piątek, 12 września 2014

wokół Fuksji

Pisane ogonkiem
Poranna pobudka była dość spokojna. Jak zwykle lekko spóźnieni ruszyliśmy autkiem odwieźć Panią. Fuksja została w domku, co mogła oczywiście wykorzystać do spania na łóżeczku otulona w kołderki. Z Panem po odstawieniu Pani ruszyliśmy do Bojkowa. Szybko trafiliśmy na miejsce, gdzie zostałem sam. Nie szczekałem, nie płakałem a jedynie cierpliwie czekałem.
W końcu Pan się pojawił i niemal natychmiast udaliśmy się w drogę powrotną. Nie było to takie łatwe jak się wydawało. Pojechaliśmy jeszcze do Sośnicy, gdzie poszliśmy na zakupy. Dostałem trzy nowe kółeczka do wieszania identyfikatora. Od razu dostałem wszystkie. Bo nie pamiętam czy Wam wspominałem to nie dalej jak dwa dni temu zgubiłem swoje blachy. Na szczęście wszystko wróciło już do normy i dwa kółka zapobiegną wszelkim utratą. Potem odwiedziliśmy jeszcze dom z kafelkami gdzie dostałem pyszną kiełbaskę. To był dobry czas na powrót do domku, co też w końcu uczyniliśmy
a tak sobie jechałem

Najfajniejsze jest to, że Pas się rozciągnął i już mogłem wystawać niemal przednimi łapkami przez szybę. Było to naprawdę fajne do czasu aż ostro ktoś nie przyhamował. Za chwile jednak znowu wracałem na swoją pozycje. Tak mogłem sobie spokojnie jechać do czasu aż byliśmy w mieście. Poza nim, gdy prędkość się zwiększała okno się zamykało. Wówczas wyglądałem przez tylną szybę, zamkniętą szybę.
W domku oczywiście czekała na nas Fuksja, która udawała, że nie śpi na łóżku i robota do wykonania. Mianowicie trzeba było przygotować obiad - Fasolkę po Bretońsku. Nie wiem co to jest, ale sądząc po składnikach musi być pyszne. Tak więc spokojnie sobie obserwowałem jak Pan kroił kolejne kawałeczki kiełbasek i szyneczek. Jedna kiełbaska była surowa i przed krojeniem wymagała podgotowania, co tez Pan uczynił. Kiedy ją wyjął i czekał aż wystygnie. Ja wykorzystałem moment i porwałem jedne kawałek, niestety jeszcze bardzo gorący. Tak więc szybko go straciłem i już wiedziałem, że nie zjem normalnego obiadku. To była prawda dostałem znacznie mniej jedzenia, ale na szczęście nie było ono suche a były to kawałeczki kiełbasek i ta porwana przeze mnie kiełbaska. Było pyszne i nie podzieliłem się z Fuksją. Potem poszliśmy po Panią i w domku trochę łobuzowałem za co wylądowałem w zamknięciu. On jedli pyszności, moją fasolkę, tą którą z takim trudem robiłem. No nic w końcu po kolacji udałem się na dłuższy spacerek. Mimo iż pogoda nie sprzyjała to szło się fajnie. Nagle przed moimi oczami stał piesek taki sam jak ja. Tak samo długie uszy, taki sam ogonek, ba nawet mordka taka sama, z tym, że na długich nogach. Wielki piesek o imieniu Pluto (bloodhound) był takim samym ciapą jak ja, ale był znacznie cięższy. Chwilkę się pobawiliśmy to ja skakałem to on aż w końcu przyszła jego siostrzyczka, przybrana siostrzyczka - Buldog Angielski. Niestety imienia nie pamiętam, ale była bardzo nerwowa mimo iż na początku takiego wrażenia nie sprawiała. Ja się obwąchiwałem i bawiłem a Pan rozmawiał i rozmawiał. W końcu się pożegnaliśmy i wróciliśmy do domku, gdzie walnąłem się spać jak kamień.
wpasowany jak ta lala

Tymczasem kot jak to kot, gdy robi się późno on się bawi na całego, na szczęście nie przeszkadzał mi a Borowskich, to Panu wskakiwał na komputer to Pani chodził po głowie aż w końcu padł wyczerpany
mnie tu nie ma 
chodże po Pani 
siedzę na Pani 
śpię na Pani

Wraz z nocą Borowscy i kot przeszli do sypialni. Choć wiedziałem, że ich nie ma to byłem zbyt zmęczony by udać się za nimi. Ona tam z tego powodu nie mogła sobie znaleźć miejsca wiec troszkę poszalała.
o to Fuksje są dwie?

W końcu i Fuksja poszła spać, a ja w środku nocy przewędrowałem do sypialni na swoje legowisko, czyli dwie podusie i szlafroczek. 
oto w jakich warunkach śpię!

W końcu wraz ze świtem wstała Fuksja i zaczęła rozrabiać, ja cierpliwie poczekałem aż Borowscy wstaną. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz