Po pobudce zorientowałem się, że za oknem znowu deszczowo i znowu pochmurno. Ech jak tu dobrze zacząć dzień w takich okropnych warunkach. No nic najważniejsze, że jakoś się zaczęło. Bardzo szybkie śniadanko w między czasie Pan posprzątał małą kałuże w kuchni. Niestety nie wiem jak to się dzieje, ciągle chodzę na regularne spacerki, ale ostatnio jakoś taki przeziębiony jestem osłabiony. No nic zjedliśmy i szybciutko żegnając się z Fuksją udaliśmy się do autka.
czemu znowu muszę zostać sama?!
Tak zgadliście odwieźliśmy Panią, czyli rytuał dnia powszedniego został zrealizowany, a więc czas ruszyć dalej. Pojechaliśmy do miejsca które odwiedziliśmy dzień wcześniej. Na szczęście byliśmy samochodem i na szczęście na chwilkę przestało padać. Pan znowu zniknął za drzwiami budynku by po chwili pojawić się pod otwierającą się ścianą. Wnosił jakieś kartony, które ledwo co zmieściły się w bagażniku. Jeden z obcych Panów którzy tam stali zaczął ze mną rozmawiać i się do mnie przymilać - ech ja nie wiem kiedy ci ludzie zrozumieją, że ja nie rozumie ich ludzkiej mowy jak mówią szybko. W każdym razie zaszczekałem na pożegnanie i ruszyliśmy w drogę. Podjechaliśmy kawałek i Pan się ze mną pożegnał po małym spacerku. No i zostałem sam w autku, a więc czas spać. Oj jak ja sobie pospałem i jak ja sobie wypocząłem. Nagle pojawił się Pan, chwilkę pospacerowaliśmy po czym zabrał wszystkie pudła i zapakował je na jakiś wózek i pojechał, znowu mnie zostawiając w autku. No nic znowu musiałem poczekać. W końcu się pojawił i szczęśliwie ruszyliśmy w drogę. Ni stąd ni zowąd niebo się otworzył i wokół nas powstała ściana deszczu. Nawet nie mogłem sobie popatrzyć przez otwarte okienko. Dojechaliśmy w okolice domku Freda i nawet przestało troszkę padać więc udaliśmy się w odwiedziny do Freda gdzie zanieśliśmy kilka rzeczy. Chwilę ta m posiedzieliśmy bo były kosteczki do obgryzienia. Kilka z Fredem zjadłem a resztę dostałem do domku. Potem podreptaliśmy do domku z kafelkami, gdzie również troszkę posiedzieliśmy. Troszkę poskakałem po blatach ale niestety nic nie udało mi się zdobyć. W końcu wracaliśmy do domku, na całe szczęście. Bardzo w drodze piszczałem gdy była zamknięta szybka. Na szczęście po zjechaniu z bardzo szybkiej drogi, szybki się otworzyły. Tak sobie oglądałem moje miasteczko wystawiając mordkę za szybkę. W głośnikach leciała skoczna muzyka i ogólnie było bardzo fajnie. Szybko dotarliśmy do domku i mogłem chwilkę pobiegać za Fuksją. No tak przez rozrabianie dostałem kaganiec, dokładnie za skakanie po Borowskim ale także za kradzieże.
rzeczona kradzież
Ech z kagańcem poszedłem spać na swoim legowisku. Nie skończyło się to najlepiej, bo nagle poczułem jak całe moje jedzonko wraca, przez otwór w które je wkładałem. Wylot na nieszczęście był trochę zamknięty, ale gdy tylko Pan się zorientował co się dzieje, szybko zdjął mi narzędzie tortur. Na podłodze została wielka plama z kostek którymi się objadłem. Ech na szczęście Pan to posprzątał. Raczej nie sprawiło mu to przyjemności. Postanowiłem się upewnić w swoim twierdzeniu i zrobiłem plamę numer dwa, troszkę mniejszą. Już miałem pewność, że Mu się to nie podobało. Do końca dnia byłem bardzo osowiały i smutny. Mimo wszystko wyszedłem na spacerek po obiadku. Niemal go nie ruszyłem, ale musiałem odgonić Fuksje od misek. No ale wracając do spaceru to spotkałem Panią niemal pod blokiem, wiec zdążyłem się tylko troszkę wysikać, bo o niczym innym nie było mowy po wcześniejszych rewelacjach.
oj ja biedny na chwilkę w sypialni na podusi
Do końca dnia troszkę poganiałem za kotkiem, ale troszkę mniej intensywnie ze względu na rewolucje żołądkowe. Kot tymczasem zupełnie swawolnie latał po mieszkanku a ja go troszkę olewałem. A w ogóle, to muszę wam się pochwalić osiągnięciami mojej malutkiej przybranej siostrzyczki, wczoraj troszkę zaczęła drapać po swoim drapaku choć i były też śmieszne rzeczy, na przykład jak nie doleciała z kosza na pranie do blatu kuchennego - chciała zjeść. Śmiałem się jak to zobaczyłem. W ogóle to dużo czasu spędziliśmy w kuchni bo Pani lepiła tam pierogi - znowu, ale chyba jest na jakiejś fali czy coś?
Ja poszedłem na spacerek z Panem po mieście aby za nadto nie przeszkadzać Pani. Obeszliśmy całe centrum, w którym śledziłem pewnych ludzi, bo mieli coś pysznego do jedzenie - niestety zjedli i się nie podzielili. Po powrocie przyszedł czas na szykowanie się do spania, ale ponieważ była noc, to kot się rozbudził i nawet chciał coś pisać, na moim blogu
koniec zabawy idź w końcu spać!
ej zostaw klawiaturę, to mój blog!
Na szczęście w końcu padła i zasnęła ww kocyku. Ja natomiast za Borowskimi udałem się do sypialni, gdzie niemal zasnąłem, ale pojawiła się ona i mnie zaczepiła - ja tylko zapiszczałem i odepchnąłem ją łapką. Potem zainterweniował i ją wyrzucił do salonu. Po chwili wróciła, ale już się położyła.
Późno w nocy moje rewelacje żołądkowe dały o sobie znać i chciałem najpierw pospać na łóżku za co zostałem skarcony i tak przez kilka dłuższych chwil.W końcu zrezygnowały i z bolącym brzuszkiem położyłem się spać na podusiach, ale wcześniej zostawiłem z przymusu oczywiście niespodziankę w salonie i to nie jedną a trzy. Poranek rozpoczął się od uprzątnięcia tych prezentów przez Pana. Był trochę zły ale wyrozumiały. Do ugryzienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz