czwartek, 16 października 2014

Lustereczko powiedź...

Poranne słoneczko zachęca do spacerowania. Mam nadzieje, że taki stan rzeczy utrzyma się do końca roku, albo przynajmniej do piątku. Tak się złożyło, że pojechaliśmy w okolice ostatnio odwiedzanych jeziorek.
czy już dojechaliśmy?
Na miejscu szybko wygrzebaliśmy się z autka i ruszyliśmy na podbój okolicznych terenów, ale najpierw trzeba było zrobić to co robi się pierwsze na spacerku. 
może tu?

Nie będę się na ten temat rozpisywał, bo to trochę niezręczne jest. Ruszyliśmy w drogę, przez dzikie ostępy i niebezpieczne tereny. Najfajniejsze było to, że biegałem sobie całkowicie swobodnie i nieskrępowanie. Najpierw troszkę niepewnie obwąchiwałem wszystkie drzewka trzymając się jak najbliżej Pana. 
czy mogę tak sam swobodnie? 
popatrz jak daleko jestem, pewnie mnie nie widzisz?

Potem poczułem się o wiele pewniej i ruszyłem całkiem swobodnie w świat, ale starałem się nie stracić z oczu Pana. Niestety straciłem! Kierowany pragnieniem świeżej wody z jeziorka poleciałem ścieżką wśród krzewów nie myśląc o tym, że Pan poszedł w innym kierunku. Gdy się już napiłem, to przypomniałem sobie o tym co zrobiłem, ale Pan stał już za mną. 
piję całym sobą!

Od tej chwili już trzymałem się dość blisko Borowskiego. Było na spacerku bardzo fajnie. Las przeszedł w łąkę by znowu zamienić się w las. Udało mi się nawet znaleźć jakiś fajny patyczek. No po prostu żyć nie umierać. Troszkę pobawiłem się w chowanego, ale patrząc na zdjęcia raczej jestem w to kiepski. 
idziemy dzielnie! 
zabawa w chowanego - próba pierwsza nr. 1 
o las się przerzedził 

Przy jeziorku było drugie jeziorko, a jakże by inaczej. Przecież zasada rzutu kijem musi się sprawdzać. Na tym drugim jeziorku stało paru panów z długimi kijami i chyba na coś czekali.
ech głupia ta zabawa z kijem w wodzie
 
oni tak długo będą tu stać?
też mam kijek! 
zabawa w chowanego - próba pierwsza nr. 2 
Pan znowu stoi i robi zdjęcia!

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i my także musieliśmy wracać do autka. Zmęczenie dawało o sobie znać, a w takich warunkach ciężko spać 
no to chodźmy do domku

W sumie w drodze przemyślałem trochę sprawę i jednak wracać do domku nie chciałem. Mogłem się przecież zdrzemnąć na kanapie w aucie. Jednak Pan był nieubłagany
no weź przecież nie musimy wracać - proszę!!

No i jechaliśmy do domku, dla poprawy humoru Pan otworzył mi okno, przez które trochę nieśmiało acz z radością podziwiałem miejski krajobraz
jestem taki piękny - ludzie patrzcie na mnie!

W domku to standard. Trochę zabawy z Fuksja i długi sen, dość brutalnie przerwany przez konieczność posprzątania. 
kot śpi jak zabity, ja kilka metrów od niego przyjmuję podobną pozycję 

Pan jakoś wyjątkowo wczoraj zwariował. Po prostu jak szalony wypucował podłogi w całym mieszkaniu, a potem bardzo skrupulatnie czyścił całą łazienkę. No po prostu jakby miał być test białej rękawiczki czy coś w tym stylu. Gdy on siedział w łazience a ja przed drzwiami do niej jak czajniczek piszczałem, Fuksja walczyła ze swoimi lękami. Tak ona boi się odkurzacza

odważnie go zaczepia, bo jest wyłączony!

Gdy Pan skończył sprzątać a my z kotem wpadliśmy do łazienki okazało się, że zlew mało nie wypalił nam oczu - tak błyszczał. Do tego wypucowany prysznic - no muszę przyznać postarał się. Miło będzie się to teraz lizało i śliniło oraz po tym wszystkim deptało - tak luksusowo. 
Wyszliśmy po Panią, bo już wracała umordowana z pracy. Znaczy podjechaliśmy po nią i zabraliśmy ją do centrum po coś tam. Zresztą nie ważne, bo była bardzo zmęczona i głodna, a w domku czekały do odgotowania pierogi. Tak więc szybko byliśmy przy stole i szybko jedli. Ja tylko podziwiałem z daleka, czyli jakiś 2 czy 3 cm od talerza.
Wieczorem jeszcze trochę zabawy było po kąpieli Pani. Ja jak zwykle idę wypić resztki wody z brodzika. Jest to dość trudne przy zamkniętym prysznicu, ale daje rade. Pierwszy raz w tym towarzyszyła mi Fuksja, bo ona do łazienki zwykle ma zakaz w stępu za swoje wcześniejsze sikanie koło jedynego dywanika w mieszkaniu - dywanika łazienkowego. Fuksja chciała mnie naśladować, ale nie bardzo wiedziała jak i po co, więc tylko robiła zamieszanie.
nie patrz tak, tylko gupia chodź do łązięki 
piję wodę 

Tak skończył się dzionek, bez większych rewelacji ani jakiś zwrotów akcji. Jeśli drodzy czytelnicy macie jakieś uwagi  i sugestię oraz zażalenia to proszę o kontakt. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz