wtorek, 30 września 2014

Ekspres egzaminacyjny

Rano obyło się bez mokrych niespodzianek i po śniadanku spokojnie odwieźliśmy Panią do pracy a chwilę potem byliśmy w parku celem relaksu i zażywania ruchu. Autko zaparkowane niemal w sercu parku nad jeziorkiem, a ja z Panem spokojnie udałem się na sprawdzenie czy aby nie jesteśmy tam gdzie teraz nas nie widać - po prostu poszliśmy na spacer dookoła jeziorka.
Nasza przygoda rozpoczęła się oczywiście od obwąchiwania okolic samochodu a potem nawet się nie zorientowałem a już byliśmy w takiej odległości od startu, że autko zniknęło z horyzontu.
to tu stoi autko - zapamiętane, wiec możemy iść

Powędrowaliśmy miedzy drzewka, gdzie oddawałem się bez opamiętania oznaczaniu swojego terytorium (przynajmniej na chwilę je anektowałem). Każde niemal drzewko zostało przeze mnie oznaczone, aż sam się zastanawiam gdzie ja mam taki zbiorniczek.
ojejku a gdzie reszta mnie! 
o ktoś tam idzie 

Tak chodziliśmy od drzewka do drzewka aż w końcu wyszliśmy z parku na ruchliwą ulice, którą przekroczyliśmy i weszliśmy do kolejnego parku, zupełnie innego bez jeziorka. Tam oczywiście też były drzewka, które musiałem oznaczyć. Park już kiedyś odwiedzałem, ale wówczas był zupełnie inny. No dobra chodziliśmy sobie tym zacienionym i zadrzewionym parkiem podziwiając jak odbija się na nim jesień.
o jakie ładne oznaczone drzewko 
trawa cień i ciepłe słoneczko, czego chcieć więcej? 
o chodźmy na ścieżkę

Park nie był a raczej nie jest zbyt wielki, więc z łatwością cały obeszliśmy w większości korzystając ze asfaltowych ścieżek. 
ja chce na rower, czemu on nie jedzie, co to jest rower?

Już powoli wracaliśmy do autka gdy nagle mym oczom ukazała się monumentalna budowla obsypana piachem i pomalowana na jak las. Pan mnie uświadomił, że to jakiś bunkier czy coś. No więc od razu chciałem ten bunkier czy coś zwiedzić i ruszyliśmy dziarskim krokiem. Jak się dowiedziałem później w bunkrze mieszkają człowieki z pistoletami i strzelają. Całe szczęście, że ich nie spotkaliśmy bo by się to źle skończyło - dla nich oczywiście. Jak znam życie to zobaczyli mnie przez te malutkie okienka i ewakuowali się ze strachu w trybie pilnym zamykając bunkier czy coś na cztery spusty! Ech i nici ze zwiedzania. Mogłem jedynie na niego się wdrapać i na szczęście się nie załamało.
olaboga ale wielki zielony bunkier czy coś 
ech na górze też nikogo nie ma, nawet pifka nie zostawili

No nic po tym udaliśmy się do autka wracając do naszego parku z jeziorkiem. Tam była okazja doładowania się świeżymi elektrolitami.
o czuje, że wracamy 
elektrolity uzupełnione

Wróciliśmy do autka i do domku. Droga była szybka a ja wyglądałem przez otwarte okienko. No i w domku szybko przywitałem się z Fuksją i stała się rzecz nieoczekiwana. Otworzył się prysznic a tam leciała woda i długo się nie zastanawiając wskoczyłem do do środka. Za mną wszystko się zamknęło i nie było drogi ucieczki - pozostało mi tylko moknąc. Chwilę później otworzyły się drzwiczki i Pan z prysznicem (wersja mini) domoczył mnie. No nie było suchego skrawka sierści dla mnie. Przy okazji sobie troszkę popiłem. W miedzy czasie wskoczyła Fuksja i też troszkę zmokła, a nawet bardzo. Gdy Pan ją suszył ja się niecierpliwiłem i próbowałem sobie wyjść. Ech koniec końców cały się spieniłem a potem spłukałem i wysuszyłem ręczniczkiem.
o jaka fajna woda! 
i co się śmiejesz Fuksja, to jest całkiem fajne!

Po wyjściu z łazienki szalałem jak szalony i skakałem przez co wylądowałem w swojej samotni. Chwilę później, dłuższą chwilę później usłyszałem telefony i rozmowę Pana o jakiś egzaminach czy czymś. Pan nagle się zebrał coś wydrukował ubrał nad wyraz elegancko i bardzo szybko zabrał mnie i wylecieliśmy do autka. Przy zamykaniu drzwi stała się tragedia. Kot włożył łapkę miedzy drzwi wejściowe a framugę. Było słychać tylko przeraźliwy krzyk i po otwarciu drzwi i widzimy ucieczkę, całkiem sprawną i szybka. Ech nie mieliśmy czasu i pędziliśmy do autka. Szybko wsiedliśmy i w drogę. Powiem szczerze dość szybko jechaliśmy i nim się zorientowałem okienko się uchyliło a Pan mnie zostawił w autku. Wrócił po kilku godzinach chyba i dość szczęśliwy. To chyba dobrze, zadzwonił do Pani i ruszyliśmy w drogę. Odwiedziliśmy dom z kafelkami gdzie dostałem pyszną kiełbaskę. Dość szybko się jednak zebraliśmy i ruszyliśmy po Panią. Ledwo podjechaliśmy a tam Pani już czekała. Pojechaliśmy do domku i zjedliśmy i była jedna wielka laba. Odpoczywałem i spałem. Spałem i odpoczywałem a także troszkę jadłem.
Kilka razy szedłem na krótki spacerek. W czasie mojego odpoczynku Fuksja szalała, ba brała nawet kąpiel w misce z wodą na kwiaty, która stała na stole. W ogóle ta mała małpa coraz wyżej i coraz dalej skacze. Za niedługo pewnie będzie latać po suficie. W każdym razie kot w końcu trafił w objęcia Pani, gdzie kombinował jak by coś zjeść i jakby coś spsocić. Ech zupełnie nie wiem od kogo ona tego się nauczyła, bo przecież nie ode mnie, bo ja jestem wyjątkowo spokojny i grzeczny.
o jestem zmęczona i chcę spać 
a jednak nie, chce te winogrona!
ona baluje a ja śpie

W końcu poszliśmy spać do sypialni, ale wcześniej jeszcze szybko wyszedłem na spacerek. Było szybko i było owocnie. Po powrocie do domku próbowałem jeszcze kilka razy wdrapać się na łóżko, po czym w końcu dałem sobie spokój i zasnąłem. Próbowałem wcześniej zdobyć jedzonko dla kota, które wyjątkowo było na półce z książkami. Koniec końców zasnęliśmy z Fuksją na poduszkach i tak sobie aż do rana. No dobra jeszcze było ciemno gdy wdrapałem się na łóżko i sobie smacznie spałem. Puki nie zostałem nakryty, przez Pana. Ten się obudził i ja udałem się na swoje podusie aby nie podgrzewać atmosfery. Kot tymczasem został przetransportowany na półkę z jedzeniem. Zjadł zeskoczył i poszedł spać.
Obudziliśmy się troszkę wcześniej niż zwykle ostatnimi czasy. Nowy dzień się zaczął, tak więc do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz