środa, 5 listopada 2014

Mokra sprawa

Najciekawszy i najbardziej emocjonujący w całym dniu zazwyczaj jest poranny spacerek. Jest ona zazwyczaj dość długi i zazwyczaj zwiedzamy w jego trakcie jakieś ciekawe miejsca, często nowe miejsca i poznajemy nowych ludzi. Takie spacerki dają wiele pozytywnej energii i wyładowują nadmiar tej złej i negatywnej.
Na wczorajszy poranny spacerku wylądowaliśmy w okolicy, którą już raz odwiedziliśmy, ale wówczas pogoda była co najmniej nieciekawa. Tak wiec po zaparkowaniu autka udaliśmy się w drogę miedzy kamienicami i przechodząc tory weszliśmy na łąkę. Z niej było tylko kilka kroków do jeziorka. Droga do niego nie była łatwa. Po prostu  dużo pyłu i kurzu na ścieżkach sprawiło, że wyglądałem jak siedem nieszczęść i to w dodatku siedem bardzo brudnych nieszczęść. W jeziorku lekko uzupełniłem stan zbiorniczka i ruszyliśmy dalej.

basset w mieście

basset się brudzi

chwila na trawie

mnie tu nie ma!

gdzieś tu jest woda

tankowanie

Kilka chwil później udaliśmy się w dalszą drogę ku wyczekiwanym przez Pana bunkrom. Po drodze brudziłem się w dalszym ciągu, a było to o wiele łatwiejsze bo chcąc podążać za Panem musiałem przejść przez mała rzeczkę. On ją pokonał jednym krokiem przez kamyczek i był po drugiej stronie. Ja oczywiście byłem mądrzejszy i wybrałem inną trasę, przez co byłem cały mokry na dole. Kolejne metry pokonywane przeze mnie sprawiały, że byłem coraz brudniejszy bo każdy nawet najmniejszy pyłek się do mnie przyklejał. W efekcie Pan też był brudny, bo po nim skakałem zaczepiając go. Tak wiec szliśmy sobie do celu wyglądając jak bagienne potwory.
ładny widok?

no i co, że się pobrudziłem

w blasku słońca 

biegnę poskakać, poczekaj!

w lesie

na polach

W końcu dodarliśmy do bunkra/ schronu, ale nie wchodziliśmy do środka a jedynie wdrapaliśmy się na górę i obeszliśmy go. Chwilę czasu tam spędziliśmy, ale nie było to jakieś super wyjątkowe, ale dało mi chwilę czasu na odsapnięcie. 
na bunkrze

przed bunkrem

Z dachu widać było stado wielkich psów. Tak wiec postanowiliśmy się udac w ich kierunku. Nie było to zbyt daleko a i trasa była łatwa. Bo wystarczyło polem przejść do drogi a potem, kawałek drogą i już byliśmy i celu.
idziemy dalej

jesteśmy na miejscu, ale ładne!

Na miejscu okazało się, ze pieski były konikami. Prawie takimi jak kiedyś widziałem podczas spaceru po naszej górze, ale te były beż człowieka na plecach. No i nici z zabawy z pieskami, ale na szczęście spotkałem dwa prawdziwe pieski i nawet chwilę za nimi poganiałem, ale ich opiekunowie zabrali je i poszli w inną stronę niż my!
dla czego je zabieracie!

Załamany troszkę i zmęczony już tym spacerem udałem się za Panem w drogę powrotną. Trochę sobie ją skróciliśmy i bardzo szybko dotarliśmy nad jeziorko, gdzie po chwili zabawy uzupełniłem zbiorniczek. Pan tym czasem płukał moją krótką i bardzo brudną smycz. Musze przyznać, że nawet mu się to udało bo była prawie czysta i znowu smakowita. Ja byłem tak zaaferowany zabawą z nią, że nie zauważyłem, że pod nogami skończył mi się grunt i wpadłem jak długi do wody. Przestraszyłem się nie na żarty i Pan musiał ratować mnie z opresji. Cały zdrowy wróciłem szczęśliwie do autka i mogłem odpocząć w drodze do domku
nad jeziorkiem fajnie jest

mokry i uratowany chcę wracać!

prawie przy aucie

Na swojej drodze podczas spacerków często spotykam ludzi zakochanych w moim "bassectwie". Nie inaczej było i tym razem. Przywitała się ze mną Pani, która mówiła, że kiedyś miała też bassecika, ale większego i tez był taki piękny i że ja jestem taki piękny. I w ogóle ochy i achy! Fajnie jest spotkać się z takim zainteresowaniem. To bardzo miłe.
W domku było już o wiele spokojniej. No może poza wyczesywaniem mnie i odkurzaniem. Lubię to ale nie w czasie kiedy chcę odsapnąć i odpocząć. Mimo wszystko gdy było po wszystkim i mieszkanie prawie błyszczało to chciałem być dalej odkurzany, bo to jest bardzo przyjemne.
no weź jeszcze troszkę mnie odkurz!

Niestety nie było mi dane być odkurzonym a jedynie mogłem sobie popatrzeć jak Pan maluje po raz drugi sufit w łazience. Potem oczywiście przyszła pora na mycie podłogi. Ja i Fuksja wiedzeni swoją ciekawością i chęcią poznawania świata poszliśmy na balkon zwiedzać. Pan nie chciał poczekać z zamknięciem go aż wyjdziemy i tak z Fuksja obserwowaliśmy mycie podłogi zza okna. Nie potrafię ciągle zrozumieć jak mycie podłogi może być dobre bez śladów łapek?!
ech co to za mycie ?

Na szczęście, gdy podłoga wyschła to razem z Panem udaliśmy się po Panią. Wracając zrobili małe zakupy, ale niestety nic mi nie kupili, zresztą jak zwykle ostatnio! W domku w nocy było bardzo fajnie i bardzo spokojnie, nie może poza momentami gonitwy. Fuksja i Ja dobrze się bawiliśmy, ale jednak zmęczenie dało o sobie znać. Poza tym było już późno więc przyszła pora na sen. Drzemka w salonie się zakończyła i przenieśliśmy się do sypialni. No i to było by na tyle. Do ugryzienia!
Fuksja będzie zaczepiać!

znowu będę zaczepiany

sen w salonie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz