środa, 8 października 2014

Gruchający problem

Rano po wszystkich obowiązkowych czynnościach udaliśmy się na spacerek. Kawałek ujechaliśmy autkiem a po wypięciu z pasów moim oczom ukazał się sklep ze znajomą literką w nazwie. Dokładnie taki sam jak nasz pod domkiem, ale w zdecydowanie innej okolicy. Troszkę zszokowany, z taką lekką nutką nieśmiałości dreptałem za moim Panem bo bardzo zurbanizowanym obszarze.
czy tam w oddali jest koń?
Okazało się, że nasz spacer był dość krótki i ograniczył się do przejścia kilkuset metrów a może kilometrów. Zobaczyliśmy jakiś duży budyneczek, ale z mojej perspektywy raczej nieciekawy i wracając do autka troszkę pohasałem po trawce.
rzeczona trawka

Spacerek skończył się tak szybko jak się zaczął a pod samym autkiem spotkał mnie jakiś milutki człowiek. Początkowo nieufnie od niego uciekałem, aby po chwili dać mu się miziać i głaskać jak znajomemu. 
W domku zamiast spać i relaksować się to pomagałem w sprzątaniu i gotowaniu obiadku, a raczej nie przeszkadzałem, po cichu licząc na jakąś nagrodę, albo coś takiego. Spadł jedynie kawałek cebuli ale przecież dobre i to, w takich sytuacjach nie ma co wybrzydzać. Ponadto Pan powiększył kartonowy domek Fuksji o kolejny segment. Ta trochę niepewnie zainteresowała się nim, ja natomiast konsumowałem trochę wycięte kawałki katonów.
niezła robota, a kiedy ja dostanę swój?

W końcu gdy było czysto a zapach gotowego obiadku rozchodził się po całym mieszkanku przyszedł czas na spanie. Długie i bardzo skuteczne spanie. Obudził mnie dopiero powrót Pani do domku. Zupełnie nie wiem jak Ona dała radę wrócić sama, ale razem z kotem byłem w wielkim szoku. W każdym razie i tak musieliśmy wyjść na spacer a raczej na zakupy. Na szczęście nas sklepik jest pod noskiem i tylko pozostało mi czekać przed na ich wyjście. Ech tyle zachodu o to aby zapełnić lekko jedną małą torbę. No cóż troszkę zawiedziony wróciłem do domku i zjadłem a potem patrzyłem jak jedzą Borowscy. Nie minęła jednak długa chwila i znowu wychodziliśmy. Znowu o dziwo tylko kot został w domku. Tak dobrze czytacie - Pani wychodziła z nami. Jak się okazało miała w tym interes, bo autkiem podjechaliśmy do jej zębologa. Odprowadziliśmy ją pod drzwi po czym udaliśmy się na spacerek czekając aż da nam znać, że już na nas czeka przy autku. Tak więc udaliśmy się na spacer, który niebezpiecznie się wydłużał a nie robiło się coraz jaśniej. Wręcz przeciwnie robiło się coraz ciemniej.
idziemy, a Pani nie ma!

W końcu wróciliśmy do miejsca, gdzie zostawiliśmy Panią i ze zmęczenia siedliśmy na ławeczce i czekaliśmy i czekaliśmy i o zgrozo czekaliśmy.
no gdzie ta Pani?

Na szczęście chwilę później pojawiła się na chodach ledwo widoczna przez okalające nas ciemności. Wsiedliśmy do autka i wróciliśmy do domku zahaczając po drodze o sklep z robalem. Z pierwszego wyszedł Pan z piciem, a z drugiego z Chipsami. W tej chwili wiedziałem, że to będzie dobry dzień. Nie myliłem się, co prawda Borowscy na kolację musieli poczekać aż dwie godziny bo Pani utwardzały się nowe kły. Pan postanowił nie zwlekać i nie czekać i otworzył paczkę tuż przed Jej nosem i konsumował z nieskrywaną przyjemnością. Kilka takich przysmaczków trafiło do mojego pyszczka. Jeśli się zagapiłem to kot był przy przysmaku pierwszy i musiałem mu go zabierać.
Wesoły poszedłem spać na swoje legowisko. Nim się zorientowałem była już ciemna noc i czas na spanie. Przed pójściem do sypialni poszedłem na malutki spacerek aby jak zwykle opróżnić zbiorniczek. Bardzo szybo wracam do domku, zresztą bardzo niechętnie poszedłem na ten spacer.
Kładę się spać w sypialni na swoich podusiach, ale nie było mi dane zasnąć. No po prostu masakra ta mała łobuzica zamiast korzystać grzecznie z możliwości spania na łóżku to spaceruje i skacze jak kot z pęcherzem. A to chciała butelkę, a to chciała poczytać, no po prostu masakra. W końcu się położyła i już myślałem, że to koniec, ale gdzie tam on tylko na chwilkę się wyłączyła i znowu!
daj mi butlę! 
no nie przewracaj! jeszcze nie doczytałam!
myje się po jedzeniu!

Potem nastało chyba najzabawniejsze. Nie wiem czy wasze koty też tak mają, ale Fuksja nie zaśnie jak nie będzie cyckać palca, ucha, powieki lub innej części ciała Pani wystającej spod kołderki. Przy tym wszystkim ona niesłychanie głośno grucha. Trzęsie się całe łóżko, cała podłoga i chyba cały blok. Na szczęście mi to nie przeszkadza, ale nie mam pojęcia jak inni mogą zasnąć w takich warunkach. Na szczęście to całe gruchanie trwa dość krótko, bo ledwie 30-40 minut.

cycka i grucha, ale chyba coś się zatkało bo ledwo słychać gruchanie.

To pewnie awaria mikrofonu, ale uwierzcie mi tak jest niemal co noc i jest to bardzo bardzo głośne. Jestem ciekaw Waszych opinii dotyczących zasypiania tego kota. Pochwalcie się jak zasypiają wasze. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz