sobota, 20 września 2014

Gdzie ja nie byłem?

Fuksja chodzi po głowie Borowskim, ale to nie jest przenośna to jest bardzo dosłowne. Każdego poranka, żałuje, że nie umie posługiwać się aparatem, bo były by fajne zdjęcia. Ten poranek nie był inny. Fuksja latała po całym łóżku, dopraszając się o mleko. W końcu Borowscy wstali,a ja zaraz za Nimi, w końcu przyszła pora karmienia.
Pan mnie poinformował, że muszę szybko zjeść wszystko, bo przed nami daleka i długa droga. Jak mówił tak też się stało. Po pierwsze pożegnaliśmy się z Fuksją i jak codziennie odwieźliśmy Panią do pracy. Potem pojechałem na kilka dłuższych chwil do swojej samotni w Bojkowie. Na całe szczęście nie trwało to bardzo długo i szybko Pan wrócił. Jednak nie pojechaliśmy do domku a odwiedziliśmy opiekuna Freda w jego pracy. Miał dziwne ubrania, trochę brudne, ale sobą i się bardzo ładnie przywitaliśmy. Niestety nie mogłem wysiać z autka bo byliśmy tam tylko chwilkę. Wszystkie czułości i formalności musieliśmy załatwić przez otwarte okienko. Szybko się pożegnaliśmy i ruszyliśmy do domku pełnego kafelek, odwiedzić miłą Panią, która mimo iż troszkę się mnie boi (zresztą jak wszystkich piesków) ale zawsze poczęstuje mnie jakąś malutką przekąską. Trochę tam posiedzieliśmy, ale trzeba było się zebrać i odwiedzić jeszcze Pana, który zwykle też był w domku z kafelkami. On też był w dziwnym śmiesznym ubranku, lekko wybrudzonym, ale jak zawsze był pogodny. Chwilę porozmawialiśmy, znaczy ja poszczekałem i pojechaliśmy dalej. W domku byliśmy tylko na chwilkę bo trzeba było przywitać się z Fuksją i zostawić kilka rzeczy.
Fuksja przy okazji naszej obecności zjadła - ja nie mogłem bo byłem na smyczy

Wzięliśmy aparat i ruszyliśmy na spacerek po naszym lesie na górce. Pogoda była ciągle ładna wiec trzeba było korzystać. Pochodziliśmy dość długo a nawet powiedział bym, że bardzo długo. Znaleźliśmy kilka wielkich ster patyczków, z których oczywiście chciałem uszczknąć coś dla siebie
 tu odpoczywa LaBuna
o jestem pod ławeczką 
 Ścieżka do lasu
już prawie jesteśmy w lese 
jeszcze chwilka 
czy to już las? 
tak to już las 
 patyczki
chce ten na dole, największy 
idę z kijem 
obwąchuje kwiatki 
na górce

Tak długi spacerek i wiele kroczków jakie były za mną spowodowały, że w drodze powrotnej musiałem się bardzo mocno napić, bardzo mocno. Do tego celu  wykorzystywałem każdą nadarzającą się kałuże.  


Gdy wyszliśmy z lasu okazało się, że jesteśmy niedaleko pracy Pani, ale czekało na nas jeszcze kilka kroków. Na całe szczęście, bo dzięki temu miałem okazje zapoznać się z pieskiem zza połota i obwąchać na odległość innego.
o cześć
no pokaż się !

W końcu dotarliśmy do Pani i ją uratowaliśmy. Dzięki nam mogła uciec do domku, ale chwilkę to trwało a ja się bardzo niecierpliwiłem czekając na nią.
no kiedy Ona wyjdzie

W końcu wyszła i szybko wróciliśmy do domku. Byłem już bardzo zmęczony i bardzo głodny, więc po wdrapaniu się na pięterko zjadłem i od razu położyłem się spać i nikt i nic nie było wstanie mnie od tego odciągnąć. Okazało się, że jednak jest jedna taka rzecz - wychodzący Borowscy. Chciałem iść z nimi, ale niestety oznajmili mi, że zostaje w domku. Niestety nie mogłem się z nimi sprzeczać, bo byłem zbyt zmęczony. Tak więc położyłem się pod drzwiami i cierpliwie czekałem aż wrócą. 
Było już bardzo ciemno a moi Borowscy jeszcze nie wracali. Już się bałem, że nie wrócą w ogóle, ale nie szczekałem. Wiedziałem, że muszę być odważny dla Fuksji. Przecież ona jest taka malutka i taka bezbronna. Na szczęście Borowscy pojawili się po wielu latach. Oczywiście od razu ich z całą naszą radością powitaliśmy. Nie było czasu na nic tylko od razu zjadłem i poszedłem na spacerek, krótki bo krótki ale bardzo przyjemny. Trochę nawet dużo przeszliśmy, trochę nawet z Borowskim pobiegałem. Po powrocie do domku, przyszedł czas na sen, właściwy sen. Zresztą nie minęło zbyt dużo czasu, aby Pan i Fuksja zasnęły na kanapie a ja na swoim legowisku.
Księżniczki śpią

Niedługo po tym zdjęciu poszliśmy spać do sypialni. Dla niepoznaki położyłem się na swoich podusiach, aby w środku nocy wskoczyć na łóżko w nogi Pani, która bardzo długo musiała się męczyć próbując mnie zepchnąć. No cóż przez chwilkę chciałem poczuć się jak kotek. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz