Pisane niezgrabną łapą, stąd błędy i literówki
Na wstępie przypominam, że w dniu wczorajszym była sobota, czyli dzień lenia. Czyli dzień, który prawie w ogóle się nie różnił od pozostałych dni. Jednak leniwość była tylko pozorna i w gruncie rzeczy wiele kilometrów przeszedłem. Poranek jednak zaczął się dość standardowo.
Na wstępie przypominam, że w dniu wczorajszym była sobota, czyli dzień lenia. Czyli dzień, który prawie w ogóle się nie różnił od pozostałych dni. Jednak leniwość była tylko pozorna i w gruncie rzeczy wiele kilometrów przeszedłem. Poranek jednak zaczął się dość standardowo.
Rano się obudziliśmy jak zwykle późno a nawet powiedział bym, że za późno. Poszedłem na szybciutki spacerek aby opróżnić zbiorniczek, zresztą Pani była zirytowana bo ją z samego rana obudziła Fuksja, która okazała się być grubą, ale o tym później. Ulotniliśmy się dość szybko i sprawnie. Po powrocie zjedliśmy śniadanko i udaliśmy się na leniuchowanie. Gdy sobie drzemałem na swoim legowisku, Pani i Pan zabrali się za mierzenie i warzenie Fuksji zwanej jako gruba. Po pierwsze długość to prawie dwie książki, a waga to 1140. Jak to usłyszałem to mało mi uszy dęba nie stanęły. Toż to potężna waga ja ledwo niecałe 30 ważę. W sumie po niej tego nie widać, a na jej usprawiedliwienie można dodać, że ważenie było po jedzeniu. Wiem jedno od teraz to jest po prostu gruba.
Grubaska i miarka
Leniuszkowanie się niestety musiało skończyć i musiałem skończyć się śmiać z Fuksji bo czekała na mnie misja, trudna i ciężka misja. Należało wysłać paczuszkę a co najważniejsze należało ją wysłać z poczty głównej, bo nasza była zamknięta, bo Pamiętajcie była sobota. Tak więc udaliśmy się w drogę. Poszliśmy malutkim skrótem koło psi... znaczy koło komisariatu. Szybciutko przeskoczyliśmy tory i już byliśmy blisko wypełnienia naszego pobocznego zadania, a więc wyciągnięcia pieniędzy z bankomatu. Pierwsza próba była nie udana, bo nie było odpowiednich banknotów. Na szczęście drugie podejście było ok i udało się. Zadanie poboczne wykonane idziemy na pocztę.
misje przesłaniają mi jakieś błahostki
Kilka kroków i byliśmy już na poczcie. Ja jak zwykle pilnowałem wyjścia. Dbałem o to aby nikt nie wyszedł i nie wyszedł, zwłaszcza jakieś osoby uprzywilejowane, które zajęły by kolejkę przed Panem, który w trakcie misji ma nic nie znaczący pseudonim Leniwa Buła. Tak więc operacja przebiegła szybko i sprawnie. Wszystko zrealizowaliśmy i misja się udała. Mieliśmy udać się na spacerek, ale w między czasie okazało się, że musimy wykonać jeszcze jedno zadanie.Tak więc trzeba było odwiedzić aptekę i zakupić, maść na ból d znaczy dziąseł. Apteka była na szczęście na naszej trasie i operacja przebiegła w sposób identyczny jak na poczcie. Znowu obyło się bez większych problemów i szybko zostało załatwione to co trzeba było załatwić. Tak więc wszystkie misje zostały wypełnione i spokojnie mogliśmy udać się na spacer.
W sumie udaliśmy się do Parku w którym pływają białe i mniej białe łabędzie. Na szczęście droga nie przebiegała dość standardowo. Zeszliśmy z chodnika i udaliśmy się nad samo jeziorko (nie docelowe jeziorko) przy którym wiodła ścieżka do naszego celu. Mała i wąska ścieżka między drzewkami. Oczywiście bliskość wody powodowała, że miałem okazje uzupełnić zbiorniczek.
No w końcu udało mi się wyplątać z tej smyczy, którą podkładasz mi pod nogi
to dobre miejsce na uzupełnienie płynów
tankowanie
W końcu dotarliśmy nad jeziorko, oczywiście wcześniej musieliśmy przedreptać między drzewkami. Naszym oczom ukazało się zaciszne i malownicze miejsce, które dobrze znaliśmy. Przez zmieniającą się aurę wszystko wyglądało inaczej i bardziej kolorowo. Jedyne co się nie zmieniło to te ptaszyska. Jak tylko zbliżyliśmy się do wody zaraz podpłynęły i syczały. Początkowo nie zwracałem na to uwagi gdy ponownie tankowałem, ale w końcu i mnie zaczęło to denerwować. Więc obrażeni oddaliliśmy się i poszliśmy w swoją stronę, do domku. Na całe szczęście cali i zdrowi.
o ale się szaraczki zmieniły
ech ledwo zrobiłem łyczek a te już tu są!
ej no nie można sobie łyknąć
Ruszyliśmy sobie spokojnie do domku przechodząc przez park i między blokami trafiliśmy na uliczkę, która prowadziła prosto do naszego domku, naszej bazy.
nie mam siły tu siedzieć, wracajmy
do domku
o jeszcze niuch trawki i do domku
idziemy
Do domku dotarliśmy w sam raz na obiadek, który musieliśmy zrobić sami, bo Pani rozwieszała zasłonki i prała. No na szczęście szybko się wyrobiliśmy i zjedliśmy. Znaczy Oni jedli a ja poszedłem spać, zresztą tak jak Fuksja znaczy się gruba.
nie umarła lecz śpi
Wieczór zbliżał się nieubłaganie. Myśmy się jednak nie obijali, myśmy odpoczywali i spali. Najlepiej o wychodziło Pani i Fuksji, bo ja od czasu do czasu musiałem a nawet chciałem wyjść na spacer.
śpią
królewna i Fuksja, znaczy gruba
Ech tak dzionek nam mijał w spokoju z małym wyjątkiem, kiedy zabrałem (zrzuconą przez kota w trakcie jego jedzenie) przykrywki do pudełka. Od razu udałem się pod stół, gdzie zostałem przyłapany (tam zawsze się chowam jak coś ukradnę). Od razu wylądowałem w swojej samotni, ale swoim piszczeniem doprowadziłem do założenia kagańca. Ech na szczęście nie była to długa kara i szybko udaliśmy się na spacerek. Spacerek przed spaniem. Tam okazało się dość wesoło bo mijaliśmy kilka osób dość zawianych - Pan mówił, że to kibice byli. No i wróciliśmy do domku od razu do sypialni i zasnąłem niemal od razu. Dzięki roletą noc staję się dłuższa i taka bardziej fioletowa. Nawet Fuksja śpi odrobinę dłużej. Do ugryzienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz