sobota, 29 listopada 2014

Ciągle się psuje

Po całkiem normalnym poranku w czasie którego robiliśmy to co robimy w każdy normalny poranek. Dopiero po odwiezieniu Pani okazało się, że jednak będzie inaczej bo spacerek był bardzo krótki, ale to i dobrze, bo bardzo chciało mi się spać, podobnie jak kotu zresztą. Zresztą przed wyjściem do autka pobawiłem się chwilkę z Fuksją przez co byłem bardzo zmęczony. Zresztą ta mała małpa dostała nową zabawkę i się ciągle nią bawi powodując przy tym sporo hałasu bo jest metalowa - oczywiście nie Fuksja a piłka
pobawmy się


biegnie za piłką

Fuksja i jej piłka

małe wąchanie

drzewko

śpię

Fuksja śpi

Po małym spaniu wyruszyłem z Panem w drogę. Jak się okazało jechaliśmy do Bojkowa. Po drodze zatrzymaliśmy się w sklepiku aby kupić wycieraczkę. Tak jedną wycieraczkę, bo w niedawno wymienionym komplecie jedna nie zbiera w ogóle.  W Bojkowie byliśmy sami i Pan się przebrał w robocze ciuszki - trzy warstwy na górnej połowie ciała i dwie na dolnej. 
Zabraliśmy się za wymianę wycieraczek - nowa też nie najlepiej się spisywała a wiec trzeba było ponaginać to tu to tam. Ja oczywiście w tym czasie kopałem w ziemi dołki, bo nie było jak pomagać, bo to praca dla jednej osoby. Potem w LaBuni Pan musiał naprawić zepsutą chyba setny raz szybę kierowcy. Samo rozbieranie i wkładanie zajmuje mu bardzo mało czasu - w końcu ma doświadczenie. Oczywiście teraz mu już towarzyszyłem i pomagałem. No dobra starałem się ukraść kombinerki.
Podczas wymiany popsutego podzespołu okazało się, że bardzo ciężko na nowo wszystko poskładać. Wiec zeszła się dłuższa chwila z tym. Na szczęście nie robiliśmy tego na zewnątrz, na wielkim mrozie a w ciepłej kuchni.
Po udanym montażu podnośnika szyby i kontroli. Pan oznajmił, że naprawiony, ale że nie ufa tej szui. Potem zabraliśmy się za naprawę niewłączającego się reflektora.  Bo ostatnio co jakiś czas Pan wysiada z autka zaraz po ruszeniu i dobitnie wyrażając swoja pogardę dla losu, puka we lampę i wsiada ponownie. Tak więc rozbiera psika jakimś świństwem a ja od początku tej naprawy mówię mu, że powinien wymienić żarówkę. Zaglądając przez ramię w końcu nakłoniłem go do tego i jak się okazało wszystko się naprawiło jak ręką odjął. W miedzy czasie skakałem i biegałem z radości bo przyjechał opiekun Frank, ale bez Franka. Przywitałem się bardzo skocznie i dałem mu szanse by zabrał się za zdejmowanie letnich bucików LaBuni. Coś przy okazji pogrzebał a ja wykorzystując chwilę jego nieuwagi ukradłem kombinerki. Nie pamiętam kiedy wcześniej tak szybko biegałem. Niestety mój Pan mnie złapał i zaprowadził do ganku abym się wyciszył i uspokoił a kombinerki mi zabrał z gęby. 
Gdy wyszedłem z niewoli to na przodzie LaBunia miała już zimowe kapcie. Pan odkręcał tylne a ja pomagałem mu z bliska ustawić podnośnik. Jakoś mój Pan wolniej wymieniał te kapcie niż opiekun Franka, ale w końcu mu się udało i pojechaliśmy do domku. Zdjęć nie było żadnych z tego czasu bo Pan zapomniał aparatu. 
W drodze do domku odebraliśmy jeszcze Panią. W kuchni nim się obejrzałem w miseczce było moje jedzonko. Zresztą kot też dostał jedzenie. Borowscy swoje jeszcze musieli szykować, swoja drogą czemu nie jedzą tak jak my, przecież to duża oszczędność czasu na przygotowanie i oszczędność pieniędzy. Ja nie płacę za karmę a ciągle mam, więc coś w tym być musi.
Zjedli umyli się i wyszykowali. Pojechaliśmy tacy ładni i pachnący w drogę, przed siebie. Na miejscu zostawili mnie w aucie i nawet nie protestowałem bo ciągle byłem bardzo zmęczony. Po dłuższym czasie Borowscy w doskonałych humorach wrócili do autka i pojechaliśmy do domku. Dość długa droga minęła nam szybko i w domku mogłem fuksowac. W domku tez spotkała mnie wielka niespodzianka. Za swoje grzeczne zachowanie w autku i w ogóle za to, że jestem dostałem wielkie ucho wędzone do jedzenia. Kiedyś takie jedno stanowiło dal mnie nie lada problem, ale teraz to nie było go już po kilku godzinkach, a w ogóle się nie śpieszyłem. Ponadto przy jedzeniu uszka pokazałem się z najlepszej strony dzieląc się z Fuksją. No jakoś tak dziwnie mi się je gdy Fuksji nie ma ze mną.  Tak w zasadzie skończył się mój dzień. No dobra jeszcze byłem na nocnym spacerku i zasnąłem w salonie obok Borowskich oglądających film. No dobra nie oglądali bo spali, ale przez to "oglądanie" bardzo późno wylądowaliśmy w sypialni. Do ugryzienia, mam w końcu nadzieję, że jutro będzie normalny dzień.
czy to jest da mnie, za to, że jestem taki cudowny?

moje uszko, takie smaczne - dziękuję

dobra Fuksja też możesz spróbować, ale nie szalej z całym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz