czwartek, 18 września 2014

Brzoskwiniowy weterynarz

Moje przeczucia co do rychłej zmiany pogody wydają się być nad wyraz nietrafione, bo ciągle jest słońce. No ja niestety jeszcze nigdy żadnego września nie przeżyłem, a co za tym idzie nie wiem jaki ma być, ale wydaje mi się, że ten jest jakiś wyjątkowy.


Rano czułem, że to będzie bardzo wesoły  intensywny dzień.  Zaraz po zjedzeniu części śniadania pożegnałem się z Fuksja i jej jedzeniem i ruszyłem na dworek. Tam szybkie siku i od razu zadomowiłem się w autku. Chwilę potem dosiadła się do nas Pani i ruszyliśmy w drogę. Pani opuściła nas pod swoją pracą, a my udaliśmy się spokojnie do Bojkowa. Tam w miłych okolicznościach przyrody pożegnałem się z Panem. On pojechał dalej gdzieś tam a ja został leżąc sobie na trawce i ogóle wygrzewając się spokojnie wyczekując na powrót Borowskiego. Na szczęście dość szybko pojawiła się Fred i jego opiekunka. Chwilę sobie pogadaliśmy, a potem leżeliśmy na trawce. Potem przyjechał opiekun Freda a w końcu pojawił się Pan. Jak tylko go zauważyłem to od podbiegłem się przywitać. Dość szybko zebraliśmy się w drogę do domku. Przeszliśmy się kawałek do autka i już przez otwartą szybkę mogłem podziwiać szybko zmieniający się świat. Gdy autko przyśpieszyło a szybka się zamknęła ja po prostu poszedłem spać. Obudziłem się dopiero gdy wysiadaliśmy. Mały spacerek i szybko do domku, gdzie noski noski z eskimoski z Fuksją na progu i dokończenie śniadanka i sen. Fuksja tymczasem wygrzewała się na swoich kartonach, na których uwielbia się bawić.
ta mała dziurka o nieregularnych kształtach to moje dzieło 

Przez to całe słońce i jej głośne wygrzewanie się a przede wszystkim odkurzanie nie mogłem sobie pospać 
na prawdę, czy w tym domu nie zaznam ani chwili spokoju ?!

Ponieważ ze spania pozostały jedynie wspomnienia i marzenia to postanowiłem znaleźć coś na ząb. Udałem się do kuchni a tam w zasięgu znalazły się jedynie dopiero co kupione brzoskwinie. Pewnie nie wiedza ile sztuk jest, bo kto liczy sztuki owoców i warzyw podczas zakupów. No w każdym razie porwałem jedną i schowałem się pod stołem. Cichutko i spokojnie konsumowałem nie zwracając na siebie uwagi. Tylko Fuksja na chwilkę dołączyła się do uczty. Dopiero gdy kończyliśmy to Pan się zorientował i zabrał mi pestkę, którą zdążyłem już nadgryźć.  
resztki brzoskwinki i my

Po tej akcji Pan przygotował nasz książeczki zdrowia i transporter dla kotka. Zebraliśmy się dość szybko i pojechaliśmy po Panią. Potem cała naszcza paczka wylądowała u weterynarza. O dziwo nie czekaliśmy ani chwili. Od razu weszliśmy do gabinetu.Tam Wet się ze mną bardzo ładnie przywitał, a ja położyłem się niemal natychmiast na podłodze aby się zdrzemnąć. Tymczasem kot był badany i ważony. Wyszło około 850 gram i idealny okaz zdrowia. Ja tymczasem troszkę się rozbudziłem  bo za drzwiami gabinetu słyszałem jakieś pieski. W tym samym czasie Fuksja dostała w tyłek swój pierwszy zastrzyk. Troszkę zajęczała, ale ogólnie zniosła to dość dobrze.
Fuksja na stole 
po szczepieniu

Potem przyszła pora na moje ważenie. Nie  było to zbyt łatwe bo kręciłem się i bez ucha wyszło 28kg. No i widzę, że moja waga praktycznie się nie ruszyła, co oznacza, że muszę jeść więcej i więcej. Dostałem tabletki na robaczki i poszliśmy do autka. Podjechaliśmy na pocztę na której zniknęła Pani, a ja z Panem czekaliśmy na dworku przy autku. Relaksowaliśmy się w słoneczku i cichutko słuchaliśmy muzyczki. Po dłuższej chwili wróciła Pani  o dziwo bez paczki i ruszyliśmy do Parku. To była wielka nowość, bo kotek był z nami. 
Zaparkowaliśmy autko i udaliśmy się do budki z lodami włoskimi. Kto wie, może to już ostatni raz jak zjemy lody w tym sezonie - tak wiem, że to samo mówiłem o słońcu jakiś czas temu, ale przecież lepiej nastawiać się na złe i pozytywnie się rozczarować.
W każdym razie troszkę lodów zjadłem. Na spacerek wokół jeziorka był bardzo przyjemny a zwierzęca część naszej rodziny wzbudzała nie małe zainteresowanie. Moje uszy były wychwalane przez niemal wszystkich. Kotek będący cały czas na rączkach Pani wzbudził wiele pozytywnych uśmiechów i wszystkie dzieci chciały go głaskać. Kot był bardzo zestresowany całą sytuacją wiec wtulał się w Panią. Nie jedna osoba chciała ją przygarnąć do siebie, na co kotek reagował dość cichym acz bardzo stanowczym syczeniem.
Pani i Fuksja 
w blasku słońca

Po spacerku wróciliśmy do autka i pojechaliśmy do domku. Tam sobie zjadłem kolacje i mogłem w końcu położyć się spać. Wyspałem się i trochę poganiałem za Fuksją, gdy tylko mnie zaczepiała. Przed snem poszliśmy z Panem na malutki spacerek wkoło naszego bloku. Po chwili spędzonej w sypialni udaliśmy się do sypialni. Tam położyłem się pod szafą na podusiach a Fuksja jeszcze się trochę powygłupiała na łóżku i w końcu zasnęła chyba koło mnie, albo w nogach Borowskich. Nie wiem na pewno bo przysypiałem. O świcie kot zmieniał ułożenie na łóżku i kład się na a to na podusi a to między nimi, a to na Pani głowie. W końcu zjadał coś tam ze swojej miseczki, do czego i ja się dołączyłem. Tak zaczął się nowy dzień. Do ugryzienia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz