Wczorajszy dzień był niezwykle wyczerpujący. Zaraz po śniadaniu zebrałem się z Panem na spacer i to nie byle jaki ale spacer z misją. Nie wiedziałem, gdzie mieliśmy odebrać przesyłkę, ale czułem, że blisko to nie będzie. Jak zawsze każdy spacer rozpoczyna się od pierwszego kroku, od mijania pierwszych znanych miejsca, która z czasem zamieniają się w zupełnie obce okolice.
Pierwszy etap prowadził przez ulice niemal codziennie odwiedzana przeze mnie. Oczywiście musiałem się tu nie raz zatrzymać aby powąchać, albo coś obsikać a w końcu dać do zrozumienia, że cała ta misja już mi się znudziła.
tu kiedyś znalazłem pyszną kanapkę, może teraz też jakaś będzie
tu chyba muszę zrobić siku
nie no wracajmy do domku, ja nie chcę już iść
Niestety te próby nic nie dały i musieliśmy ruszyć dalej. Wyszliśmy z naszego miasta i po chwili weszliśmy do kolejnego, zwanego Chorzowem. Kilka razy tam już byłem, ale nigdy w takich okolicach. Szliśmy miedzy trochę zaniedbanymi kamienicami wśród których co jakiś czas pojawia się piękne odnowione. Jakie nie były by ulice i budynki, wszędzie trzeba było się nasikać i nawet trochę pogoniłem małą latające szczury (gołębie)
cicho i dyskretnie skradam się do gołębi, gdzieś tu są!
Nagle trafiliśmy do bardzo zaludnionego miejsca. Pełno było ludzi, balonów i zabawek oraz straganów z cukierkami. Jednym słowem był to jakiś odpust. Wszystko było fajnie nawet kupowaliśmy kilka kolorowych i apetycznie wyglądających cukiereczków, niestety nagle ni stąd ni zowąd zaczęły wybuchać kapiszony i petardy wywołując u mnie napady lęku i strachu.
uciekajmy!!!
Chciałem się schować jak najdalej w jak najcichsze miejsce. Początkowo Pan mnie trochę powstrzymywał i kierował w tłum, byłem załamany. Na szczęście mądry Pan wiedział co robi i szybko wyszliśmy w spokojne miejsce i uciekliśmy od tego zgiełku. Przyszedł czas na chwilę relaksu i zadumy oraz najważniejsze na odpoczynek.
oj już się troszkę uspokoiłem
chwila relaksu, a z tego co usłyszałem to dopiero 1/4 drogi za nami
wody.....
No nic trzeba było ruszać dalej. Szliśmy dalej i wdrapaliśmy się na jakieś schody i szyliśmy estakadą obok ruchliwej i bardzo głośnej drogi. Słońce świeciło a jęzor wisiał mi coraz bliżej ziemi. Można powiedzieć, że już szurałem nim po ziemi. Och każdy krok był już coraz trudniejszy i bardziej męczące.
ojej jak głośno
wody!!!
Na szczęście w końcu trafiliśmy na wielki plac. To był czas na odpoczynek i na picie. Pan miał ze sobą nową butelkę na wodę dla piesków. Bardzo łatwo się z tego piło. Było wygodne i praktyczne, a co najważniejsze pełne wody. Potem zaczepił nas starszy i groźnie wyglądający Pan, który okazał się bardzo miły i rozmowny. Gdy mój Pan fotografował, spotkany człowiek mnie głaskał i ze mną się bawił. Człowieki sobie porozmawiali o fajnych pieskach, takich jak ja.
o woda!
Jeszcze trochę podreptaliśmy przez bardzo zurbanizowany teren oraz ulicę, której otoczeni z czasem stało się bardzo zielone.
idziesz?
o jeeeee zielono!
W końcu dotarliśmy do celu. Musiałem chwilkę poczekać na Pana, który zniknął w wielkim czerwony budynku. Oczywiście szczekałem aby odstraszyć innych ludzi przed wchodzeniem do środka. Robiłem to bardzo głośno aż Pan wracając oznajmił mi, że byłem bardzo głośny i niegrzeczny. Jak to niegrzeczny, przecież odstraszałem wszystkich!
Nasza misja zrealizowana, najwyższy czas by wracać do domku. Wybraliśmy troszkę inną drogę powrotną. W sumie to droga ta była zdecydowanie inna. Głównie przebiegała przez zielone tereny. Szliśmy sobie po łące i odwiedziliśmy bardzo fajne jeziorko, które próbowałem się osuszyć.
piję wodę
jaka smaczna!
idziemy
Droga powrotna była zdecydowanie szybsza i przyjemniejsza. Nie musiałem nawet w trakcie odpoczywać. Nagle zorientowałem się, że jesteśmy nad moim ulubionym stawem - Skałko witam cię! Tam też skorzystałem z okazji uzupełnienia zbiorniczka.
czuje znajome miejsce!
o tak to mój park!
Chwila na podziwianie tego i owego i już trzeba wracać, bo mleko się skończyło i nie da się zrobić obiadu. Tak więc już pod koniec naszego ponad 14 kilometrowego spacerku czekając na zielone by ruszyć dalej, by przejść ostatnie metry zdałem sobie sprawę jak bardzo zmęczony jestem!
stary nie wiem czy dam radę zrobić jeszcze choćby jeden krok
Okazało się, że mogę i poszliśmy do sklepu pod domkiem. W domku to najpierw szybko zjadłem i poszedłem spać, aby nabrać sił do rozrabiania i żebrania o jedzenie.
czy ja czuję tam jedzenie!
Trochę poganialiśmy się z Fuksją i zacząłem bardzo rozrabiać. Kolejny spacerek mnie nie uspokoił. Dalej skakałem i podgryzałem, za co wylądowałem w pokoju zwierzeń
no weź już mnie wypuście !
Gdy ja byłem w wiezieniu, w niewoli, mała kotka spędzała relaksujące chwilę na swoim drapaku i się najzwyczajniej w świecie mościła do spania. Zamiast pomagać mi i starać się mnie uwolnić!
Fuksja się oblizuje
Złowieszcza kocica
Fuksja zawsze każdego obserwuje
Na szczęście przyszedł spacerek i przyszedł czas mojego oswobodzenia. Szybki spacerek i czas na spanie. Spanie w sypialni na kocyku i podusiach. Tak własnie zakończył się ten męczący dzień. Snem, wspólnym snem z siostrą. Ogrzewaliśmy się w tą zimną noc. Do ugryzienia
śpimy
PS. Pewnie zastanawiacie się co było celem misji? Otóż odpowiedz jest bardzo prosta. Musieliśmy odebrać części do zakładek, które są nagrodą w kończącym się dzisiaj konkursie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz