piątek, 31 października 2014

Malowany pies

Obudziliśmy się wcześniej niż zwykle przez złych Borowskich, którzy nie pozwolili mi się wyspać. Pół przytomny zjadłem śniadanko a potem patrzyłem jak jedzą Oni. Ech ciężko było mi zrozumieć po co tak wcześniej, przecież jeszcze można było spać bardzo długo, co najmniej 5 minut.
Bardzo szybko zebraliśmy się do autka i pojechaliśmy w siną dal. Czas drogi mi się nie dłużył bo najzwyklej w świecie poszedłem spać. Dźwięk czujników cofania włączył mnie w tryb czuwania a zaciągany ręczny całkowicie obudził. Byłem gotowy na spacer. Jednak musiałem jeszcze chwilę poczekać. Bo kulejąca Pani i Pan zniknęli za drzwiami budynku z lekarzami. Na szczęście Pan szybko wrócił i poszliśmy na spacer po najbliższej okolicy. Tak sobie chodziliśmy a ja załatwiłem wszystkie swoje sprawy. Głównie dreptaliśmy po liściastym dywanie, ale tez musiałem przejść po chodniku i ulicy - dodam dość ruchliwej ulicy. Jednak moje niewyspanie dało o sobie znać i chciałem już wraca c do domku, znaczy do autka i do domku. Tak też się stało wylądowałem w autku i poszedłem spać. Pan tymczasem poszedł do Pani.
na liściach

taka ładna aura a ty z aparatem?

zdjęcie? jestem gotowy

będzie na "fejsika"

wracajmy już?

W autku poczekałem dłuższą chwilę i wrócili. Pani chodziła jakoś sztywniej, ale wyglądała na zadowoloną. Okazało się, że musimy jechać do centrum podbić jakiś papierek i wrócić aby ten papierek oddać. Ech ta biurokracja. Tyle do załatwienia a spać to kiedy? Na szczęście nie było kolejek, a wiedziałem to bo Borowscy szybko wrócili do autka. Odwieźliśmy szybko papierek i szybko do domku spać dalej.
do domku już?

Na szczęście nie jechaliśmy do domku, tylko do mojego kumpla z pełnymi miskami, czyli do Freda. Niemal sprintem wdrapałem się na czwarte piętro i nie czekając na nic popędziłem do kuchni opróżnić miski. Były pełne kaszy. Co prawda po tym bardzo mnie goni ale naprawdę uwielbiam ją jeść. No i przy okazji dokonane zostały drobne naprawy w macie samochodowej, która została już lekko nadgryziona zębem czasu. Po naprawie i po zabraniu prezentu dla Fuksji pojechaliśmy do domku. 
Nim weszliśmy do domku to odwiedziliśmy piwnice i Pan z jej największych czeluści po wielkich wygibasach wyciągnął wiaderko z farbą. Szczęśliwie z owym ustrojstwem mogliśmy wrócić do mieszkania. Trzy pięterka pokonałem szybko, przywitałem się z Fuksją i od razu położyłem się do legowiska mojego. 
W miedzy czasie Pan trochę posprzątał co było mi zupełnie obojętne. Potem zabrał się za otwieranie farby. Oczywiście Mu w tym pomogłem i cała moja łapka była z farby, a chwilę później cała podłoga była nie w śladach moich łapek a w "mazach" Pan ledwo mnie dogonił i jakoś starał się domyć tyle ile mógł. W tym tez mu pomogłem swoim językiem. Potem śmiejąc się i denerwując jednocześnie z wielkim trudem czyścił podłogę. Denerwował się na siebie na pewno, bo kto przy basseciku zostawia otwarte wiadro z farmą? A jakbym się tak napił?
to moja mniej ubrudzona łapka, po 40 minutach czyszczenia!
sprzątam siebie i ta brudniejsza łapka!

Posprzątane i Pan postanowił odłożyć malowanie.  Całość bardzo się wydłużyła w czasie i mimo moich piskliwych próśb i gróźb na dworek nie wyszedłem. Tak więc zostawiłem po sobie na posprzątanej podłodze dwie wielkie kałuże, w centralnej części salonu i pod stołem. Oczywiście znowu nerwy, a to przecież nie moja wina - zbiorniczek przepełniony trzeba opróżnić, bo inaczej się nie da! Wylądowałem na czas sprzątania na balkon.
Pojechaliśmy w środku nocy po Panią i przy okazji napoić LaBunie. Strasznie łapczywa ta nasza LaBunia i piła w nieskończoność. Po powrocie do domku wróciłem do spania zaraz po zjedzeniu kolby kukurydzy, którą piskami wymusiłem na Panu.
kot śpi

ja drzemie

Przed snem jeszcze poszliśmy na spacer. Nocny i szybki spacer był mi bardzo potrzebny, bo kasza dawała o sobie znać i nie było to zbyt aromatyczne. Ponadto zbiorniczek znowu był pełny. Radosny i szczęśliwy wróciłem do domku i od razu do sypialni spać. Spać aż do rana. Przy okazji dokładnie sobie obejrzałem ten prezent dla Fuksji, która początkowo z niego niechętnie korzystała. W nocy gdy się przebudzałem to zwykle tam spała.
e uciekam stąd do Pani!

Kot w sumie trochę polatał i poprzeszkadzał wszystkim, którzy spać chcieli. No nic nasz motorek się budzi na noc. Pan tymczasem mnie otulił w mój szlafroczek i nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem. Do ugryzienia
Fuksja zawiedziona tym, że jej nikt nie owinł

zasnąłem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz