środa, 17 września 2014

Szklana pułapka

Zgadnijcie co robiłem dziś rano ? No tak zjadłem śniadanko i oczywiście odwiozłem Panią do pracy. No dobrze ale co jeszcze? Oczywiście byłem na spacerku z Panem, ale nie domyślicie się gdzie? Oczywiście, że w lesie, ba co innego można robić w taki piękny i słoneczny dzień.Słoneczny dzionek wymagał spacerku aby złapać kolejne promienie słoneczka, kto wie czy to nie ostatnie w tym roku. W każdym razie powędrowaliśmy sobie troszkę po rozświetlonym lasku, zwany Górą Hugona. Dreptaliśmy sobie po ścieżkach mijając kolejne zakręty, drzewka  krzaczki, wypatrując czy aby nie pojawiły się jakieś wesołe zwierzątka:)
no weź nie rób mi zdjęć, tylko wypatruj lokalną florę

Niestety nie znaleźliśmy nic poza pieskiem, który wyglądał jak Fred. Nie miał ani obroży ani żadnego identyfikatora a gdy zbliżył się do niego Pan to piesek po prostu dał nogę.  No nic nawet nie próbowaliśmy go gonić, po prostu poszliśmy w swoją stronę a on w swoją. Nasze "w swoją stronę" oznaczało, że wracamy już do domku. Muszę Wam przypomnieć, że w trakcie powrotu do domku, zawsze czeka na mnie wspinaczka po milionie schodków, co w moim wieku jest już bardzo męczące. Na całe szczęście Pan zawsze cierpliwie i spokojnie czeka aż powolutku się wdrapię. Czasami robię sobie przerwy czasami coś zostawię albo wywącham.
mój sznurek taki ciężki, muszę odsapnąć 
tak to moja klatka, czuję to

Oczywiście bardzo byłem przejęty spotkaniem z tym pieskiem i martwiłem się co może się z nim dziać i czy bardzo mu smutno, tak samemu w lesie. Tak więc poszedłem spać
idę spać

Tak spokojnie mijał mi dzionek a Pan zabrał się za sprzątanie, co nie powiem, ale wyrwało mnie ze snu. Sprzątanie przebiegło raczej spokojnie i dość szybko. Pan postanowił nawet zagospodarować dawno już kupione wazony na jakieś tam kamyczki zwiezione z wakacji. Był to dość nudne i nie warte opisywania w przeciwieństwie do zastosowania najmniejszego z wazoników. 
szklana pułapka

Nie myślcie sobie, że Pan to jakiś sadysta. Po prostu aby nie potłuc nic rozpakowywał wazony na ziemi, a że do jednego weszła Fuksja to okazję trzeba było wykorzystać, ba nawet ja bym skorzystał.  Na szczęście lub nie Fuksja dość szybko uciekła i wróciła do swojego zwykłego rozrabiania. Ja te całe wygłupy jak sprzątanie i fuksjowanie oglądałem z legowiska zniesmaczony.
jestem zniesmaczony

W końcu przyszła pora pojechania po Panią, bo szykował się jakiś mały wypad na zakupy, bo mieliśmy mieć gościa (ten ostatecznie się nie zjawił, ale to jego strata, bo nie będzie obśliniony przeze mnie) W każdym razie z wiatrem w uszach i na mordce wystając przez okno ruszyłem w drogę. Odebraliśmy Panią i pojechaliśmy na zakupy. Odwiedziliśmy ze trzy sklepy przy których grzecznie czekałem z otartym oknem i w cieniu. Troszkę kupili i to w każdym ze sklepów i na szczęście dość szybko wróciliśmy do domku, gdzie czekała na nas Fuksja, głodna Fuksja, która dawno temu zjadała zostawione jej jedzenie.
dajecie jedzenie!

Zmęczony postanowiłem towarzyszyć Pani w kuchni. Ta szykowała jedzenie dla gościa, którego nie będzie - mianowicie robiła świeże pierogi. Pan początkowo jej pomagała, ale po starciu sera i wielkim krwawieniu postanowił przestać i położyć się na kanapę. Pani uratowała go przyklejając Mu na ranny paluszek kolorowy plasterek i mocno przytuliła. Chyba pomogło, ale i tak nie wrócił do pomocy w kuchni.
W końcu okazało się, że czegoś nie brakło i musieliśmy iść do sklepu. Ruszyliśmy więc ciemną nocą do sklepu, przez las i przez pola. Kupiliśmy co trzeba i wróciliśmy przez osiedla domków. Tam wyniuchałem kilka ciekawych zapaszków. W domku okazało się, że gościa nie będzie, więc Borowscy zjedli pierożki i obejrzeli jakiś film czy coś. Ja tymczasem pobiegałem z Fuksją po mieszkaniu przestawiając wszystkie lżejsze rzeczy leżące na podłodze jak buty, krzesła czy też stoły. W końcu zabraliśmy się za jedno z krzeseł przy stole. To nie nasza wina, że za nim jest a raczej była idealna kryjówka dla Fuksji. Ja próbując się do niej dostać musiałem gryźć krzesełko a ona broniąc się robiła to samo z drugiej strony - na szczęście to tylko zabawa była. Niestety ani Pan ani Pani a tym bardziej uszkodzone krzesło, nie rozumieli, że to była zabawa. Ech taki wielki niefart. 
Po wszystkim po małym ochłonięciu poszliśmy spać. Najpierw w salonie a potem w sypialni. Ja oczywiście grzeczne na podłogę. Niestety Fuksja skakała po podusiach więc położyłem się przy szafie bezpośrednio na panelach. Na szczęście Pan mi pomógł. Zabrał Fuksji podusie i szlafrok i położył to wokół mnie i nam nie.
o jacie jak fajnie

Kot tymczasem skakał po całym łóżku i po półce z lampką. No powiem Wam, że każdego wieczora jest tak, że ta małpa się rozkręca wieczorem
jest szybsza niż aparat.

W końcu nagle wyłączyły się jej bateryjki i najnormalniej w świecie zasnęła, jak zwykłe zwierzątko. Oczywiście jak to Fuksja zasnęła w nienormalnym miejscu, czyli na szyi Pani. Co  jak było dalej to nie wiem, bo spałem jak kamień. Wiem jedno, że ledwo świtało a ta małpa już była na nogach. Fuksja kiedyś będę musiał cię zamordować, za to poranne wstawanie i jestem pewien, że każdy są mnie uniewinni! Do ugryzienia!                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz