wtorek, 18 listopada 2014

Silent Field

Poniedziałek jest zawsze ciężkim dniem. Kończy się weekend i trzeba wracać do normalnego rytmu dnia. Dodatkowo niedzielna noc to ostatnie chwile aby cieszyć się spokojem więc zazwyczaj bardzo późno kładziemy się spać. Przez to wszystko zaspaliśmy i musieliśmy się bardzo śpieszyć.
eeeeeeee jak to wstawać
No niestety z ciężkim sercem po śniadanku musiałem wyjść na ten straszny dwór. Zimno, szaro buro i w dodatku ta mgła odpychały od wychodzenia wszelakiego. Szybciutko wdrapałem się do autka i czekałem na Panią. Przyszła pojechaliśmy i w końcu z Panem udaliśmy się na spacerek. Pojechaliśmy w takie straszne miejsce. Wysiadamy i widać jedynie drzewa i wszędobylską mgłę. Złowieszczą i straszną mgłę. Ja chciałem wracać do ciepłego autka, ale Pan się uparł i musieliśmy iść. Na początku przy Panu na smyczy. W sumie to na dwóch smyczach, bo ta druga to taka zabezpieczająca, która zawsze za mną lata. Szybko robiłem to co musiałem mając nadzieję na szybki powrót. Niestety nie było tak łatwo.
no wracajmy już!

ja schowam się w lesie

Nic mi się nie udało wynegocjować i musiałem dreptać za Panem w dodatku z powodu pustki to biegałem jedynie ze smyczą asekuracyjną. Na początku nie był to fajny spacerek, bo byłem przerażony a my w dodatku udaliśmy się w jakieś odludne i nieprzyjemne miejsce. 
ej poczekaj na mnie, nie zostawiaj mnie samego

ja się tu schowam!

no weź nie uciekaj mi

Na szczęście z czasem przekonałem się, że ta mgła nie jest taka straszna i całym spacerkiem można się cieszyć zważywszy, że ze wszędzie są kałuże w których można się taplać i pić z nich wodę. Szliśmy więc dziarsko przed siebie nie spotykając ani żywej duszy, tylko krzaki, drzewa i mgła. Co jakiś czas nachodziły mnie złe myśli, że coś z tej nieprzeniknionej szarości wyskoczy jakiś potwór i zje mi Pana. Od czarnych myśli odciągały mnie rzucane przez Pana patyczki za którymi ochoczo biegałem. W przerwach taplałem się we wspomnianych wcześniej kałużach. Nagle Pan oznajmił, że wracamy do autka.
biegnę z kijkiem

idę z kijkiem


taplam się w kałuży

cisza i strach za plecami

mniejszy patyczek

Nie wiedziałem, czy z powrotu mam się cieszyć bo już nie będzie strasznie czy smucić bo już nie będzie patyczka i biegania. Tak więc drogę powrotną postarałem się w pełni wykorzystać. Podczas mojego biegania znalazłem biegnące obok naszej trasy przemarszu tory kolejowe. Kiedyś po takich chodziłem,  wiec i teraz chciałem, ale Pan szybko mnie przegonił i je przekroczyliśmy i trafiliśmy nad skraj jeziorka. Jednak nie wiem jakiego, ba nawet nie wiem jak ono wyglądało.
nawet nie można się pobawić w pociąg

ojej jeziorko

O jeziorku można powiedzieć, że odwiedziłem, bo nie widziałem i nie napiłem się z niego. Ruszyliśmy już dziarsko w drogę powrotną do autka. Ja ciągle biegałem, szalałem i popijałem wodę z kałuż. 

biegam

zdjęcie zdjęcia

pić czy nie pić?

Całą drogę powrotną do domku spędziłem wystając przez okienko w autku. Szczęśliwy i zmęczony od razu w domku przywitałem się z Fuksją, która nie przywitała nas w drzwiach a spała na fotelu Pana. W dodatku wyglądała trochę na smutną, że musiała zejść ze swojego spania i się gdzieś przenieść, a nawet pobawić ze mną.
już wróciliście?
skoro już wstałam to się ze mną baw a nie śpisz - powiedziała Fuksja

W domku ogólnie spokój, trochę posprzątaliśmy i przygotowaliśmy dodatki do pizzy. Oczywiście uczestniczyłem w tym biernie, przyglądając się jedynie i czekając aż coś spadnie. Kilka razy spadło i na szczęście Fuksji nie było i nie musiałem się z nią dzielić. Ta mała spała na Fotelu. 
Nagle cała praca się przerwała i poszliśmy z Panem do autka. Szybko w te pędy wychodzimy, gdy nagle z pokoju dobiega hałas. Okazuje się, że kot zrzucił kwiatka i z innego rozsypał ziemie. Pan szybko ogarnął temat, kwiatka wyrzucił i okrzyczał Fuksje. Teraz mogliśmy spokojnie wyjść. Podjechaliśmy po Panią i w drogę. Pospałem w trakcie i tylko na chwilę obudziłem się, gdy Borowscy mnie zostawiali w autku. Na szczęście po kilkunastu minutach wrócił Pan. Dość szybko spacerowaliśmy, bo jak mniemałem szukaliśmy Panią, bo gdzieś się zgubiła. Dotarliśmy pod pewien ładnie pachnący sklep, gdzie Postanowiliśmy poczekać.
w drodze ratując Pania

to moje miejsce do parkowania

Po chwilę pokazała się Pani z jakimiś pysznościami, jakieś przekąski, które kilka razy spadały niby przypadkiem na ulice - dla mnie. Potem raz, dwa i byliśmy w autku i jechaliśmy do domku. Tak dopiero teraz zauważyłem, że na twarzy Pani coś się zmieniło. Miałem racje i to dostrzegłem - miała nowe i piękne okularki. Zamiast kupić mi jedzenie wolała sobie okularki, no ale to pewnie dla tego aby mnie lepiej widzieć.
No nie ważne, po drodze odwiedziliśmy jeszcze sklepik, na szczęście nie musiałem nigdzie chodzić i mogłem spokojnie czekać w autku.
W końcu w domku z torbami wdrapaliśmy się na górę, kot nas przywitał i pomógł w rozpakowywaniu. Między wyciąganiem kolejnych produktów powoli tworzyła się pizza. W kuchni był z nami Pan, bo Pani nabawiła się wielkiego bólu nogi podczas wchodzenia po schodach. No i co chwila było słychać głośne pytania Pana z kuchni do Pani leżącej w salonie: Ile tej soli do ciasta? Co zrobić jak jest ciasto rzadkie? Dużo tego oleju na blachę? 
Już miałem ochotę zjeść to całe ciasto na surowo, aby już Pan przestał krzyczeć do Pani. Na szczęście ciasto wylądowało w piecu i była cisza i spokój. Udaliśmy się do salonu odpocząć. Jednak razem z siostra nie poszliśmy spać, bo wiedzieliśmy, że piekąca się pizza oznacza pyszne jedzenie. 
 w kuchni, czekając na pizzę

W końcu po dłuższym czasie i jednym spacerku pizza wylądowała na talerzach w salonie. Oczywiście piskliwie domagałem się kawałeczka, dla siebie i dla siostry. Sukces był, ale bardzo mały. W sumie lepszy ryc niż nic. Pojedliśmy jakieś malutkie kawałeczki i spokojnie mogliśmy położyć się spać, czekając aż Borowscy przeniosą się do sypialni.
daj kawałek!

Fuksja sobie próbowała wziąć 

śpię

W końcu w środku nocy po wyłączeniu telewizora Pani i Pan udali się do sypialni, a my wraz z nimi. Ja nie wiem, czy Oni się kiedyś naucza, aby wcześniej chodzić spać? Ech a potem zasypiają i trzeba się śpieszyć. Wszystko szybko i bez delektowania się - na przykład śniadaniem. No nic przenieśliśmy się do sypialni, gdzie znalazłem zabawkę (z transportera)  Fuksji. Po chwili już spałem a jak się przebudzałem to nigdzie misia nie było, tylko głośne gruchanie Fuksji, która leżała na głowie Pani i cyckała jej palec. Do ugryzienia!

już do sypialni?

dla uspokojenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz