sobota, 18 października 2014

Jak co dzień walka

Z rańca pojechaliśmy na spacer do jakiegoś nowego lasku. Zaparkowaliśmy w samym środku. Od razu dałem nura w liściasty dywan. Poszliśmy w długą zagłębiając się w ciemną otchłań lasu zostawiając za sobą zamkniętą LaBunie - niech wypoczywa staruszka. Po minucie lub dwóch wyszliśmy na brzeg jeziorka, z którego piłem bez opamiętania.
osuszyłem ten staw - idźmy dalej.


Spacerek był bardzo fajny i zapowiadał się naprawdę bardzo przyjemnie. Obchodziliśmy już jeziorko gdy nagle niebo się otworzyło i usłyszeliśmy głos. No dobra zaczęło padać. Nie padało jednak od taka, po prostu lało. Już wiedziałem, że ze spacerku nici. Co sił popędziliśmy do autka. No już nawet prawie chcieliśmy biec, ale na szczęście szybko nam przeszło. W aucie spacer się oficjalnie skończył i wróciliśmy do domku.
obwąchuje lasek  w krzaczorach
obwąchuje lasek w mniejszych krzaczorach

Niestety rozpadało się prawie na całego i w ogóle zapowiadało się na bak spaceru przez cały dzień a może nawet i do południa. Tak więc w domku pospałem sobie spać, licząc na to, że jak się obudzę, to będzie piękny słoneczny dzień.
smacznie śpię
kot znalazł nowe miejsce do spania na kocyku w małym pokoju

Potem przyszła pora na zabawę, w sumie to sama nie przyszła. Po prostu Pan postanowił posprzątać. My z Fuksją natomiast postanowiliśmy się poganiać, a raczej powalczyć o panowanie nad światem, a nawet o panowanie przy misce. No walka była ostra i zażarta a zakończyła się remisem.

rywal. Fuksja ważąca prawie 1300. Początkujący w walkach o życie

 Furiat, czyli ja - waga 30, prawdziwy fajter i niszczyciel przeciwników (przegrywa wszystkie walki bo jest ciapą i gapą - dopisek Pana).

głęboko w oczach szukamy swoich słabych stron

atak i walka w zawarciu
kotłuje się i zeszliśmy do parteru. Raz wygrywam raz przegrywam!
walka na całego zęby i pazury idą na 10%. W końcu mogło by zaboleć
walka zakończyła się remisem, bo nam się znudziło

Pani bardzo długo nie wracała. Ja sobie więc troszkę smutny pospacerowałem, ale przede wszystkim pospałem. Trochę zazdrościłem Fuksji, która mogła spać na kolanach, a raczej na komputerze Pana
śpi na lapku, a ja się cisnę na podłodze. 

W końcu wyszliśmy na dworek wyrzucić śmieci i spotkaliśmy Panią. Zauważyłem nawet, że już nie pada i jest nawet ładnie na dworku, ale ciemno jak nocy, może to dla tego, że była noc. Szczęśliwi wróciliśmy do domku, gdzie zjadłem swoje jedzonko, oczywiście z Fuksją na spółkę. Tym razem było to coś innego niż zwykle. Nasza, znaczy moja sucha karma z pokrojonymi plasterkami i jakiem gotowanym na twardo. No po prostu pyszności. Dodatkowo później na deser mała łyżeczka tłuczonych ziemniaczków. Coś mi się wydaje, że Borowscy trochę oszaleli.
W końcu radośnie i w pełnej harmonii poszliśmy spać. Każde ze zwierząt (najważniejszych członków rodziny) w zupełnie innym miejscu. Kot miedzy Borowskimi na kanapie, a ja jak zwykle na podłodze, a raczej na swoim legowisku - cienkim legowisku, a więc na ziemi. Potem poszliśmy do sypialni. Tak skończył się dzień! Do ugryzienia!
śpi kot 
śpię ja

2 komentarze:

  1. Hmm... ale jak pijesz, to potem siusiasz, co nie? Znaczy znowu się zapełnia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale to co to ma wspólnego z dzisiejszym tematem ?:)

      Usuń