niedziela, 30 listopada 2014

Samotni w nocy

W ciągu dnia dużo leniuchowaliśmy. Cała nasza rodzinka była w domku i sobie spokojnie odpoczywaliśmy i tylko co jakiś czas coś się działo. A to poranny spacer zaraz po pobudce, a to jedzenie a to jakieś tam zabawy i mizianie, wielkie mizianie. Zresztą było bardzo zimno więc wszelka aktywność poza spaniem i dawaniem się głaskać była bez sensu. Tak było długo bo aż do popołudniowego spacerku.
no jak mam sikać, skoro tak się patrzysz, a w dodatku jest zimno
dobra wracajmy do domku

W sumie to całe przedpołudnie ukrywałem swój strach przed tym, że miseczka z zapasem jedzenia dla mnie jest pusta a mniejsze pudełeczko, z którego jedzonko trafia bezpośrednio do mojej miseczki była już  prawie pusta. Zastanawiałem się co będę jadł na obiad i co będę jadł na kolacje, że o kolejnych dniach nie wspomnę. Kotek w sumie wpadła podobny nastrój do mojego, czyli ciągle spał i był bardzo mało aktywny. 
po naszym spacerku jak zawsze nas przywitał

ech, zimno ciemno trzeba iść spać

no weź mnie po miziaj

o tak tu jest dobrze!

co ja będę jadł?

kot w swoim żywiole

kot się przeciąga w swoim żywiole

Wszystko zmieniło się gdy Borowscy zjedli obiadek, przy którym ja grzecznie czekałem i co jakiś czas coś udało mi się dostać, a to kawałek sałaty, a to kawałek frytki i troszkę sera. No dobrze, ale gdy zjedli śniadanko to udałem się z Panem na spacer. Jak się okazało był to bardzo długi spacer, ale taki bardzo długi i w dodatku część jego trasy przebiegała przez zupełnie nieznane mi obszary.
Wszystko zaczęło się od naszej łąki i naszego lasku, po którym krążyliśmy wywąchując coraz to nowsze tropy. Chodziłem sobie spokojnie tylko ze smyczą asekuracyjną. Był pełen spokój i niespiesznie posuwaliśmy się do przodu. Udało nam się nawet spotkać dwa fajne pieski, z którymi chwilkę się poganiałem i pobiegałem, ale w końcu poszły za swoimi ludzi a ja za swoim i to w przeciwnych kierunkach. Nawet chwilę pobawiłem się z Panem w chowanego, ale tylko się śmiał ze mnie. Zupełnie nie wiem dla czego, a ja chciałem tylko sprawdzić jak bardzo mogę się ukryć aby się zmartwił, że mnie nie ma.
wącham

tu kiedyś była trawa, a teraz są liście

byłem daleko ale biegnę

schowałem się i byłem niewidoczny, a On się tylko śmiał

szukam jedzonka

o znalazłem trawkę

My już wyszliśmy z lasku z drugiej strony a ja nie mogłem znaleźć ani jednego miejsca z wodą, a tak chciało mi się pic. W końcu chodziliśmy już kilkadziesiąt godzin. W miejscach gdzie wcześniej zwykle były małe kałuże z wodą, zawsze znajdowałem jakieś dziwne rzeczy. Zimne i twarde płytki, których w żaden sposób nie dało się pić, a gdy po nich chodziłem to głośno strzelały. Po którymś takim chodzeniu płyta pękła a ja wpadłem do wody, na szczęście tylko łapkami. Od tej chwili nie zbliżałem się do nich i omijałem je wielkim łukiem bo bałem się bardzo.
o a gdzie moja woda?

Dalszy spacer poświeciłem na poszukiwanie jedzonka, bo byłem już troszkę głodny, no dobra ja zawsze jestem troszkę głodny. Wtedy byłem już bardzo głodny. Próbowałem odnaleźć jedzenie w każdym zakątku i zakamarku, ba byłem zmuszony delektować się trawką, ale nie byle jaką ale najwyższa trawką. Na szczęście te okolice jeszcze znałem bo kilka razy tu byłem i mniej więcej pamiętałem co i jak.
oj będzie ciężko przejść

no poczekaj przecież wącham

o pyszna trawa, poczekaj chwilkę

Nagle znana mi i chyba Panu droga się skończyła i zmuszeni byliśmy kroczyć w nieznane. Przed nami była droga trochę mniej lub bardziej utwardzona. Czasami była bardzo dziurawa, a doły wypełniały zimne strzelające płyty a pod nimi woda. Czasami prawie nie było jak przejść. Na szczęście udało się znaleźć dzikie wysypisko śmieci. Liczyłem, że będzie tam co do zjedzenia, niestety się przeliczyłem. Za to wywąchałem i wypłoszyłem nie jednego ale dwa zające. Niestety nie miałem szans aby się z nimi zaprzyjaźnić, bo pobiegły w siną dal nim zdążyłem się zorientować, że uciekły. Spory kawałek później udało mi się znaleźć suchy chlebek leżący przy drodze więc byłem bardzo szczęśliwy.

o śmieci

na prawdę musimy tamtędy iść

o jakie pyszne, to chyba  kawior

Na dworze robiło się już bardzo ciemno a my dalej brnęliśmy w nieznane. Na naszej drodze spotkaliśmy wesołego pieska, którego gonił jego właściciel. Chwilę się z nim pobawiłem i razem z Panem pomogliśmy w jego opanowaniu. Poprowadziliśmy go do jego domku który był niedaleko. W miedzy czasie dowiedzieliśmy się, że jest to piesek uciekinier i ma nie jedną ucieczkę na koncie, ba nawet spędził trochę czasu w schronisku. Gdy weszliśmy na jego podwórko to się pożegnałem, a jego Opiekun zamknął za nami drzwi. Tak właśnie pomogłem w uratowaniu pieska. Nagle trafiliśmy na główną drogę, która była niedaleko nas i którą kilka razy już odwiedzałem. Stąd było już niedaleko do domku. Zmęczony wdrapałem się i od razu w miseczce znalazło się mokre jedzonko dla mnie. Pyszne. Już szykowałem się do spania, ale moi Borowscy zaczęli się kręcić i wiedziałem, że coś się święci. Nie myliłem się w końcu wyszli zostawiając mnie samego w domku a ja głupi zamiast iść spać to najpierw piszczałem i od czasu do czasu poszczekałem. O dziwo za każdym razem gdy szczekałem, przynajmniej na początku to pojawiał się Pan i oznajmił mi, że robię źle i zamykał drzwi. W końcu się uspokoiłem i tylko troszeczkę popiskiwałem aż w końcu zasnąłem po długim i męczącym spacerku. Co jakiś czas się budziłem i sobie chwilkę polamentowałem by zaraz znowu wrócić do spania. Nagle coś mnie tchnęło i zacząłem szczekać na całego po całym mieszkaniu. Noc ciemna ja tylko z kotem i nagle w drzwiach stanął Pan, ale się ze mną nie przywitał tylko zabrał mnie na spacer. Tak się cieszyłem, że już jest, ale był chyba trochę na mnie zły za to szczekanie, ale ja nie szczekałem cały czas tylko chwilkę. No nic szybko z kotkiem zeszliśmy na dworek a tam była już Pani. Mała rundka wokół bloku i zrobiłem wielkie siusiu i to nie raz i nie dwa a zdecydowanie więcej.
Po powrocie do domku mogłem już spokojnie położyć się spać mając absolutną pewność, że nikt już nie uciekanie z domku pozostawiając mnie samego w domku. Kot całą tą przygoda się nie przejął bo w sumie zachowywał się tak jak zawsze, czyli swoimi sprawami i się niczym nie przejmował. Tylko gdy Pani się położyła na kanapie od razu do niej się Fuksja przykleiła. Spaliśmy w salonie aż do czasu gdy późno w nocy Borowscy przenieśli się do sypialni a my za nimi. Do ugryzienia!
kładę się spać

Fuskja zbyt dosłownie zrozumiała - siedzieć na komputerze

Fuksja wyraźna

Furiat wyraźny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz