piątek, 24 października 2014

Leśny skrzat

O poranku pogoda znowu była nienajlepsza. Powoli zaczynam się do tego przyzwyczajać, ale to nie znaczy, że nie tęsknię za słońcem. Ciepłym słoneczkiem, które suszyło moje uszy mokre od picia wody. Tęsknię za czasami kiedy biegłem po łące i nie wpadałem co chwila w kałużę. No trudno mam nadzieje, ze słoneczko szybko wróci!
Rano mimo niesprzyjających warunków postanowiliśmy, znaczy Pan postanowił pojechać na spacer do lasu. Zawieźliśmy Panią i dalej w drogę. Już się nie mogłem doczekać aż wysiądę i polecę zrobić siusiu. Tymczasem złośliwy Pan jechał długo i co chwile gdzieś skręcał. Wjeżdżał w wąskie uliczki i zawracał na trzy czy cztery. Mi zbiorniczek już wskazywał stan krytyczny, a ten kręci się i jeździ. W końcu się zatrzymał i w końcu. Wysiadłem i w te pędy zabrałem się za oznaczanie terenu. Ta przechadzka była krótka i niemal od razu znowu znalazłem się w aucie. Dopiero w aucie przez tylną szybę widziałem, że staliśmy przy wielkim jak blok bunkrze.
ja tu niucham a za płotem bunkier (Ciężki schron bojowy nr 75 w Kochłowicach)

Pojechaliśmy kawałeczek dalej i zatrzymaliśmy się pod lasem. Od razu przywitała nas malutka mżawka i piesek szczekający z ogródka znajdującego się nieopodal. Ponadto LaBunia trochę pogrymasiła przy zamykaniu, ale na szczęście szybko jej przeszło. Dzięki temu szybko mogliśmy udać się na spacer po otaczającym nas lesie. Ciemno i mokro, ale mimo wszystko przyjemnie bo deszczyk jakby trochę mniej padał. Otaczały nas śliczne kolory i aż chciało się spacerować pomimo przejmującego chłodu.
kolorowo i wesoło, a więc w drogę!

biegam swobodnie i radośnie

szukam patyczka!

idziemy w las

Wyszliśmy z lasku i przeszliśmy wzdłuż torów i znowu weszliśmy w las. Ja znowu całkiem swobodnie sobie biegałem, tylko ciągnąłem za sobą smycz. Pan mówi, że to dal takiego jego dobrego samopoczucia. Znaleźliśmy w lasku zarośnięty bunkier, znacznie mniejszy niż ten wcześniejszy. Niestety nie dało się wejść do środka, a o tym tak marzyłem. No nic ruszyliśmy w dalsza drogę gdzie znalazłem swój ulubiony patyczek.
może ten malutki?

może ten ?

no nic trzeba szukać dalej

idziemy dalej tą drogą?


Nagle przed moimi oczami gdzieś w oddali stanął długouchy zwierz. Całkiem jak ja tylko uszy w drugą stronę. No i nie zastanawiając się zbyt długo pobiegłem za nim. Panu oczywiście to umknęło i stracił mnie chyba z oczu, bo bardzo głośno nawoływał. Ja zawahałem się chwilę słysząc jego głos i zając uciekł. No i nie udało się poznać nowego przyjaciela. Pan krzyczy za mną więc chyba będę stał nieruchomo, może mnie nie zauważy i się podenerwuje. Jeszcze mu chwilkę uciekałem, znaczy szukałem jeszcze zająca i niestety moje rumakowanie się skończyło. Do auta poszedłem już przysmyczony!
o taki jak ja tylko inny

tu chyba biegł 

 o tu chyba też był

no nic skruszony poczekam na niego aby się nie gniewał


Powrót do domku był szybki i sprawny, bez żadnych fochów LaBuni. W domku czekała na nas Fuksja i tradycyjnie wyszła nam na przywitanie po otwarciu drzwi i ostentacyjnie udaje, że mnie wprowadza trzymając zębami smycz. No niech ma trochę radości z życia i nie będę psuł jej marzeń i dobrej zabawy. W domku ja głównie spałem, a Fuksja się bawiła i zwiedzała całe mieszkanko, oczywiście oprócz sypialni. Ta pozostaje dla nas zamknięta przez cały dzień aż do nocy. 
o prysznic

skacze

o proszę nie atakuj mnie !

no baw się ze mną !

Gdy się już obudziłem i pojadłem to Pan oczywiście już drugi raz męczył mnie kroplami do oczu. nie lubię tego bardzo, ale w zamian dostaje przysmaczki. Jakby tego było mało to Fuksja nie daje mi chwili wytchnienia. Na szczęście nie zawsze a jedynie od czasu do czasu, ale i tak to jest męczące.
nawet się podrapać nie można!

Jeszcze mało tego Pan oprócz zakropienia oczu postanowił mnie całkowicie posprzątać. Tak więc przetarł mnie Borasolem a potem porządnie umył uszy. Okazało się, że wszystko przez wyjazd na zakupy. Tak jakbym miał tam wystąpić na jakimś konkursie piękności. No a i tak spędziłem ten czas w aucie . Szybko wrócili w sumie i nawet ich zakupy wyglądały na pokaźne. Pan musiał dwa razy obracać z torbami pod domem, gdy ja z Panią spacerowałem po mokrej trawce pod klatką.
coś mi kupiliście pyta Fuksja?


Po rozpakowaniu zakupów i ich przeglądzie przyszedł czas na relaks i odpoczynek. Buszowaliśmy po stoliku zwłaszcza Fuksja, a ja po zakropieniu oczu miałem możliwość poleżeć na kanapie. W sumie nie bezpośrednio bo na Panu, ale było mi bardzo wygodnie i bardzo fajnie. Nawet z tego faktu zrobiłem kilka selfi. No a potem to już poszliśmy spać do sypialni, gdzie Fuksja się wpakowała do łózka borowskich. O dziwo za bardzo im nie przeszkadza. Ta księżniczka jest na tyle zmanierowana i wygodna, że przed snem i w trakcie musi pocyckać przynajmniej palucha.
Fuksja na stole jest rozczarowana, że w szklance jest tylko woda!
selfi 01

selfi 02

selfi 03
przed snem cyckanie jest jak śmietana z rana!

1 komentarz:

  1. :-))) nie ma jak selfi Furiata i cyckanie Fuksji :-) super się czyta,pozdrawiam Was :-)

    OdpowiedzUsuń