środa, 26 listopada 2014

Kopiasta micha

Zupełnie normalny poranek zaczął się od małej, ale hałaśliwej zabawy w Fuksji, która najpierw ganiała za zabawką a potem jej szukała. W między czasie było nasze śniadanko i śniadanko Borowskich z którego Fuksja próbowała ukraść co nieco. Na koniec ruszyliśmy do autka zostawiając "hałaśnice" w pustym acz ciepłym domku
znowu coś zgubiła

jedźmy już 


Pani została odwieziona a my z Panem pojechaliśmy do nieznanego mi miejsca w naszym mieście. Jak się okazało to nieznane miejsce było bardzo blisko miejsca które już nie raz odwiedzałem. Tym razem jednak wędrowaliśmy między kamienicami. Wszystkie były niemal identyczne, ale każda była wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. W jednej brakowało drzwi w innej były zniszczone. Jedna była pomalowana bohomazami, a inna odnowiona. Każda była urocza na swój własny sposób.
Przechadzanie się miedzy nimi było bardzo przyjemne, ale niektóre te miejsca przyprawiały o dreszczyk emocji. Wkraczając na niektóre podwórka szczerze baliśmy się, że już nie wyjdziemy żywi. Na szczęście sie udało bo przecież opisujemy Wam ten dzień. Poranny spacerek to praktycznie absolutny brak trawy. Tylko niewielkie jej skrawki udało nam się odnaleźć. Wszędzie jak okiem sięgnąć były różne odmiany betonu i asfaltu oraz goła ziemia z wystającymi kamieniami i dziurami wypełnionymi wodą. W sumie można było się spokojnie wybrudzić. Na naszą drogę przemarszu napatoczył się pomnik i znany mi już wcześniej kościół.  Jak zobaczycie na zdjęciach, pogoda nie była zbyt ładna, ale najważniejsze było to, że nie padało.
ja i odpoczywająca LaBunia

ucięty pomnik

spacerujemy 

przy kamienicach

na rogu

w tunelu

o znam ten kościuł

pod murem

w ciemnym zaułku

wracajmy

W końcu załadowaliśmy się do autka i wracaliśmy spokojnie do domku. Droga była szybka, ale najzabawniejsze było moje wysiadanie z autka. Ono było zabawne dla Pana, który się śmiał do rozpuku, ale ja przeżywałem prawdziwą traumę. Pan specjalnie tak zatrzymał auto aby moje drzwi wypadały bezpośrednio nad kałuża. Jestem przekonany, że zrobił to bardzo specjalnie. Nie wiedziałem jak mam wysiąść aby nie wpaść w kałużę. Męczyłem się męczyłem, ale się udało i tylko jedna łapka się zamoczyła.
jedziemy do domku

no i jak mam wysiąść ?

W domku oczywiście najważniejsze było aby iść spać, oczywiście zaraz po przywitaniu z Fuksją. No jeszcze była chwila zabawy, ale najważniejsze były porządki w domku. W ruch poszedł nie tylko odkurzacz, ale także dawno nie używana w domu parownica. Pierwszy etap sprzątania rozpoczął się od odkurzania całego mieszkania i kanapy. Potem w ruch poszła parownica i wyprane zostało moje legowisko i kanapa, umyte meble w kuchni i cała łazienka i na końcu cała podłoga. 
sen

Skoro mieszkanie było czyste a wszyscy byliśmy na pełnych obrotach to przyszedł czas na spacerek popołudniowy. Tak więc udaliśmy się całą trójką odwiedzić nasze łąki i lasek. Ja dreptałem dzielnie na nóżkach a Fuksa była ukryta pod kurtką i tylko jej ciekawska łepetyna wystawała rozglądając się po całym świecie. Fuksja nie była tylko biernym widzem naszej przygody, ale także aktywnie uczestniczyła między innymi walcząc z gałęziami i łażąc po Panu. Najlepsze w tym spacerku było to, że po raz pierwszy w historii ktoś bardziej chwalił Fuksje niż mnie. No po prostu byłem w szoku, ale czy można się temu dziwić? Jest malutka, ciekawska i "przyjazna"
rozpoczynamy spacer

koło domku

przy śmietniku zawsze ładnie pachnie

przy placu zabaw

patrz tu nasza łąka

tu nasz lasek, będziemy tu często chodzić

na liściach jest cudownie

Fuksja walczy z badylem

no chodź, musimy iść

troszkę się oplułem

już wracamy do domku

Śpieszyliśmy się do domku bo było już dość późno i dość mocno burczało mi w brzuszku. Na szczęście warto było czekać, bo dostaliśmy z Fuksją absolutny przysmak tego roku, ba nawet tego tygodnia. Marchewkę i kurczaka z zupki, której resztka została zamrożona. Zajadaliśmy się ze smakiem, absolutnym smakiem. Fuksji trochę nie smakowała marchewka, ale kurczaczek sprawiał, że uszka jej się trzęsły, ba w zasadzie to cała się trzęsła.
brudna, ale pełna miseczka

no dawaj już, bo zaraz umrę z głodu

jemy

Taka nagroda była wielkim zaskoczeniem dla nas, ale jak się okazało dopiero później przyszło nam zapłacić za taką miseczkę. Pan wyszedł oznajmiając nam, że zostajemy w domku. Ja też zostałem. Zabrał ze sobą śmieci i wrócił dwa razy na krótko tylko po to by powiedzieć mi, że źle robię. Smutny się przymknąłem i położyłem pod drzwiami.  Na szczęście długo nie musiałem czekać na Pana ba nawet w nagrodę przyszła też Pani. Do końca dnia było już prawie w zasadzie spokojnie. Poza spacerkiem i poza krótką chwilką w kagańcu za kradzieże skarpetek. W każdym razem było miło i fajnie - mimo wszystko. Zasnęliśmy w salonie i dopiero w nocy za Borowskimi udaliśmy się do sypialni. Ja jak zwykle na szlafroczku, a Fuksja przy Pani w łóżeczku cały czas hałasując.
coś tam gryze

o coś jesz?

śpi na kanapie

chapiący bonus (proszę pogłośnić)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz