Oj jak długo wczoraj spaliśmy to aż ciężko powiedzieć. Na prawdę bardzo ciężko sobie wyobrazić jak my długo śpimy, zwłaszcza rano.No ale kiedy już wstaliśmy to od razu zaczął się zwariowany dzień. Mimo, że sobota, że weekend to Pani udała się do pracy, a my razem z nią. O dziwo poszliśmy na piechotkę. Po czym spokojnie wróciliśmy do domku i poszedłem spać.
Sen po porannym spacerku jest najlepszą czynnością jaka można zrobić w ciągu dnia. Spałem sobie bardzo długo i nikt oraz nic nie był w stanie mnie wyrwać, z tego błogiego stanu. Niestety sen do 14 nie wchodził w grę, bo przed 12 Pan zabrał odkurzacz, parownice oraz inne jakieś dziwne rzeczy i ruszyliśmy w drogę. Po Panią a potem dalej przed siebie. Po zaparkowaniu okazało się, że jesteśmy w Bojkowie. Wjechaliśmy do środka i wysiedliśmy aby rozprostować kości. Nagle Borowscy oznajmiają mi bym został i wychodzą znikając mi gdzieś za murem na końcu drogi. Troszkę poszczekałem, ale w końcu poszedłem sprawdzić co jest w autku ciekawego. Wymsknęło mi się jakieś tam zawycie, ale Borowscy wrócili szybciej niż zniknęli i zaczęła się robota.
Pan wyrzucił wszystko z auta i zabrał się za jego odkurzanie. No po prostu sajgon całkowity. Odkurzanie nie miało końca. Ciągle jakaś sierść się gdzieś pojawiała. No muszę Wam powiedzieć, że każdego dnia jadąc w aucie zastanawiałem się skąd na kanapie tyle sierści, skoro Fuksja tak rzadko z nami jeździ i to w dodatku jeździ w transporterze. Zapewne w nocy przychodzi i podrzuca. Dobrze, że w końcu Pan to sprząta bo już była wielka siara.
nie przeszkadzam i zwiedzam
Nie przeszkadzałem Panu w sprzątaniu za nadto i poszedłem do Pani, która próbowała mnie wyczesać, ale jakoś jej to nie wychodziło - w sumie nie było czego wyczesywać. Nagle pojawili się Fred z opiekunami i Wiki. Wjechali i od razu się z nimi przywitałem bardzo skocznie. Ci jednak nie mieli dla mnie czasu i ruszyli do roboty. Zbierali jakieś winogrona, takie małe i nie wyrośnięte, a potem je myli i obierali. Ech ledwo je widziałem, ale nie przeszkadzało mi to w próbach ich zdobycia
no dajcie jednego małego, przecież wam nie braknie!
pal licho z wami, zjem patyczek z uśmiechem
ten to nie chce się w ogóle bawić
Nagle zjawiły się dwa samochody. Pojawił się opiekun Franka i ten Fajny facet od wesołej, małej i rozgadanej blondynki i jeden facet, którego ledwo co znałem ale kojarzyłem. Przywitałem się z nimi i przeszkadzałem im we wnoszeniu jakiś wielkich rzeczy do domku. To tu to tam skakałem. Wszędzie było mnie pełno i wszystkim przeszkadzałem. Jednak tak szybko jak się pojawili, tak szybko też zniknęli. Nawet się nie pożegnali. W tym czasie Pan zabrał się za parowanie autka. Po chwili ładnie pachniało i błyszczało jak nie powiem co. Nawet moja mata się wyczyściła i założyła tak jak powinna, odcinając troszkę mnie od przednich foteli. Przyszła pora by wracać. Zapakowaliśmy się i w drogę. Ja oczywiście wykombinowałem jak ominąć matę i spać na czystej kanapie. Wybudziłem się dopiero jak parkowaliśmy pod sklepem. Borowscy mnie zostawili, jednak szybko wrócili prawie z pustymi rękoma. Ech coraz gorzej idzie im w tych zakupach. W końcu wróciliśmy do domku i z braku miejsca musieliśmy zaparkować na wodzie. Wypakowaliśmy część toreb, znaczy ja siedziałem jeszcze na kanapie. Potem ja zostałem wyniesiony z autka za fraki. Był problem mnie wyciągnąć bo byłem zaplątany w swój pas i pokręconą matę.
W domku zabrałem się za jedzenie i jak zwykle towarzyszyła mi w tym siostra głodomór. No i tak sobie zjadłem i przyszedł czas na relaks, długi relaks.
podział jedzenia!
Do wieczorka życie toczyło się spokojnie. Czasem coś zabrałem, czasem pogoniłem kota by w końcu pójść na spacer. No i niestety znowu nie widziałem wiadomości w TV, za to zwiedziłem okolice nocą. Załatwiłem wszystkie ważne sprawy i wróciłem do domku dość szybko by spać i jeszcze raz spać zresztą podobnie jak kot.
o siostra na Panci
ja na podłodze
W końcu późną nocą Pan poszedł spać dołączając do Pani i kota w sypialni. Na szczęście nim zasnęliśmy to udaliśmy się na spacerek. Było ciemno i było zimno ale było mi to bardzo potrzebne. Szybko wracaliśmy do domku przy blasku latarki z telefonu. Już miałem się kłaść spać, gdy Fuksja zaczęła latać i mnie zaczepiać. Ona potem skakała po łóżku i ja też chciałem, ale Pana to bardzo denerwowało i nas szybko uspokoił. W końcu zasnęliśmy szybko i bezproblemowo aż do rana kiedy to już przyszedł czas na moje siku. Ponieważ Borowscy spali, a ja nie umie jeszcze otwierać drzwi to skończyło się to mokra niespodzianką w salonie. W końcu kilka godzin po czasie się budzą i zaczyna się moja apokalipsa. Do ugryzienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz