środa, 10 września 2014

Auto portier :)

Świt przywitał nas deszczem. Kot oczywiście o świcie dokuczał przede wszystkim Borowskim, ale podgryzał i mnie, przez co nie mogłem się tak na 110% wyspać.

Śniadanko było nałożone, ale nie chciało mi się jeść, mimo nakłaniania mnie przez Pana. Dopiero dorzucenie kilku kawałków mięska z puszki dla Fuksji pomogło. Po tym wszystkim w wielkim niedoczasie pojechaliśmy odwieść Panią i dalej w drogę do Bojkowa, jak się zdążyłem już zorientować w trakcie drogi. Niestety im bliżej celu, tym więcej deszczu leciało na szyby auta. Zapadła więc decyzja, że pojadę z Panem, zamiast do Bojkowa. Tak więc podjechaliśmy na parking, potem szybki spacerek i zostałem oddelegowany do poczekania w autku. Szybki uchylone, a ja spokojnie sobie leżałem na kanapie, ba, nawet sobie pospałem. Co jakiś czas Pan przychodził i się ze mną przechodził. Raz był to dość długi spacerek. Za każdym razem oczywiście wracałem do autka. W końcu pojawił się Pan i pojechaliśmy do domku, gdzie sobie spokojnie zasnąłem i nie przeszkadzała mi w tym nawet zaczepiająca mnie Fuksja.
śpię

Potem troszkę posprzątaliśmy, trochę poganialiśmy się z Fuksją i w końcu zabraliśmy się za przygotowanie obiadu. Znaczy ja tylko leżałem, ale wykorzystując chwilę nieuwagi Pana porwałem 1/3 kostkę margaryny i pochłonąłem ją w mgnieniu oka, za co trafiłem do więzienia, za karaty. W końcu poszliśmy po Panią. Zdecydowanie później niż zwykle wyszliśmy i mało tego, poszliśmy okrężną drogą, a w dodatku ciemna chmura, która nad nami wisiała w końcu zaczęła przeciekać. Pan miał parasolkę, natomiast ja cały przemokłem. Najbardziej mokry nie byłem na grzbiecie, ale na brzuszku. Wyglądało to tak, jakby deszcz padał od spodu. Największą część ulewy przeczekaliśmy pod drzewkiem. 

Na szczęście byliśmy już blisko celu i gdy przestało padać po kilku chwilkach byliśmy u Pani. Szybko wróciliśmy do domku, by zjeść obiadek i mogłem znowu troszkę pospać. Cały dzień przez karę i późne wyjście po Panią mi się poprzestawiał i nie mogłem się właściwie ustawić, a w dodatku Fuksja była wyjątkowo skora do zabawy, przez co ganialiśmy się i biegaliśmy po całym mieszkanku. W dodatku byłem trochę zirytowany tym, że dostałem o połowę mniejszą kolację. Było to konsekwencją porwania margaryny po moim obiadku. Gdy Pani na chwilę znikała ja niemal od razu próbowałem sprawdzić czy nie ma mnie na kanapie. Jednak szybko schodziłem, aby się nie kłócić.
no daj mi poleżeć na kanapie

W końcu poszedłem na spacerek, nocny spacerek. Trasa była trochę krótsza niż zwykle, bo pokręciliśmy się przez godzinkę, ale i więcej po okolicy. Dość sporo poniuchałem i pozwiedzałem wszystkie zakamarki jakie znalazłem. W dodatku Pan mnie często głaskał, gdy przychodziłem jak mnie wołał. Było super i szkoda, że tak szybko wracaliśmy do domku. Tam sobie troszkę poleżałem i bardzo zazdrościłem Fuksji, bo spała w podusi, albo na kanapie, albo na podusi i kolanach Pani lub Pana. Też tak chciałem, ale mogłem jedynie liczyć na mizianie i głaskanie - w sumie nie było tak źle. Wiedziałem, że nie mam co liczyć na bycie na kolankach, bo jestem troszkę większy od kotka, na szczęście tylko troszkę!
śpi w podusi i jeszcze się kręci 
jak ja jej zazdroszczę
śpi w poduszce 

W końcu poszliśmy spać. Podreptaliśmy do sypialni. Wszyscy chcieli grzecznie spać, oczywiście oprócz kota, któremu włączyło się łobuzowanie. Na szczęście szybko została spacyfikowana przez Pana i położyła się spać koło mnie. Spaliśmy wszyscy bardzo spokojnie i bardzo długo, do samego rana. Do ugryzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz