czwartek, 27 listopada 2014

Wolny

Poranny spacerek odbyłem po naszym parku "Skałka" Jeziorko piękne, tylko słońca trochę mało. Mimo wszystko było fajnie choć szkoda, że nie było z nami Pani i Fuksji.  Nie rozpaczałem jednak z tego powodu zbyt długo, bo w chwili wyjścia z auta zająłem się swoimi sprawami i tylko od czasu do czasu zatęskniłem za paniami. 
ojej moja chwila nostalgii


Spacerując sobie w koło jeziorka i załatwiając swoje sprawy spotykałem kilku biegaczy a wszyscy podobni do siebie, tylko widywałem ich w różnych miejscach. Ech zresztą ludzie nie są tu najważniejsi bo kilka razy mijałem się z ładnym i bardzo przyjaznym oraz skorym do zabawy pieskiem. Piesek ten jest bardzo posłuszny w przeciwieństwie do mnie. Obwąchaliśmy się nie raz i poszliśmy w swoją stronę.
cześć!

Spotkany piesek to nie jedyna przygoda jaka mnie spotkała. Nie raz splątałem się długa smyczą wokół jakiegoś dziwnego słupka, który niespodziewanie wyrastał spod ziemi. Jeśli się zorientuje, że coś jest nie tak to szybko potrafię się wyplątać. Jednak gdy słupka lub drzewa nie widziałem to w uwolnieniu musi pomagać mi Pan. 
ratunku!

Na spacerku na smyczy, co prawda na długiej smyczy, to jednak smyczy naszły mnie bardzo intrygujące przemyślenia związane ptactwem. Tak sobie obserwowałem te kaczki i te inne białe lub czarne i myślałem sobie, że fajnie mieć takie życie jak one. Nie ma się co martwić o picie, zawsze jest, ba zawsze w nim pływasz. co prawda nie lubię za bardzo włazić do głębokiej wody, ale kaczki jakoś zawsze chodzą po płytkiej. Po drugie zawsze mają co jeść. Kiedy bym nie szedł w okolicy to zawsze leża jakieś kawałki chlebka i to mimo zakazu. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie mają smyczy i mogą latać, gdzie im się podoba. Dosłownie, mogą latać. Ciekawe jak to jest móc tak spojrzeć na świat z góry - bo z mojego poziomu jest bardzo bardzo ograniczony. Ja kiedy mam tylko smycz asekuracyjną też mogę sobie biegać do woli, ale za bardzo kocham moich Borowskich aby, gdzieś uciec i ich zostawić na dłuższą chwilkę nie mówiąc na zawsze.  Z tym, że fajnie było by mieć taką możliwość. Coś czuje, że nigdy się to nie spełni, ale zawsze warto marzyć.
o kaczki

widzę kaczkę

latać jak ptak tam wysoko - ciekawe czy mam lęk wysokości?

Po tych nostalgicznych rozważaniach postanowiłem skorzystać z jeziorka i uzupełnić poziomy w zbiorniczkach. Pełen wody, znaczy pozytywnej energii ruszyłem wesoło w dalszą część spaceru. Przy okazji spotkałem swoją starą znajomą - czarnego pieska z którym w okolicy się kiedyś bawiłem (oczywiście Pan zapomniał zrobić zdjęcie)
piję z głębokiej wody

piję z płytkiej wody

co ja nie wyjdę ?

Dalszy spacerek przebiegał dość spokojnie. Nie spotkałem ani jednej żywej duszy, co mogło być spowodowane faktem, że odeszliśmy od jeziorka kierując się w stronę kortów tenisowych i boiska. Poniżej kilka "dramatycznych" ujęć
o popatrz tam nic nie ma

idę już

o na horyzoncie coś widzę

poza modelki - uszy zasłaniają twarz i wyglądam tak tajemniczo

czas powrotu i znowu mój tyłek

Wracając napotkaliśmy szczekające pieski. Dwa wielkie szczekające pieski. Niestety nie miałem okazji się z nimi bliżej zapoznać, bo były bardzo głośne i nie przyjazne oraz były za płotem, którego nie dało się obejść ani sforsować. Zresztą ich krzyki bardzo zmniejszały moją chęć do przywitania. Pan zresztą myślał podobnie, że lepiej nie podchodzić. Więc wzięliśmy nogi za pas i się strategicznie wycofaliśmy.
o ale szczekają

hej !!!!!!!

eeeee może lepiej nie podchodzić

Gdy w końcu doszliśmy w okolicę autka bardzo się zmartwiłem bo nigdzie go nie widziałem. Na szczęście nikt go nie ukradł, a ja jedynie go nie zauważyłem. No więc wsiedliśmy do autka bez jakiś dramatycznych akcji i wróciliśmy do domku, do Fuksji. Ta zamiast nas przywitać, to po prostu sobie leżała i sobie spała a potem taka senna kręciła się po domku i w sumie nie wiedziała co się dzieje. W końcu gdy ja zasypiałem na swoim legowisku ona się rozbudziła i zaczęła szaleć. Na szczęście szybko jej przeszło i dołączyła do mnie i gdzieś w pokoju zasnęła.
ojej gdzie autko ?

no co ? taki klimat mamy

Dzień wolno i leniwie sobie leciał do przodu a ja z Panem poszedłem szybciutko na mały spacerek pod blokiem. Gdzie pobawiłem się kijkiem. W sumie kijek nie był taki mały, a w dodatku Pan zabierał mi go i musiałem się z nim o niego siłować.
kijek

kijek

ukryty kijek


zabawy z kijkiem 

Po powrocie do domku Pan zabrał się za sprzątanie kuwety kotka. Gdy była już czyściutka i pachnąca i Fuksja ją na nowo oznaczyła to ja postanowiłem sprawdzić co w niej siedzi, znaczy w kuwecie a nie w Fuksji.  Nie skończyło się to dla mnie najlepiej, bo chwilę później wszystko wróciło.
Chwilę później i po wielu przekleństwach Pana, który sprzątał to co wyprodukowałem wyszliśmy. Byłem pewien, że jedziemy do weterynarza. Okazało się jednak, że jedziemy do Pani a potem dojechaliśmy do Freda. Wdrapałem się tam i razem z Fredem zostałem na dłużej a Borowscy mnie zostawili. Na szczęście miseczka i inne takie sprawiły, że jakoś wyjątkowo nie tęskniłem. Gdy wrócili, to jakoś nie chciałem z nimi wychodzić. Niestety przekonali mnie głaskaniem i udaliśmy się na zakupy. Zostałem sam w aucie, co wykorzystałem na sen, bo u Freda w domku nie sypiam, tam jest zawsze jedzenie więc lepiej aby nic nie przespać. Borowscy wrócili i załadowali cały bagażnik pudłami i wielkimi pudłami.
Wróciliśmy do domku i odgrodzili nam dostęp do trzeciego pokoju, gdzie składowane zostały te pudła. Udało nam się jedynie je lekko polizać i obwąchać. Co to jest i po co? No nic tą zagadkę zostawię sobie na jutro. Do ugryzienia bo padłem ze zmęczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz