkę działała i znowu zaczęła brudzić. Tak coś mi się wydaje, że moje polskie korzenie dają o sobie znać. 
no daj łyczka jeszcze jednego!

Niepocieszony poszedłem spać, troszkę w głowie mi szumiało, to pewnie po tej hałaśliwej drukarce. Moje legowisko jeszcze nigdy tak bardzo wygodne nie było. Na nocny spacer nie miałem w ogóle ochoty. No cóż jak mus to mus. Potem szybko do sypialni i spać na podusiach. Ledwo co pamiętam, ale wydaje mi się, że Fuksja się do mnie dołączyła i wolała mnie niż Borowskich w łóżku. Do ugryzienia!
śpimy wtuleni i grzejący się wzajemnie

3 komentarze:

  1. Czytajcie dzień w dzień o Furiacie.
    Dzielnym psiaku, co mógłby nosić gacie.
    Ale ich nie nosi, choć, czy nie potrzebuje?
    W końcu wysoka trawka klejnoty mu kłuje.

    OdpowiedzUsuń