niedziela, 2 listopada 2014

Poczytny kot

Sobotni poranek był porankiem spotkań. Obudzony moim piszczeniem Pan wstał nakarmił mnie i w czasie kiedy jadłem wskoczył w dresik. Tak przygotowani i w smyczy ruszyliśmy na malutki spacerek, po otaczających nas łąkach. Oczywiście co drzewko to mały spust ze zbiorniczka.
jestem gotowy na spacer
Zajęci swoimi sprawami wędrowaliśmy. Ja obwąchiwałem wszystko a Pan robił jakieś tam zdjęcia. Oboje byliśmy zadowoleni i już mieliśmy sobie wracać, gdy zdarzyła się rzecz niesamowita. Na horyzoncie pojawił się piękny piesek. Podobny do mnie przynajmniej z daleka. Cieszyłem się bardzo, że poznam swojego brata w wyglądzie. W sumie to mogła by być i siostra. Niestety wraz ze zbliżaniem się do obiektu zainteresowania marzenia się rozpływały niczym poranna mgła. To nie był piękny bassecik, to był beagel, czyli mój dalszy kuzyn. W sumie dość bardzo daleki kuzyn.Wyglądający zupełnie inaczej niż ja rasa, z którą często jestem mylony. Przecież wyraźnie widać, że mamy inne uszy, inne oczy, pyszczek, tułów i łapki. No dobrze nie ważne, liczy się tylko to, że zarówno pies jak i jego właściciel  byli bardzo mili i radośni.
wącham

kto to tam jest na horyzoncie?

wąchamy się

chwile biegamy ze sobą

Niestety szybko się nasze zabawy skończyły, bo miły Pan nowego kolegi go już wołał. Co prawda początkowo to ja do niego biegłem, ale chwilę później był przy nim i nowy kolega. Poszli w przeciwnym kierunku niż my i tylko co jakiś czas nasze oczy spotykały się w tęsknym spojrzeniu za wspólną zabawą.
Poszliśmy do domku gdzie przyszykowaliśmy śniadanko dla Borowskich.
do domku po schodach wchodzę

Resztę dnia trochę pospałem bo trzeba było zregenerować siły po dniu poprzednim i po spacerku. Oczywiście nie było możliwości przespania całego dnia, bo trzeba było posprzątać, bo trzeba było zrobić i zjeść obiad i co najważniejsze powalczyć z Fuksją. Ta mała małpka zaczepiała mnie a potem uciekała gdzie pieprz rośnie gdy ją goniłem. Zawsze jakoś mi się wymykała i traciłem ją z pola widzenia  i jakoś mnie atakowała z tyłu i historia zaczynała się od nowa aż do znudzenia lub do głośnych protestów Pana lub Pani. No przecież bardzo głośno nie hałasowaliśmy i nie robiliśmy tak wielkiego bałaganu
chyba będzie wojna

Fuksja określa cel

i namierza

No i tak dzień nam upływał na drzemaniu i wojnie oraz wspólnym z Fuksją polowaniu na jedzenie. Przede wszystkim jednak spaliśmy. Dzionek upływał nam po prostu na nudnej codzienności.
ja chcę jeść!

zasypia na Pani

czytanie książek

Wszystko się skończyło gdy słońce powoli znikało za horyzontem. O dziwo razem z Panią udaliśmy się na spacerek. Nasza trójka wyszła na dworek. Oczywiście Fuksja chciała iść z nami jednak było już ciemno i musiała zostać, bo jest jeszcze za malutka na takie ryzykowne spacery. Okazało się, że naszymi łąkami udaliśmy się na cmentarz. Szliśmy dość wolno z powodu kontuzji Pani. Jednak dzielnie dreptaliśmy i dotarliśmy do celu. Cały cmentarz był pełen ludzi modlących się za swoich bliskich. Wszystko było rozświetlone blaskiem zniczy. Nie widząc znaku o zakazie wprowadzania psów bardzo powolutku i spokojnie przeszliśmy przez bramę. Udaliśmy się pod pomnik, niestety z powodu ciemności nie byłem w stanie przeczytać, co to był za pomnik. Blask świec był za słaby aby czytać, ale stworzył bardzo podniosłą i pełną zadumy atmosferę. Dołożyliśmy jeden malutki od nas. Chwilę spędziliśmy tam w ciszy i w spokoju, nawet nie śmiałem ciągnąć w swoją stronę, tylko cierpliwie czekałem i starałem się domyślić o co chodzi. 
Okazało się, że pierwszy listopada to święto zmarłych, które własnie obchodzi się przez odwiedzanie grobów bliskich (ale nie tylko) i zapaleniu tam zniczy. To wszystko okraszone jest chwilą milczenia i skupienia. Oczywiście Pan nie zabrał na tą okoliczność aparatu, a naprawdę było bardzo pięknie.
ja też chcę iść na spacer!


Powrót do domku i mimo ciemności szło nam całkiem fajnie, bo Pani i Pan używali telefonicznych latarek, czasami oślepiając mnie. W domku znowu wróciliśmy do spania. 
cycka palec na uspokojenie

grucha przy chorej nodze Pani aby się szybciej wyleczyła

Przed snem właściwym udaliśmy się z Panem na jeszcze jeden spacer tym razem z aparatem, ale nie było to dobre rozwiązanie. Zdjęcia były raczej nijakie. Reporterski obowiązek nakazuje aby poinformować Was, że kręciliśmy się wkoło naszego bloku i dość szybko wróciliśmy do domku.



Sen przyszedł szybko. Pani jeszcze czytała książkę do późnej nocy a Pan głośno chrapał. Fuksja nagle skończył cyckać palec Pani i przeniosła się do swojego nowego domku. Do ugryzienia!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz