niedziela, 16 listopada 2014

Sam na sam

Rano Pan zebrał się wyjątkowo wcześnie z łóżka. Nawet nie zdążyłem popiszczeć i postać przy łóżku trącając go nosem bo to On mnie wyciągał na spacer. Szybko wszyliśmy na dworek a było jeszcze dość szaro i buro. Można by powiedzieć tak Fuksjowo. Szybkie siku i wracamy do domku, znaczy Pan mnie odprowadził i zaraz wyszedł.
Gdy zamknęły się drzwi ja położyłem się w sypialni i pilnowałem, czy aby Pan nie da nogi z mieszkanka, tak jak Pan. Na szczęście spała w najlepsze i w końcu musiałem ją obudzić, bo chciałem znowu iść na spacer. Bardzo smutna i bardzo powoli się zebrała w sobie i poszliśmy. Ciągnąłem ją na łąkę by pokazać je moje ulubione miejsca, ale nie było łatwo nam iść. W pewnej chwili przypomniałem sobie o Jej kontuzji i już wiedziałem, czemu tak wolno i czemu tak się denerwowała. Już w miarę spokojnie wróciliśmy do domku, gdzie na początek łobuzowałem i ganiałem się z kotem. W końcu padłem tęskniąc za Panem.
Spałem sobie długo i twardo. Śniło mi się, że biegałem z Panem po łące, że rzucał mi piłkę i w ogóle: cud miód i malina. Niestety po przebudzeniu się Pana ciągle nie było. Wiec zacząłem domagać się od Pani wyjścia na kolejny spacerek. Piszczałem, ale Ona była niewzruszona. Na szczęście stało się coś wspaniałego. Po kilkuset godzinach drzwi się otworzyły i wrócił Pan. Oczywiście polecieliśmy z Fuksją się przywitać i już po chwili byłem na spacerku. Szybko i sprawnie załatwiłem to co miałem załatwić i wracając do domku zabraliśmy z auta wielką biało fioletową suszarkę. Jak chwilę wcześniej był w domu i Pani o nią pytała, to oznajmił, że nie kupił bo nie było. Żartowniś. Mało tego w domu postawił ją przy drzwiach i z racji lekkiego unieruchomienia Pani przez jej nogę (bolącą bardziej przez poranny spacer) suszarka została zauważona dopiero gdy ciekawska Fuksja ją wywróciła.
Borowscy zabrali się za przygotowanie jedzenie a ja z radością zabrałem się za demolowanie kartonowego domku Fuksji oraz pomagałem przy wnoszeniu prania z balkonu. No po prostu taki jestem pomocny i aktywnie uczestniczę w życiu rodzinnym.
odwiedziny na balkonie

demolka!

Po próbach kradzieży obiadku Borowskich dzień się uspokoił i tylko moje wybryki co jakiś czas przyśpieszały atmosferę dnia. Tyko kot był dość ospały i leniwy. Budził się na chwilę tylko wtedy, gdy działo się coś wyjątkowo głośnego lub gdy usłyszała jedzenie. 
śpi

kto i po co mnie obudził?!

wypatruje co by tu zmalować!

Kolejne spacerki były krótkie i odbywały się jedynie w okolicach naszego bloku. Na całe szczęście były bardzo owocne. Każdy powrót do domku to chwilka relaksu i odpoczynku po czym na nowo szukałem okazji do łobuzowania. Najłatwiej było coś ukraść w kuchni i potem dyskretnie udać się pod stół i tam sobie to po cichutku ciamkać. Niebezpiecznie a zarazem bardzo dynamicznie się robiło, gdy Pan orientował się, że coś jest grane. Ganianie i wymowne pokazywanie palcem połączone w wyjmowaniem z paszczy upolowanego Fantu.
ja nic nie mam

wcale nic nie mam w pyszczku

i o co się tutaj wściekać!

W końcu położyłem się spać, bo byłem już zmęczony tym całym bieganiem i uciekaniem, oraz emocjami całego dnia, zbliżała się zresztą już ciemna noc. Spałem jak zabity i musiało mi się spać wspaniale bo nawet nie byłem świadom tego, że już jest środek nocy jak Pan budził mnie aby wyjść na spacer. Całe to przekonywanie trwało bardzo długo, ale w końcu mnie Pan przekonała i wyszedłem na dworek. Tam szybkie siusiu i do domku, ale Pan sprawdził mi brzuszek i okazało się, że jeszcze jestem pełen. No nic już byłem prawie w domku i musiałem wracać na dworek. Tam znowu siku, ale już duże i bardzo intensywne.  W domku od razu do sypialni i spać!
śpię

kot wybudzony ziewa

kot pomaga mi się budzić na spacer

W sumie tutaj można by skończyć, ale mam jeszcze dwie rzeczy do napisania, a w sumie to dwa podziękowania. Po pierwsze to dziękuje moim fanom z google+, którzy codziennie dają mi motywację do pisania i namawiają na książkę. No niestety wydawcy jakość nie walą drzwiami i oknami, a nawet gdyby to miałbym problem z podpisaniem kontraktu. No cóż chyba trzeba będzie jeszcze z tym poczekać na większą sławę to może zajmie się tym mój menadżer - jak sobie takie znajdę. Po drugie ale nie mniej ważne i tak naprawdę związane z dążeniem do wspomnianej sławy. Otóż reklama sfuriatowanych pojawiła się na bardzo poczytnej stronie o kulturze i gryzakach (książkach), na którą serdecznie zapraszam (Tramwaj nr 4). No teraz mogę skończyć. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz