czwartek, 11 września 2014

Trening

Rano po odwiezieniu Pan do pracy postanowiliśmy pojechać do Parku. Chodziliśmy sobie jak zwykle wkoło jeziorka i boisk, by w końcu wylądować na trawce i trochę za nią pobiegać. Co prawda nie było żadnych piesków, ale i tak było w miarę fajnie. Latałem jak szalony za sznurem, przynajmniej do czasu aż mi się to znudziło.
gdzieś tu podobno są kaczki 

niucham za nimi 
biegnę ze sznurem jak wiatr
wracajmy już 

Wówczas swoje niezadowolenie manifestowałem skacząc na Pana. Przypominam z mam z ogonem ponad 150 cm więc jest tego dużo. Pan natychmiast przypiął smycz  i komendami siat w końcu uspokoił mnie na tyle aby móc iść do domku. O to przecież mi też chodziło. 
Wsiadanie do autka szło mi opornie, bo byłem troszkę zmęczony i nie chciało mi się wskakiwać. W każdym razie z małą pomocą udało mi się. Zostałem zapięty w pasy  ruszyliśmy. Gdy jedziemy dość wolno- znaczy się przez jakieś miasto to Pan otwiera mi okno abym mógł sobie pooglądać świat i poczuć przyjemny wietrzyk na mordce. Koniec końców dojechaliśmy do domku z małą przygodą, bo raz Pan tak przyhamował, że przeleciałem pół auta i gdybym nie był przypięty pasem to zapewne wylądował bym na przedniej szybę. Na szczęście cały i zdrowy wróciłem do domku gdzie nie tracąc czasu na przywitanie z fuksją poszedłem spać.
u progu przywitała mnie Fuksja

Wyspałem się  byłem pełny energii by razem z Fuksją walczyć z olbrzymim szarym wężem, który panoszył się w naszym pokoju. Bo muszę wam powiedzieć, że tworzymy całkiem zgraną parę. Ja mimo swoich gabarytów jestem doskonałym złodziejem, a Fuksja to po prostu cichy i skryty zabójca.
Fuksja na chwilę padła, ale jej pomagam

wąż wzięty w kleszcze

ostatni gryz i po krzyku

Minęło troszkę czasu na zabawach  walkach a Pan nawet nas kilka razy załatwił na pastwę losu na szczęście szybko wracał. Potem gdy przyszykowaliśmy obiadek to poszliśmy po Panią. Było już dość późno ale na szczęście udało nam się ją uratować i mogliśmy spokojnie wrócić do domku i coś zjeść obiadek. 
Z pełnymi brzuszkami ruszyliśmy na zakupy. Załadowaliśmy się do autka i szybciutko ruszyliśmy przed siebie. Nie jechaliśmy długo, ale szybko, przez co droga minęła mi szybciej niż machnięcie ogonkiem. Ja sobie spokojnie poczekałem przy autku w czasie gdy Borowscy robili zakupy. Spokojnie sobie leżałem w krzaczkach, czasami ktoś zwrócił na mnie uwagę, ale co najważniejsze nie szczekałem i nie wydawałem z siebie w ogóle dźwięków.
Dość szybko wrócili z pełnym koszykiem, w którym niestety nie było nic dla mnie. Byłem z tego powodu bardzo smutny i dość ociężale wgramoliłem się do autka i wróciłem do domku. Nie zagrzałem w nim długo miejsca bo poszedłem z Panem na spacerek. Dość długi spacerek po okolicach. Nie działo się tam nic nowego i ekscytującego, ot zwykły spacerek. Czasami jakiś zainteresowany mną przechodzień, czasami rower który czasami zdarz mi się atakować. Znaczy ja  próbowałem za takim biec ale smycz trzymała mnie krótko.
W domku padłem jak długi i poszedłem spać. Spałem do świtu z małą przerwą na przeprowadzkę. Obudziła mnie Fuksja, która spała ze mną ale jej się znudziło  i postanowiła chodzić po Borowskich bo niby była głodna. Nawet zrobiła rankę Pani. Ech nowy dzień zaczął się krwawo! Do ugryzienia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz