niedziela, 26 października 2014

Bez Borowskich

Po nocy przespanej w trybie czuwania skoro świt zostałem zbudzony i razem z Fredem wyszedłem na spacerek. Miałem nadzieję, że jak się obudzę to będę w domku z Borowskimi i będę mógł być pogłaskany przez jeszcze śpiącego Pana i będę mógł przegonić trochę Fuksje. Niestety nie było tak dobrze. Byłem u Freda, co prawda lubię tam być, ale z moimi Borowskimi. Tak tu jest pyszne jedzenie w ilościach praktycznie nieograniczonych, ale to nie jest mój domek. Potem jeszcze pojechałem do Bojkowa gdzie przeszkadzałem, znaczy pomagałem w pracach w ogródku.
W każdej chwili wczorajszego dnia czekałem na powrót moich opiekunów. Każdy dzwonek do drzwi i większy hałas to była nadzieja, że w końcu są, że w końcu po mnie wrócili. Nachodziły mnie straszne myśli, że może zostawili mnie jak w czasie wakacji ?
Na szczęście, gdy było już ciemno załomotały drzwi wejściowe. Już zrezygnowany z taką lekką nutką niepewności leniwie podbiegłem do drzwi a tam stali oni, czyli moi Borowscy! Oczywiście przywitałem się z Panią z emocji popuszczając co nieco na podłogę a potem zauważyłem Pana, który próbował zrobić mi zdjęcie. Nie udało się, za to dzięki mnie próg wejściowy bardzo zmókł. Posprzątali szybko i sprawnie i byłem już miziany i głaskany oraz tarmoszony za uszy. W kuchni siedzieliśmy i czekaliśmy aż dokończy się kolacja. Pierwszy raz od dawna złapałem się na tym, że nie myślałem o jedzeniu a o tym, że moi Borowscy wrócili.
te Fred odejdź od mojej Pani 

no teraz głaskaj tylko mnie!

Gdy kolacja była gotowa, to przenieśliśmy się do salony, gdzie niemal od razu i prawie automatycznie udałem się w objęcia Orfeusza. Znowu nie interesowało mnie jedzenie a spokojny sen. W końcu zebraliśmy się do wyjścia, a więc do powrotu do domku. Już miałem wsiadać do autka, gdy okazało się, że autko nie jest przygotowane na mój transport. Pan musiał założyć matę na moją kanapę. Ja miałem chwilkę na spacerowanie z Panią. W końcu pojechaliśmy po chwili sporów z kapryśną LaBunią. W domowych drzwiach przywitała nas Fuksja. W domku zapanował ogólny rozgardiasz, który Borowscy ogarniali. Ja w tym wszystkim towarzyszyłem albo Pani albo Pau aby być pewnym, że nie mają zamiaru uciec.
no siadajcie już bo chce się położyć spać

no gdzie znowu idziecie?

Rozpakowali tobołki, które przytaszczyli. Na prawdę miałem nadzieję, że wyjmą coś dla mnie, coś smacznego. Może kupili mi bandanę o której marze od dłuższego czasu. Niestety materiały jakie mieli to były torby. Nawet nie mogłem się zbliżyć bo bali się, że oślinie. Ba nawet kot nie mógł dotknąć. Poszedłem spać i nawet nie wiedziałem jak byłem na spacerze. Wiedziałem natomiast, że spanie w sypialni przyszło mi łatwo i szybko. Błogi i spokojny sen, mogłem się całkowicie wyłączyć. Do ugryzienia!
w tych zakupach nie było nic dla mnie - SKANDAL!!!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz