sobota, 27 września 2014

Więzienna nuda

eeeeeeeee byki wszędzie byki
Będzie krótko szybko i na temat. Pobudka jak zwykle była bardzo trudna i naprawdę nie wiem co się dzieje, ale wstawanie staje się z każdym dniem trudniejsze. Ciepły kocyk i podusie zwłaszcza nad ranem wydają się wyjątkowo cieplutkie i mięciutkie. No po prostu nie che mi się wstawać choć większą część dnia spędzam na spaniu.
Zjedliśmy śniadanie i udaliśmy się do autka. Jak codziennie (oprócz weekendów) odwieźliśmy Panią do pracy. Po czym szybko i skutecznie udaliśmy się do Bojkowa, gdzie zostałem sam. Jak się okazało zostałem sam na bardzo, bardzo długo. Na szczęście przyjechał opiekun Freda. Trochę mu poprzeszkadzałem i pokradłem różne rzeczy. Troszkę się na mnie pozłościł, ale było fajnie, bo nie byłem sam. W końcu usłyszałem kroczki i w drzwiach stanął Pan. Od razu mnie głaskał i przeprosił, że tyle musiałem na niego czekać. No muszę przyznać, że byłem trochę zły, ale bez przesady i ta dłuższa chwila głaskania sprawiła, że praktycznie o wszystkim zapomniałem.
Nie było czasu do marnowania bo trzeba było jechać po Panią. Było już późno i Pani nie wracała do domku, tylko na nas czekała. Tak więc szybko do auta i w drogę. Jechało się fajnie acz dość wolno ze względu na duży ruch na drodze. Jednak miało to swoje zalety bo bardzo długo siedziałem w otwartym oknie. Wiatr w uszach, hałasy i te intensywne zapachy - to jest to co uwielbiam!
Po Panią podjechaliśmy i oczekiwałem, że będzie na nas czekać. Bardzo się pomyliłem, bo okazało się, że musimy na nią czekać. Skorzystałem z okazji i pobiegałem za rzucanym przez Pana sznurem. Szybko mi się to jednak znudziło i pozostało mi tylko czekanie na Panią. Całe szczęście, że nie padało i było w miarę przyjemnie na dworku. 
Pani w końcu się pojawiła i mogliśmy spokojnie udać się na zakupy! Ech przypominałem sobie, że przecież w lodówce są duże braki w zaopatrzeniu i przydało by się je uzupełnić. No więc pojechaliśmy najpierw do sklepu z meblami. Gdy zostałem sam w aucie to zastanawiałem się, jakie rzeczy z tego sklepu trafią do lodówki? Na szczęście wrócili niemal na pusto i pojechaliśmy do sklepu nr dwa - sklepu z jedzeniem. Tu też poczekałem sobie w autku i w końcu mogłem sobie pospać. W sumie cały dzień nie spałem przez te nerwowe wyczekiwanie na Borowskich.
Wrócili zapakowali spranie zakupy i przynieśli mi nawet kiełbaski. Zjadłem podczas małej przechadzki. W końcu do domku. Szybko nawet nie wiedziałem kiedy a byłem już w swoim legowisku i drzemałem. Dzień kończył się leniwie. Pani poszła spać do sypialni a kot za nią. Pan tymczasem jeszcze siedział i coś pisał na komputerze, wiec zostałem z nim aby dotrzymać mu towarzystwa. W sumie to chrapałem na cały regulator, ale przecież byłem przy Nim. W końcu i On poszedł a ja za nim. 
Zauważyliście pewne, że nie byłem na spacerku a co za tym idzie mogło być mokro wieczorkiem, co przezorny Pan przewidział i się zabezpieczył. W drzwiach do salonu wstawił krateczki, przez co mokry prezent zostawiłem w kuchni. Spałem jak zabity do białego rana. Czekałem na pełną pobudkę do czasu aż wstali Borowscy. Nowy dzień. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz