sobota, 6 września 2014

Złodziej!

Na piątkowym porannym spacerku niestety z żadnym pieskiem się bezpośrednio nie spotkałem. Przez co z nudów biegałem za rzeczami rzucanymi przez Pana i dużo pochodziłem. Nie było to tak ekscytujące jak wtedy gdy jest jakiś piesek, ale jakoś dałem radę. Najpierw obszedłem sobie jeziorko w parku. Co prawda tam spotkałem pieska nie jednego i nie dwa, ale byłem na smyczy, tak więc zabawa była raczej drętwa.
Spacerując nad jeziorkiem oczywiście skorzystałem z okazji i zaczerpnąłem kilka łyczków, No dobra kilkanaście łyczków. No dobra żłopałem kilka minut wodę nurzając w niej całą swoją całą mordkę
tu jest dużo wody, ale będzie znacznie mniej

W drodze na boisko jak zwykle spotkałem pieski, które są bardzo duże i głośne oraz sprawiają wrażenie, że chcą mnie zjeść. Na całe szczęście są za wielkim płotem. Następnym razem podejdę sobie bliżej i spróbujemy się pobawić.
takie miłe ładne małe piesiunie

Ja tymczasem zacząłem sobie biegać po boisku za sznurem. Nie była to zbyt fascynujące, ale mimo wszystko jakoś się tam bawiłem. Najlepsze w tym wszystkim były przekąski gdy tylko przyniosłem sznurek
no już idę, ale lepiej żebyś miał jakąś pyszną przekąskę

Po dość długiej zabawie postanowiliśmy wrócić do domku, ale to nie było takie łatwe bo w okolicy było wiele pysznych i ciekawych zapaszków. Przez to cała nasza droga do autka była troszkę dłuższa.
niuch tu 
niuch tam

W końcu szybko wróciliśmy do domku, tam przed snem łyknąłem sobie trochę wody i walnąłem się spać na swoim legowisku. Przebudziłem się na chwilkę aby jeszcze sobie coś łyknąć gdy się okazało coś strasznego. Przyłapałem złodzieja mojego jedzenia i picia.



Ten złodziej podbiera mi wszystko przez co ja umieram z głodu i pragnienia. Koniec końców napiłem się troszeczkę i zasnąłem ponownie. Obudził mnie dopiero Pan, bo musieliśmy się zbierać. Pojechaliśmy na zakupy do jakiegoś nowego sklepiku przed którym poczekałem grzecznie mimo upału i wielkiego słońca. Pan wyszedł w towarzystwie wspaniałych zapachów. Na szczęście za swoje grzeczne zachowanie zostałem nagrodzony kawałeczkiem kiełbaski.
Chwile jechaliśmy w autku i wylądowaliśmy pod domkiem Freda. Musiałem jednak zrobić szybkie siku i dopiero wtedy mogłem się wdrapać na górę, aby sprawdzić co smacznego jest w miskach. Było troszkę mięska, które oczywiście wszamałem. Po chwili siedzenia, wyszedł Pan a ja postanowiłem poczekać na rozwój wypadków i wyszedłem z Wiki. Tak Ona z nami jechała. Załadowaliśmy się do autka i pojechaliśmy odwiedzić Panią. Trochę na nią poczekaliśmy i się z nami zabrała do domku. Dzięki temu siedziałem z Wiki na kanapie:)
W domku trochę łobuzowałem przez co miałem małe kary. Na szczęście Wiki chciała się ze mną bawić w przeciąganie sznura i rzucanie mi różnych zabawek. Cieszyłem się z tego niezmiernie. W końcu poszedłem na wieczorny spacerek po mieście. Tam raz dwa trzy załatwiłem wszystkie sprawy i spokojnie sobie pozwiedzałem. W domku do puki światło się świeciło w salonie ja sobie spokojnie spałem na podłodze czy też na legowisku. Jednak gdy Borowscy wywędrowali do sypialni a w salonie na łóżku była tylko Wiki to ja nie zastanawiając się zbyt długo wskoczyłem. Początkowo nieśmiało w nogach ale potem bez krępacji na podusi rozwalając się na prawie całe. No i tak razem z Fuksją całą noc spędziliśmy w salonie. Borowskich obudziliśmy przed siódmą, bo jeszcze nie budziły ich budziki. Do ugryzienia!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz